s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1. %7łelkowe misie, ponieważ przeważnie utykają w gardle.
2. Frytki i kurczak, ponieważ trwa to całą wieczność, zanim się skończy, a poza tym od okropnego
smrodu człowiekowi robi mi się jeszcze bardziej niedobrze!
3. Wszelkiego rodzaju owoce (oprócz bananów), ponieważ palą w gardle jak diabli i cholernie bolą!
165
Pózniej, podczas obchodu zasypują nas istnym gradem reguł postępowania, których bezwarunkowo
musimy się trzymać, kiedy już będziemy w domu. Ponieważ, za sprawą chemii, moje siły
odpornościowe zostały w znacznym stopniu osłabione, musimy kategorycznie unikać większych i
mniejszych skupisk ludzi. A to oznacza, że powinnyśmy wystrzegać się jak ognia jazdy środkami
komunikacji miejskiej, kina, teatru, domów towarowych (!!!), aż do każdego rodzaju wielkich
imprez. Wszystko to jest surowo zabronione. Czyli po prostu wszystko!
Ta perspektywa wcale mi się nie podoba. Czuję się niemal jak trędowata. - To znaczy, że przez
cały czas muszę siedzieć w domu jak w więzieniu" - mruczę pod nosem.
Doktor Stahnke ignoruje moje pomruki i ciągnie dalej: %7ładnych wizyt przyjaciółek, krewnych lub
znajomych z przeziębieniem, katarem lub innymi, choćby najbardziej niewinnymi chorobami. Dla
ciebie te choroby wcale nie są nieszkodliwe, przeciwnie. Kolejna sprawa: Unikać małych dzieci,
ponieważ nigdy nie wiadomo, co się w nich właśnie wylęga. Przy każdej, nawet pozornie nic
nieznaczącej, infekcji natychmiast przyjechać do kliniki. Przy najmniejszych zmianach, obojętnie
czy to podwyższona gorączka, krwawienie z nosa, wysypka lub bóle: zadzwonić albo jechać na
ostry dyżur do kliniki, wszystko jedno czy w nocy, czy w dzień!".
Dobitność, z jaką wbija nam do głowy wszystkie te reguły, jest zatrważająca. Nic z tego nie
rozumiem. Przecież czuję się o wiele lepiej. Muszę jak najszybciej wyjaśnić tę kwestię, nawet jeśli
wcale mu się to nie spodoba. Biorę się na odwagę i mówię głośno o moich wątpliwościach. Doktor
Stahnke robi się jeszcze bardziej poważny, patrzy na mnie przenikliwie, a potem mówi: Przyszłaś
do nas w bar-
166
dzo złym stanie, Basiu, przypomnij sobie... Ale dzięki wielu infuzjom i chemioterapii twój ogólny
stan znacznie się polepszył. Właśnie dlatego możesz teraz iść do domu. W dalszym ciągu jednak
jesteś ciężko chora. Nie zapominaj o tym. Rak to twardy przeciwnik, nie pokonasz go tak szybko.
Masz jeszcze przed sobą mniej więcej pół roku chemioterapii i naświetlań. Z każdym blokiem
chemii przerzuty w twoim ciele będą się zmniejszać, i bardzo dobrze! -ale za to twój układ
immunologiczny będzie stopniowo coraz słabszy. Coś za coś. Mogą wystąpić też wszelkie możliwe
działania uboczne i nawet małe przeziębienie może mieć w twoim przypadku bardzo poważne
konsekwencje. W najgorszym razie może się przekształcić w zapalenie płuc ze śmiertelnym
skutkiem. Bakterie, które za pośrednictwem zakazanych przez nas środków żywnościowych,
przenikają do twojego przewodu pokarmowego albo dostają się do krwi poprzez błonę śluzową ust,
również mogą być dla ciebie bardzo niebezpieczne - w przeciwieństwie do zdrowych ludzi, którym
te bakterie nie mogą zaszkodzić. Dlatego bardzo cię proszę, nie ignoruj wszystkich tych zaleceń.
Nie wpadaj w samozachwyt tylko dlatego że najgorsze skutki twojego stadium choroby uległy
złagodzeniu. Dobrze ci radzę, Basiu - nie szarżuj! Przed tobą jeszcze długa droga. Dlatego jeszcze
raz powtarzam: musisz z żelazną konsekwencją trzymać się naszych reguł. Jeśli naprawdę zależy ci
na zdrowiu, w co zresztą nie wątpię".
Gdy skończył, w pokoju zapadła speszona cisza. To było wyrazne. Patrzę niepewnie na mamę.
Kiwa mi głową na pocieszenie, jej oczy mówią: tak trzeba córko, tak trzeba. Tymczasem doktor
Stahnke wyjmuje z pliku swoich dokumentów listę i kładzie ją na nocnej szafce. Potem zwraca się
do mamy: A więc, szanowna pani, na tej liście zostały
167
wyszczególnione wszystkie rodzaje żywności, których Basia musi kategorycznie unikać. Z tego
względu, ustalając menu na cały tydzień i przygotowując codzienne posiłki, należy zawsze zwracać
uwagę na to i owo...".
Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale w tej chwili wcale mnie to nie obchodzi.
Chwytam listę i zaczynam czytać: Zredukowane ze względu na zarazki chorobotwórcze
pożywienie dla pacjentów poddanych chemioterapii". To i owo" -jak to ładnie ujął doktor Stahnke,
zawiera trzy strony formatu A4, podzielone na dwie kolumny, nad każdą z nich widnieje tytuł
przydatne" i unikać". Przelatuję oczami wszystkie strony po kolei. %7ładnego surowego mięsa,
żadnych surowych warzyw, żadnych surówek. Gotowana ryba - tak, skorupiaki - nie. Przemysłowo
produkowane torty lodowe mogę jeść, ale lodów z budki nie. Jakie to podłe, przecież ja tak bardzo
kocham włoskie lody!
Ale prawdziwy cios przychodzi dopiero na koniec: żadnego masła orzechowego, żadnego kremu
orzechowego, żadnej czekolady z orzechami. Słowem - żadnych orzechów!
Co takiego, nie mogę jeść nutelli?" - z moich ust wyrywa się okrzyk przerażenia i w ten sposób
przerywam rozmowę mamy z doktorem Stahnke, który, słysząc desperację w moim głosie, potrząsa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]