s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spojrzenia i spuścił wzrok.
Zaczerwienił się.
ROZDZIAA PITY
POKÓJ KAMERDYNERA
A może byśmy tak obejrzeli pokój Ellisa? zaproponował Satterthwaite śmiejąc się w
duchu. Widok sir Charlesa, który spiekł raka, był niezwykle zabawny.
Cartwright podchwycił zmianę tematu.
Doskonale. Właśnie chciałem pana do tego namówić.
Oczywiście pokój został już przeszukany przez policję.
Policja&
Sir Charles Aristide Duval pogardliwie machnął ręką. Ze zdwojoną energią rzucił się w
swoją role, by jak najszybciej zatrzeć ślady krepującego dlań incydentu.
Policjanci to zakute pały stwierdził. Czego szukali w pokoju Ellisa? Dowodów
winy. My będziemy szukać dowodów jego niewinności, czyli czegoś dokładnie przeciwnego.
Jest pan do końca przekonany, że Ellis jest niewinny?
Jeśli nie mylimy się co do Babbingtona, musi być niewinny.
Tak, zresztÄ…&
Satterthwaite nie dokończył. Zamierzał powiedzieć, że jeśli Ellis okazałby się
notorycznym przestępcą, rozszyfrowanym przez doktora, którego w rezultacie zabił, cała
sprawa stałaby się nieznośnie nudna. W porę jednak przypomniał sobie, że sir Bartholomew i
sir Charles byli przyjaciółmi, i przeraził się własnym, nie ujawnionym na szczęście, brakiem
taktu.
Pokój Ellisa na pierwszy rzut oka nie wróżył specjalnych rewelacji. Ubrania w komodzie i
szafie we wzorowym porządku. Dobrze skrojone garnitury z naszywkami różnych firm
krawieckich, a więc rzeczy używane, które kamerdyner otrzymywał w rozmaitych sytuacjach.
Podobnie z bielizną. Buty, wyglansowane do połysku, stały na prawidłach.
Satterthwaite wziął do ręki jeden but i mruknął:
DziewiÄ…tka, tak, dziewiÄ…tka.
Spostrzeżenie to prowadziło co prawda donikąd, bowiem odciski stóp nie grały roli w tej
sprawie.
Nigdzie nie było służbowego uniformu Ellisa, co oczywiście wskazywało na to, że
kamerdyner w nim się oddalił. Satterthwaite uznał to za znamienne.
Każdy człowiek przy zdrowych zmysłach przebrałby się w zwykłe ubranie.
Tak, to dziwne& Zupełnie jakby w ogóle nie wyjechał& Ale to przecież nonsens.
Szukali dalej. Nie trafili na żadne listy czy papiery, wyszperali tylko wycinek z gazety o
leczeniu odcisków i anons o zbliżającym się ślubie córki diuka.
Na stoliczku leżał bibularz, stała buteleczka atramentu. Ani śladu pióra. Sir Charles
podniósł bibularz do lustra. Nic z tego jeden arkusz był bardzo zużyty gmatwanina
nieczytelnych znaków, atrament wypłowiały ze starości.
Jedno z dwojga dywagował Satterthwaite. Albo wcale tutaj nie pisał listów, albo
nie używał bibuły. Bibularz jest mocno zużyty. O! zawołał nagle i wskazał z pewnym
tryumfem na ledwo zauważalne w gąszczu znaków słowa L.Baker . To nie Ellis używał
bibularza.
Dziwne& dziwne powiedział powoli sir Charles.
Dlaczego?
Normalny człowiek pisuje od czasu do czasu listy&
Nie kryminalista.
Tak, zapewne. Coś tam musi z nim być nie w porządku, skoro w ten sposób się ulotnił.
Ale nie on zabił Tollie ego.
Robili teraz oględziny podłogi, unieśli dywan, zajrzeli pod łóżko. Poza plamą z atramentu
przy kominku nie znalezli nic, zupełnie nic. Pokój kamerdynera kompletnie zawiódł ich
oczekiwania.
Wychodzili zbici z tropu, zgaszeni, ich energia detektywistyczna na razie prysła. Myśleli
sobie zapewne, że w książkach to wygląda znacznie lepiej.
Zamienili jeszcze kilka słów z resztą służby, wystraszonymi dziewczętami pełnymi
nabożnej czci dla pani Leckie i Beatrice. Nie posunęli się jednak ani o krok.
Wreszcie zdecydowali, że pora wracać.
I co, Satterthwaite? zagadnął sir Charles, kiedy szli wolno przez park. (Samochód
Satterthwaite a miał podjechać po nich do stróżówki). Nic pana nie uderzyło, absolutnie
nic?
Satterthwaite głęboko się zamyślił. Nie spieszył się z odpowiedzią, zwłaszcza że coś
powinno przecież zwrócić jego uwagę. Przyznać, że cała wyprawa okazała się
nieporozumieniem, było mu bardzo nie w smak. Przypomniał sobie zeznania wszystkich
służących po kolei zawierały nader skąpe informacje.
Trafnie podsumował je sir Charles: panna Wills była wścibska, Angela Sutcliffe w szoku,
Cynthia Dacres niewzruszona, a kapitan Dacres upił się. Mało tego, bardzo mało, chyba że
Freddie Dacres pijąc zagłuszał wyrzuty sumienia. Satterthwaite wiedział jednak, że Dacres na
co dzień nie stroni od kieliszka.
I co? powtórzył niecierpliwie sir Charles.
Nic wyznał niechętnie Satterthwaite. Możemy tylko wysnuć jeden pewny
wniosek na podstawie wycinka z gazety: Ellis cierpiał na odciski.
Sir Charles uśmiechnął się krzywo.
Całkiem logiczna konkluzja. Obawiam się jednak, że niewiele wnosi.
Satterthwaite przyznał, że istotnie niewiele.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]