s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
blondynkę, otoczoną grupką dziewczyn. - Kto to? - zwróciłam się do Lenny.
Skrzywiła się.
- Carly Davis, siostra Cartera. Jest w starszej klasie i naprawdę trudno ją znieść. To
gwiazda naszego chóru, przynajmniej w jej mniemaniu.
Przyjrzałam się jej z zainteresowaniem; teraz, kiedy dowiedziałam się, że jest siostrą
Cartera, zauważyłam duże rodzinne podobieństwo. Zaraz potem do sali wpadł niski
mężczyzna. Miał wąsiki cienkie jak igiełki, a ciemne włosy zaczesał z tyłu głowy na czoło.
- To pan Cassin, dyrygent - szepnęła Lenny.
- Szanowanko - przywitał nas nauczyciel z miękkim miejscowym akcentem. Podszedł
do fortepianu, powiódł po klasie wzrokiem i potrząsnął głową, - Widzę, że moje zachęty
odniosły wstrząsający efekt - powiedział kwaśno.
- Ale mamy jedną nową osobę! - zawołała Lenny, wskazując na mnie. - To Tess
Lawrence. Przyjechała z Chicago.
Dyrygent uniósł brwi.
- Doprawdy? I co skłoniło panią do podjęcia takiej decyzji? Szantaż czy łapówka?
Wszyscy wybuchnęli śmiechem; ja też.
- Nic z tych rzeczy, proszę pana. Po prostu lubię śpiewać. W mojej poprzedniej szkole
też należałam do chóru.
Pan Cassin uśmiechnął się.
- To dobrze. Cieszę się, że jesteś z nami. No, to na rozgrzewkę zaśpiewamy parę
piosenek, a potem po kolei pokażecie mi, na co was stać.
Jedna z dziewczyn zaczęła rozdawać nam jakieś przedpotopowe śpiewniki.
Spojrzałam skonsternowana na wyświechtane strony, wspominając tęsknie sterty
nowiusieńkich nut, z których korzystaliśmy w liceum Glena Foresta.
- A zatem, panie i panowie - dyrygent usiadł przy fortepianie i uderzył pierwszy akord
- strona dwudziesta czwarta, jeśli łaska.
Na stronie dwudziestej czwartej znajdowała się piosenka Danny Boy. Rany boskie,
pomyślałam. Co za żenada! W moim liceum prędzej byśmy padli trupem, niż zgodzili się
zaśpiewać coś tak staroświeckiego.
Ale ku mojemu zdziwieniu, kiedy zaczęliśmy śpiewać, okazało się, że piosenka nie
jest aż tak nudna. Prawdę mówiąc bardzo mi się podobała, a chór Blossom Creek całkiem
niezle sobie z nią radził, choć od strony sopranów dobiegło mnie parę dziwnych dzwięków.
Kiedy skończyliśmy, pan Cassin odwrócił się do mnie.
- Panno Lawrence, może zechce nam pani zaprezentować swoje umiejętności? Proszę
zaśpiewać od tego miejsca.
Z trudem przełknąłem ślinę. Nie miałam najmniejszej ochoty śpiewać przed tyloma
wpatrującymi się we mnie sędziami, ale nie mogłam odmówić. Postanowiłam więc, że skupię
się wyłącznie na muzyce. Pan Cassin akompaniował mi na fortepianie, a ja zaśpiewałam
najlepiej, jak umiałam.
Kiedy skończyłam, dyrygent uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Zwietnie! - zawołał. - Panno Lawrence, to było znakomite!
Wszyscy zaczęli klaskać, a ja poczułam, że się rumienię. Kiedy wreszcie zapadła
cisza, Lenny pochyliła się do mnie i szepnęła:
- Rety, Tess, nie wiedziałam że masz taki fantastyczny głos! - Dała mi kuksańca w
bok. - Spójrz na Carly. Zaraz ją coś trafi.
Podniosłam wzrok. Faktycznie, ładna buzia Carly Davis zlodowaciała. Miałam
nadzieję, że siostra Cartera nie stanie się moim wrogiem.
Wydawało mi się, że lekcja minęła w mgnieniu oka. Kiedy razem z Lenny kierowałam
się do wyjścia, pan Cassin uśmiechnął się do mnie radośnie.
- Widziałaś, jak na ciebie patrzy? - spytała Lenny, kiedy znalazłyśmy się na korytarzu.
- Można by pomyśleć, że do chóru wstąpiła gwiazda Metropolitan Opera!
W tej samej chwili Carly Davis przepłynęła dumnie obok nas. Lenny spojrzała na nią
z uśmiechem.
- Nie wydaję ci się, że jakby pozieleniała? Teraz już nie będzie mogła śpiewać
wszystkich solówek. Może dzięki temu przestanie tak zadzierać nosa.
Lenny opowiadała mi o chórze jeszcze przez kilka minut, dopóki nie zorientowała się,
że za chwilę spózni się na autobus. Pędem wypadła ze szkoły.
Zeszłam powoli po schodach, mijając po drodze parę osób, wołających do mnie:
Cześć, Tess i Do jutra . Wyszłam ze szkoły uśmiechnięta i rozejrzałam się za czerwonym
sportowym samochodem mamy. Dostrzegłam go w pobliżu wjazdu na szkolny parking i
ruszyłam w jego stronę. Tuż obok zauważyłam nagle Luke Stoddarda, wsiadającego do
najbardziej zniszczonej furgonetki, jaką kiedykolwiek zdarzyło mi się widzieć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]