s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

pozostawało mi do zrobienia i tak właśnie postąpiłam. Biedne,
ranne zwierzę zagrzebało się w swojej norze, aby umrzeć -
Eugenia Ronder takiego doczekała się końca.
Wysłuchawszy opowiadania tej nieszczęsnej kobiety
siedzieliśmy czas jakiś w milczeniu. Wreszcie Holmes
wyciągnął swą długą rękę i pogładził jej dłoń z tak oczywistą i
serdeczną sympatią jaką rzadko kiedy komukolwiek okazał.
 Biedna, dziewczyna - rzekł - niełatwo jest zrozumieć
wyroki losu. O ile tam nie czeka nas jakieś zadośćuczynienie,
ten świat jest zaiste okrutnym, żartem. A co się stało z
Leonardem?
 Nigdy go już więcej nie widziałam i nie słyszałam o
nim. To, ćo pozostawił lew, mogło wzbudzić i utrzymać jego
miłość w tej samej mierze, co któraś z tych wynaturzonych,
potwornych kobiet, które obwoziliśmy w naszym cyrku po
całym kraju. Ale nie tak łatwo ginie miłość kobiety. Leonardo
pozostawił mnie na pastwę dzikiej bestii, porzucił mnie w
śmiertelnym niebezpieczeństwie, lecz nie mogłam się zdobyć
na to, aby go posłać na szubienicę. Co do mnie, było mi
wszystko jedno. Cóż może być okropniejszego od mego
obecnego życia? Lecz stałam pomiędzy Leonardem a jego
przeznaczeniem.
 Czy on już nie żyje?
 Utonął miesiąc temu, kąpiąc się w Mafgate. O jego
śmierci dowiedziałam się z gazet.
 A co on zrobił z tą naśladującą pazury lwa maczugą?
To jest najbardziej interesujący szczegół w pani opowiadaniu.
 Nie wiem. Niedaleko naszego obozu była głęboka,
częściowo wypełniona wodą glinianka. Może tam na jej dnie...
 Teraz to już nie ma znaczenia. Sprawa jest
bezprzedmiotowa i zamknięta.
- Tak - odpowiedziała kobieta - sprawa jest zamknięta.
Powstaliśmy, kierując się ku drzwiom, lecz coś w jej
głosie
zwróciło uwagę Holmesa, gdyż szybko odwrócił się ku
niej.
 Własne życie nie do pani należy - rzekł. - Odebrać
go tobie nie wolno.
 Moje życie nie może się przydać nikomu.
 Skąd ta pewność? Przykład cierpliwości i pokory w
cierpieniu jest sam w sobie najcenniejszą z nauk dla tego
niecierpliwego świata.
Kobieta odpowiedziała strasznym gestem. Podniosła
woalkę i podeszła ku światłu.
- Wątpię, czy pan zdoła ha mnie patrzeć.
Był to zaiste do głębi wstrząsający widok. %7łądne słowa
nie są w stanie opisać rysów twarzy, która właściwie nie
istnieje. Dwoje żywych, pięknych, czarnych oczu patrzących
spośród strzępów ciała potęgowało jeszcze grozę tego zjawiska.
Holmes podniósł rękę ruchem wyrażającym litość i protest, po
czym obaj wyszliśmy z pokoju...
Gdy po dwóch dniach zaszedłem do mego przyjaciela,
wskazał mi, nie bez pewnej dumy, małą niebieską butelkę
stojącą na jego kominku. Wziąłem ją do ręki. Czerwona
nalepka wskazywała na jej trującą zawartość. Otworzyłem
butelkę i poczułem przyjemny migdałowy zapach.
 Kwas pruski? - zapytałem.
 Tak. Otrzymałem tę butelkę w dzisiejszej poczcie
wraz z kartką, na której było napisane:  Posyłam panu moją
pokusę. Pójdę za pańską radą . Domyślamy się obaj nazwiska
tej dzielnej kobiety, która do mnie tę kartkę wysłała.
Przeł. Jan Meysztowicz
GARBUS
Pewnego letniego wieczoru, parę miesięcy po moim
ślubie, siedziałem przy kominku, dopalając ostatnią łajkę i
drzemiąc nad jakąś powieścią, miałem bowiem tego dnia bardzo
wyczerpującą pracę Moja żona już poszła na górę do sypialni, a
brzęk zamykanych drzwi wejściowych upewnił mnie, że służba
również udała się na spoczynek Wstałem z krzesła i wytrząsałem
właśnie popiół z fajki, gdy nagle usłyszałem dzwięk dzwonka.
Spojrzałem na zegar. Był kwadrans na dwunastą. O tak
póznej porze nie mógł przyjść żaden gość Raczej był to pacjent i
być może czekało mnie całonocne czuwanie. Z kwaśną miną
wyszedłem do przedpokoju i otworzyłem drzwi. Ku memu
zdumieniu na progu stał Sherlock Holmes.
 Ach, Watsonie - powiedział - miałem nadzieję, że nie
będzie za pózno, aby się z tobą zobaczyć.
 Mój drogi przyjacielu, proszę, wejdz.
 Jak widać, jesteś zaskoczony i nie ma się co dziwić.
Odczuwasz jednak ulgę, mniemam Hm! Wciąż jeszcze palisz tę
mieszankę z Arkadii jak za kawalerskich czasów, co? Nie można
się omylić, widząc ten puszysty popiół na twojej marynarce
Aatwo zgadnąć, że nawykłeś do noszenia munduru. Watsonie
Nigdy nie będziesz mógł uchodzić za prawdziwego cywila,
dopóki zachowasz zwyczaj noszenia chustki do nosa w rękawie.
Czy mógłbyś mnie dzisiaj przenocować?
 Z przyjemnością.
 Mówiłeś mi, że dysponujesz jednoosobowym
kawalerskim pokojem gościnnym. Widzę, że w chwili obecnej
nie masz u siebie żadnego gościa płci męskiej. Twój wieszak mi
to zdradził.
 Będę zachwycony, jeżeli zatrzymasz się u mnie.
 Dziękuję Wobec tego zajmę wolny kołek.
Zauważyłem z przykrością, że był u ciebie pracownik
brytyjskich zakładów usługowych. Zwiadczy to o jakimś
nieszczęściu. Mam nadzieję, że wodociąg nie nawalił?
 Nie. Gaz.
- Ach, tak. Pozostawił na linoleum ślady dwóch gwozdzi
od buta akurat w miejscu, gdzie pada światło. Nie, dziękuję,
jadłem kolację w Waterloo, ale z przyjemnością wypalę fajkę w
twoim towarzystwie.
Podałem mu mój kapciuch, a on usiadł naprzeciw mnie i
przez pewien czas palił w milczeniu. Wiedziałem, że tylko
ważna sprawa mogła go do mnie sprowadzić o tej porze,
czekałem więc cierpliwie, aż sam do niej przystąpi.
 Widzę, że jesteś obecnie bardzo zajęty pracą
zawodową - powiedział, patrząc na mnie przenikliwie.
 Tak, miałem ruchliwy dzień - odrzekłem. - Być może, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl