s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
od innego stołu, i zapytała zdenerwowana:
- Czy ma pan na myśli, że nie powinnam... przychodzić
tu... na śniadanie?
- Nie, ależ oczywiście, że nie! - odparł dżentelmen.
Siedział koło niej poprzedniego wieczora przy kolacji i
słyszała, że zwracano się do niego sir Ian". Nie miała jednak
pojęcia, jak brzmiało jego nazwisko.
Poczęstowała się gotowanymi jajkami w kremie
grzybowym, podczas gdy on mówił dalej:
- Moja matka byłaby oburzona, gdyby u niej w domu ktoś
tak długo wylegiwał się w łóżku, chyba że byłby chory.
Sheelah jednak nie zdarzyło się jeszcze wstać przed
południem. Czy nie tak, Rodney?
Zwrócił się do drugiego mężczyzny przy stole, który
zaśmiał się, nim odpowiedział:
- Pół dnia zabiera jej nałożenie tego wszystkiego na
twarz. Nie mogę zrozumieć, dlaczego Kimball nie powie jej,
że tu, na wsi, to gruba przesada.
- Nie sądzę, żeby nawet Kimball miał dość odwagi! -
odparł sir Ian i obydwaj roześmieli się.
Fedora pomyślała, że to dość dziwny sposób rozmawiania
o innym gościu. Zauważyła także, że byli trochę nielojalni
wobec swojego gospodarza. Stwierdziła jednak, że po tym, jak
niegrzecznie lady Sheelah zachowała się wobec niej
poprzedniego wieczora, nie musiała stawać w jej obronie.
W rzeczywistości była bardzo zadowolona, że uniknie jej
towarzystwa przy śniadaniu.
Nagle przyszło jej do głowy, że być może lady Sheelah
rozzłościło pytanie o męża. Ale przecież nie mogłaby być
gościem na zamku, gdyby nie towarzyszył jej mąż albo
krewna jako przyzwoitka?
Chociaż byli zbyt biedni, by przyjmować gości, a ich
posiadłość znajdowała się w ustronnej części kraju, matka nie
szczędziła starań, by wyjaśnić Fedorze zasady towarzyskie.
- Mam nadzieję, że pewnego dnia będziemy mogli sobie
pozwolić na to, byś chodziła na bale i przyjęcia, jak ja, gdy
miałam osiemnaście lat. Dlatego, kochanie, to bardzo ważne,
żebyś wiedziała, jak należy zachować się w towarzystwie.
Fedora ukończyła osiemnaście lat dwa miesiące temu,
kiedy jej matka już nie żyła. Jednakże obiecała sobie, że nigdy
nie zapomni, czego się nauczyła, i jeśli będzie miała szczęście
pójść na bal, postara się nie przynieść jej wstydu.
Jedną z zasad, którą jej matka podkreślała wyraznie, było
to, że dama musi zawsze mieć przyzwoitkę. Nie do
pomyślenia było, żeby bez męża przebywała w towarzystwie
samych mężczyzn.
Nie mogę tego pojąć - pomyślała Fedora.
- Wygląda pani bardzo poważnie - zauważył sir Ian.
Fedora uśmiechnęła się.
- Kiedy przed chwilą spojrzałam na widok z mojego okna,
chciało mi się śpiewać i tańczyć, taki był cudowny!
- W pani wieku powinno się robić takie rzeczy.
- Oczywiście - zgodził się dżentelmen zwany Rodneyem -
prawdziwa szkoda, że nasz gospodarz nie może urządzić tu
tańców. Czyż można sobie wyobrazić lepsze miejsce?
- To jest jak pałac z bajki - powiedziała Fedora z taką
czcią w głosie, że obydwaj dżentelmeni roześmieli się.
Potem sir Ian rzekł:
- A gdyby nie tak nieszczęśliwe okoliczności, Kimball
mógłby być zaczarowanym księciem.
Kiedy to mówił, drzwi otworzyły się i dał się słyszeć głos:
- Kto tak bardzo mi pochlebia?
Do pokoju wkroczył hrabia, ubrany w bryczesy i
wypolerowane buty do jazdy konnej. Fedora chciała wstać i
dygnąć, ale on uprzedził ją:
- Niech nikt z was nie wstaje.
Podszedł do stołu, by usiąść na krześle obok Fedory.
- Zdawało mi się, że miałeś dziś ze mną jechać na
poranną przejażdżkę, Ian - powiedział, podczas gdy służący
uwijali się podając mu do wyboru kilkanaście potraw, a lokaj
nalewał kawę do filiżanki.
- Szczerze mówiąc, Kimball - odrzekł sir Ian - twoje wina
wczoraj wieczorem były zbyt dobre.
- Cóż, Basil pojechał ze mną - powiedział hrabia - ale
dokucza mu noga, którą zranił przy grze w polo w zeszłym
roku. Musi teraz odpocząć przez godzinkę lub dwie, nim
dołączy do nas.
- Takie zranienie jest cholernie uciążliwe! - zauważył
Rodney.
Fedora spojrzała na niego zaskoczona. Jej ojciec nigdy nie
przeklinał i zawsze myślała, że prawdziwy dżentelmen nigdy
tego nie robi przy kobiecie. Jakby odgadując jej myśli, hrabia
rzekł:
- Muszę panią przeprosić, panno Fedoro, za język lorda
Ludlowa! Jedynym usprawiedliwieniem może być jego złe
wychowanie.
Przez chwilę lord Ludlow wydawał się zły, potem
powiedział jednak:
- Masz rację, Kimball. Proszę mi wybaczyć, panno
Colwyn. Zapomniałem, jak młoda pani jest, na przyszłość
zachowam więcej ostrożności.
Fedora zmieszała się.
- Och... proszę - powiedziała - nie chcę... być... dla
nikogo... kłopotem.
Choć w dobrych zamiarach, hrabia zwrócił uwagę całego
towarzystwa na jej osobę. Mówiąc czuła, że się czerwieni.
- Cóż zamierzasz robić dziś rano? - zapytał sir Ian,
zmieniając temat.
- To ja powinienem o to pytać moich gości - odparł
hrabia. - Co ty chcesz robić, Ian?
- Jeżeli miałbym wybierać, to najchętniej poczytałbym
gazetę na słońcu.
- Z tym nie będzie kłopotów.
Hrabia zwrócił się z kolei do swego drugiego gościa.
- A ty, Rodney?
- Muszę napisać kilka ważnych listów. Potem, jeśli
można, pojezdziłbym konno. Miałem to zrobić rano, ale
czułem się, jakby moją głowę ktoś roztrzaskał na kawałki!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]