s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

wysokim, pryszczatym młodzieńcem o jasnym teutońskim obliczu. W tej chwili miotał grozne
spojrzenia, które nie wróżyły przychylności.
George poczuj ulgę i zaczął zachowywać się z całkowitą swobodą, kiedy zorientował
się, że żaden z gości nie przypomina owego jegomościa, z którym zetknął się na dworcu
Waterloo.
- Proszę, usiądzcie panowie. Miło mi panów poznać. Może drinka?
Starszy mężczyzna podniósł rękę w geście protestu.
- Dziękujemy, lordzie Rowland. Mamy niewiele czasu. Chcemy usłyszeć pańską
odpowiedz na jedno pytanie.
- Doprawdy uprzejmie z pana strony, że wyniósł mnie pan do godności para - wtrącił
George. - Przykro mi, że panowie się nie poczęstują. A cóż to za doniosłe pytanie?
- Lordzie Rowland, opuścił pan Londyn w towarzystwie pewnej damy. Tutaj przybył
pan sam. Chcemy wiedzieć, gdzie znajduje się owa dama.
George powstał.
- Nie rozumiem pytania - powiedział chłodno, przybierając ton bohatera powieści. -
%7łyczę panom dobrej nocy.
Z pewnością pan rozumie - wybuchnął nagle młodszy mężczyzna. - Rozumie pan
doskonale. Co pan zrobił z Alexą?
- Proszę się uspokoić - wymamrotał drugi. - Błagam, niech pan się uspokoi.
Zapewniam panów - odezwał się George - że nie znam damy o tym imieniu. Zaszła
jakaś pomyłka. Starszy mężczyzna przypatrywał mu się badawczo.
Wykluczone - rzucił sucho. - Pozwoliłem sobie przejrzeć książkę hotelową. Wpisał się
pan jako George Rowland z Rowland's Castle. George spłonął rumieńcem.
- Mały żart z mojej strony - wyjaśnił niepewnie.
- Kiepski wykręt. Nie będziemy owijać w bawełnę. Gdzie jest Jej Wysokość?
- Jeśli ma pan na myśli Elizabeth...
Młodzieniec rzucił się do przodu z rykiem wściekłości.
- Bezczelna świnia! Wyrażać się o niej w ten sposób!
- Mam na myśli - powiedział drugi spokojnie o czym pan doskonale wie, Wielką
Księżnę Katonii Anastasię Sophię Alexandrę Marię Helenę Olgę Elizabeth.
Och! - westchnął bezradnie pan Rowland.
Usiłował przypomnieć sobie wszystko, co wiedział o Katonii. O ile pamięć go nie
zawodziła, było to małe królestwo gdzieś na Bałkanach, w którym toczyła się rewolucja. Z
wysiłkiem przywołał się do porządku.
- Niewątpliwie mamy na myśli tę samą osobę - powiedział wesołym tonem. - Tylko ja
nazywam ją Elizabeth.
- %7łądam satysfakcji - warknął jasnowłosy młodzian. - Będziemy walczyć.
- Walczyć?
- W pojedynku.
- Nigdy nie biorę udziału w pojedynkach - odparł stanowczo pan Rowland.
- Dlaczego? - spytał gniewnym głosem ten drugi.
- Boję się, że mógłbym zostać ranny.
- Ach tak? Więc przynajmniej dam ci w nos.
Młody człowiek wściekle rzucił się do przodu. Trudno było zobaczyć, jak to się
dokładnie stało, ale zamiast zadać cios, nagle zakreślił swym ciałem w powietrzu półkole i
upadł na ziemię z głuchym łoskotem. Po chwili podniósł się, oszołomiony, z podłogi. Pan
Rowland posłał mu uśmiech.
- Powiedziałem - zauważył - że zawsze bałem się zostać ranny. Doszedłem zatem do
wniosku, że dobrze zrobię ucząc się ju-jitsu.
Zapadło milczenie. Dwóch cudzoziemców patrzyło z niedowierzaniem na
sympatycznie wyglądającego młodego człowieka, który pod pozorami łagodności mógł
skrywać taką niebezpieczną siłę. Poszkodowany był wprost blady z wściekłości.
- Pożałujesz tego - wycedził przez zęby. Starszy z nich usiłował zachować spokój.
- Czy to jest pana ostatnie słowo, lordzie Rowland? Odmawia pan informacji o miejscu
pobytu Jej Wysokości?
- Sam nie mam o nim pojęcia.
- Nie spodziewa się pan chyba, że w to uwierzę.
- Niepoprawny z pana niedowiarek.
- Na tym nie koniec - wymamrotał młodzian, potrząsając głową. - Jeszcze pan o nas
usłyszy.
Kiedy obaj mężczyzni wyszli, George przetarł ręką czoło. Wydarzenia toczyły się w
oszałamiającym tempie. Zdał sobie sprawę, że został wmieszany w europejski skandal
największego kalibru.
- To może nawet oznaczać następną wojnę - skwitował optymistycznie, szukając
wzrokiem czarnobrodego mężczyzny.
Kiedy dojrzał go w rogu poczekalni, odetchnął z ulgą i zajął miejsce w przeciwległym
kącie sali. Po kilku minutach mężczyzna z czarną bródką wstał i udał się na górę. George
podążył za nim i zobaczył, że wszedł do swego pokoju i zamknął drzwi. Ponownie wydał
westchnienie ulgi.
- Muszę się wyspać - wymamrotał. - Naprawdę muszę.
Nagle przyszła mu do głowy straszna myśl. A jeśli mężczyzna zorientował się, że jest
śledzony? Jeśli wymknie się z pokoju nocą, kiedy on będzie sobie spał w najlepsze? Po chwili
zastanowienia George wpadł na pomysł poradzenia sobie z tym problemem. Spruł skarpetkę,
uzyskując w ten sposób włóczkę w naturalnym kolorze. Po cichutku wyszedł z pokoju i za
pomocą papierowego przylepca przyczepił jeden jej koniec do dolnej framugi drzwi
nieznajomego. Następnie pociągnął nitkę wzdłuż korytarza do swojego pokoju, gdzie na jej
końcu powiesił srebrny dzwoneczek - pamiątkę po ubiegło-nocnej zabawie. Wykonanie tego
przedsięwzięcia dostarczyło mu niemało satysfakcji. Jeśli czarnobrody spróbuje opuścić
pokój, George zostanie natychmiast ostrzeżony dzwiękiem dzwonka.
Po uporaniu się z tym problemem, George, nie tracąc już więcej czasu, położył się do
łóżka. Paczuszkę umieścił troskliwie pod poduszką i popadł w chwilową zadumę. Jego myśli
przedstawiały się następująco:  Anastasia Sophia Marie Alexandra Olga Elizabeth. Do licha, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl