s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

go, czy mógłby mi poświęcić kilka minut, chciałbym się go poradzić, ale to nic specjalnie ważnego.
Siódme też nie jest ważne, ale może udałoby się znalezć kogoś, kto mógłby się dowiedzieć, dlaczego
Osiedle Flagga tak się nazywa i tak jest zbudowane. Dużo tego, czy mógłbyś odczytać, co zapisałeś?
Zwietnie. Nie, to po prostu próba szczęścia, szansa jeden na dwadzieścia. Zadzwonię przed lunchem,
może już coś będzie z Southampton.
*
49
Musiało już być koło południa, ale choć jasne promienie majo-wego słońca lśniły na liściach
podstrzyżonego jaworu i padały na okno pokoju doktor Ku, zapalono tu wszystkie światła. Mimo to
jasność nie raziła tak jak poprzednio. Osiemnaście czarnych jak węgiel twarzy kontrastowało ze
światłem, walcząc z nim jak walczy ciemność ze światłością w hymnach Zoroastry. Widać było, że
już czas pewien czekają na detektywa z cierpliwością wieśniaków, spo-dziewających się nadejścia
dokuczliwego poborcy podatków. Po-przestawiano meble. W końcu pokoju przygotowano dla
inspektora stolik karciany i jedno z pozłacanych krzesełek. Na zepchniętych pod ścianę naprzeciwko
drzwi kanapach rozsiadło się w milczeniu siedem dziwnych kobiet. Wszystkie były szpetne, a jedna
miała jeszcze do tego strasznie zniekształconą figurę. Grupka ośmiu męż-
czyzn stała pod oknem, raczej stały tam dwie grupki: w jednej było sześciu siwobrodych, w drugiej
dwóch czarnobrodych. Paul wciąż siedział przy biurku i malował w zapamiętaniu  artysta w
szponach demona. Za nim doktor Ku, smukła w swym hamletowskim stroju, wspierała się o ścianę.
Na stoliku leżało kilka plik kartek z kartoteki, jedna dotyczyła kobiet, druga mężczyzn, trzecia doktor
Ku i jej Paula, na innej znów kawałek papieru głosił:  Młodzież szkolna . Zobaczył też kopertę z
napisem:  Sprawy finansowe oraz kartkę z następującym oświad-czeniem:  Nikt, łącznie z Ewą i
Paulem, nie uzna za impertynencję, jeżeli będzie się Pan zwracał do nas po imieniu. Jest tu za wielu
panów Ku i pań Ku, i zachowywanie form doprowadziłoby tylko do nieporozumień . Pismo było
drobne, kanciaste, litery nie łączyły się ze sobą.
50
Detektyw opadł na krzesło, walcząc z ogarniającą go po spotka-niu z Caine'em paniką. Jak zdoła
znalezć właściwego człowieka w tej szesnastce Murzynów, tajemniczych i tak do siebie podobnych?
Chyba że Fernham i Strong odkryli ślady krwi w czyimś koszyku na bieliznę. Caine nawet po
dwudziestu pięciu latach ich nie odróżnia, jakże więc on pozna, kiedy będą kłamać, stroić sobie z
niego żarty albo coś ukrywać. A cóż dopiero mówić o motywach! Zdał sobie sprawę, że wszyscy w
pokoju, z wyjątkiem Paula, mają wlepiony w niego wzrok, czuł na sobie jedno potężne czarne
spojrzenie, złago-dzone tylko blaskiem piwnych oczu doktor Ku. Dziwne, że tak uparcie nie patrzy na
to, co robi Paul. Ale do rzeczy.
 Wiadomo wszystkim  zaczął  że wasz wódz, Aron Ku, został dzisiejszej nocy zamordowany na
schodach. Przybyłem tutaj, aby znalezć zabójcę. Może przyszedł z zewnątrz. Może jest jednym z was.
Muszę to wiedzieć, wykryć. Zabójstwa dokonano na godzinę przed północą. Czy ktoś z was słyszał
cokolwiek o tej porze?
Milczenie.
 Czy wszyscy rozumieją, co mówię?
Fibbie rzucił okiem na kartę na wierzchu stosiku z prawej strony.
 Melchizedechu Ku, czy pan słyszał, co powiedziałem?
 Pańskie słowa są jasne i trafne, panie władzo.
Głos miał głęboki, jak Paul, ale bardziej zgrzytliwy.
Stał drugi od prawej w grupie siwobrodych. Był bardzo tęgi, zwłaszcza w biodrach, więc jego
korpus przypominał kształtem amerykańską rakietę kosmiczną. Cienki chwaścik brody chwiał się do
wtóru jego słowom.
51
 Dlaczego więc nie odpowiedział mi pan za pierwszym razem?
 Nie ma tego, kto mógłby mówić w naszym imieniu. Nasz wódz nie żyje.
 Rozumiem. Zatem jako urzędnik królowej proszę pana, Melchizedechu, abyś przemawiał w imieniu
plemienia Ku, zanim wybie-rzecie sobie nowego wodza...
Wyraznie czuje napięcie wśród zebranych. Trzeba brnąć dalej.
Zrobił coś niewłaściwego.
 A Lea Ku przemawiać będzie w imieniu kobiet.
Napięcie znikło. Zastanawiał się, czy Ewa umyślnie położyła na wierzchu karty najwłaściwszych
łudzi. Nie dałby złamanego grosza za to, że tak nie było.
 A więc Leo i Melchizedechu, czy ktoś z waszych ludzi nie rozumie tego, co mówię?
 Mężczyzni rozumieją.
 Kobiety też rozumieją.
Do licha! Musi pamiętać, żeby wymieniać mężczyzn przed ko-bietami. Lea, pomyślał, to ten babsztyl,
co klęczał u stóp Arona, chociaż na dobrą sprawę mogła to być każda z czterech starszych kobiet.
Dwie najwidoczniej były młodsze, a owa wyróżniająca się brzydotą to była ta, co dorzucała ziół do
ognia. Musiała ją dręczyć jakaś choroba, bo nawet w tym jasnym świetle trudno było dostrzec zarysy
jej postaci, jak gdyby była posągiem z grubsza tylko obrobio-nym przez rzezbiarza, którego
przedwcześnie odwołała śmierć. Pibble oczekiwał, że z tych zwałów tłuszczu spojrzą małe, świńskie
oczka, więc napotkawszy łagodne spojrzenie jej smolistych oczu odwrócił głowę, jak zawstydzone
zwierzę.
 Mogę więc uznać, że nikt z was nic nie słyszał?
52
 Mężczyzni nic nie słyszeli.
 Kobiety nic nie słyszały.
 W porządku. A teraz musimy ustalić, czy są pośród was tacy, co nie mogliby tego zrobić. Na
przykład niektórzy śpią pewno we wspólnym pokoju i nie mogliby wyjść bez...
Rozległo się stukanie do drzwi i wszedł Fernham, prowadząc za ramię chłopca.
 Znalazłem go, panie inspektorze, na górze, leżał pod łóżkiem i czytał, zatkawszy palcami uszy.
Myślę, że zwiał z lekcji, panie inspektorze. A poza tym na obu górnych piętrach jest kilkoro
zamkniętych drzwi. Czy je otworzyć?
 Nie, dziękuję, Fernham. To wszystko, na razie. Dobrze się spisaliście. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl