s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lubię to przyznał radośnie. Marilyn wywróciła oczami.
Dzisiaj proszę się zachowywać grzecznie surowo przykazała mu
Marilyn, gdy otworzyły się drzwi i weszła Pam.
Może przeszkadzam?
Poddaję się jęknęła rozpaczliwie Marilyn. Z wami dwojgiem
nie mam żadnych szans. Okręciła się na obcasie i wyszła do pokoju z
wysoko uniesioną głową.
Był zimny bufet. Potem słuchano muzyki i tańczono. Marilyn
zachowywała należny dystans do Marka i za każdym razem, gdy Mark się
do niej zbliżał, stała otoczona wianuszkiem młodych ludzi. Ale taka ciągła
czujność była niesłychanie męcząca.
Dopiero około północy nadarzyła się sposobność opowiedzenia Pam o
nowej pracy. Ktoś puścił płytę z kolędami. Większość gości siedziała i
rozmawiała przyciszonym głosem.
Chyba wreszcie dostałam pracę powiedziała bez żadnych wstępów
Marilyn. Po prostu natychmiast musiała się z kimś tą nowiną podzielić.
Pam, która usiadła na podłodze opierając się plecami o kolano Scotta,
uśmiechnęła się radośnie.
Fantastycznie! Gdzie?
Siedząc tyłem do reszty towarzystwa, Marilyn nie zauważyła, że stanął
za nią Mark.
Cóż to ja słyszę? powiedział, siadając na dywanie obok Marilyn i
spoglądając tęsknym wzrokiem na wielką poduszkę, na której siedziała
Marilyn.
Marilyn zamierza zasilić szeregi pracobiorców zażartował Scott.
O! Błękitne oczy Marka dosłownie przeszyły ją na wylot. W
jakiej firmie?
Kiedy podała mu nazwę towarzystwa ubezpieczeniowego, zmarszczył
czoło.
To ogromna spółka. Dla kogo ma pani pracować? Odpowiedz Marilyn
była tak krótka, jak to tylko
możliwe. Im mniej powiedziała Markowi, tym lepiej. Ale nie miała
pojęcia, jak uniknąć konkretnych pytań Marka, żeby obecni nie uznali, że
jest wobec niego nieuprzejma. Natomiast on doskonale o tym wiedział i
potrafił wykorzystać sytuację.
RS
90
Skoro tylko nadarzyła się okazja, Marilyn zmieniła temat.
Jak myślicie, czy przed świętami spadnie jeszcze śnieg?
Lecz nim jeszcze ktokolwiek miał szansę jej odpowiedzieć, Mark rzucił
kolejne pytanie.
Prawdopodobnie wyprowadzi się pani do Bostonu. Kiedy zamierza
nas pani opuścić?
Za jakieś trzy tygodnie. Dziś odbyłam dopiero wstępną rozmowę.
Dlatego nie mogłam się jeszcze rozejrzeć za stałym mieszkaniem.
Wstała pośpiesznie.
Przepraszam, muszę na chwilę wyjść. Z tymi słowami uciekła do
łazienki.
RS
91
ROZDZIAA 10
Kiedy w trzy dni pózniej przyszedł list z Bostonu, Marilyn nie mogła
uwierzyć własnym oczom.
Czytała go wiele razy, wciąż na nowo, aż w końcu kartka wysunęła się z
jej drżącej ręki na podłogę.
Towarzystwo ubezpieczeniowe nie miało dla niej posady! Z
ubolewaniem poinformowano ją, że choć wykazała się odpowiednimi
kwalifikacjami, wybrano inną kandydatkę. Oczywiście, jej podanie zostanie
włączone do akt, aby ewentualnie w przyszłości można było do niej wrócić
itd.
Marilyn bezradnie rozejrzała się po pokoju, zastawionym częściowo już
zapakowanymi kartonami. Na szczęście nie zaczęła jeszcze większych
przygotowań.
Podniosła list i przeczytała go jeszcze raz. Co się mogło stać? Przecież
niemal na sto procent obiecano jej tę pracę. Zaraz, zaraz, co powiedział
mister White? Sprawdzimy pani referencje, a potem zawrzemy ostateczną
umowę.
Referencje.
Marilyn poczuła lodowaty dreszcz na plecach. Przypomniała sobie party
u Pam, w czasie którego Mark zdecydowanie i uparcie wypytywał ją o
wszystkie szczegóły na temat nowej pracy.
Nie. Przecież to śmieszne przypuszczenie! Dlaczego Mark miałby jej w
ten sposób szkodzić?
Postanowiła wyjaśnić sprawę natychmiast, zanim opuści ją odwaga.
Szybko odszukała telefon towarzystwa ubezpieczeniowego i zadzwoniła.
Mister White był niestety nieobecny. Kiedy jego sekretarka spytała,
czym może służyć, Marilyn skorzystała z okazji:
Miss Cameron? Tu Marilyn Douglas. Poznałyśmy się w ubiegłym
tygodniu, kiedy rozmawiałam z mister White'em w sprawie posady
sekretarki. Właśnie otrzymałam list informujący, że zatrudniono kogoś
innego. Wiem, że nie ma takiego zwyczaju, proszę mnie nie uważać za
natarczywą, ale chciałabym się dowiedzieć, co się stało. Mister White
przyrzekł mi tę posadę.
Prawie nie robiła przerw dla nabrania oddechu, żeby sekretarka nie
mogła wpaść jej w słowo.
To dla mnie bardzo ważne, miss Cameron. Sekretarka udzieliła
odpowiedzi, jakiej można się było spodziewać.
RS
92
Bardzo mi przykro, ale nie wolno mi podawać takich informacji, miss
Douglas. Czy nie wystarczą pani wyjaśnienia zawarte w liście mister
White'a?
Miss Cameron, nie zamierzam składać odwołania. Jestem skłonna
uwierzyć, że ktoś inny bardziej niż ja nadawał się na tę posadę. Ale po
prostu chciałabym wiedzieć, czy coś zrobiłam nie tak jak trzeba. Wkrótce
znów będę miała kilka rozmów kwalifikacyjnych. Nie chciałabym
powtórzyć tego samego błędu.
Laura Cameron współczuła tej młodej kobiecie, która mówiła tak
poważnym głosem. Wiedziała, co to znaczy chodzić z jednej rozmowy na
drugą i żyć w ciągłej niepewności.
Właściwie nie powinnam tego mówić, miss Douglas. Ja też nie jestem
zbyt dokładnie poinformowana, ale sądzę, że jedna z pani referencji okazała
się niezadowalająca.
Marilyn podziękowała sekretarce. Zgrzytając zębami rzuciła słuchawkę
na widełki.
Ten łajdak! Ten przeklęty, podstępny łajdak!
To mógł być tylko on. Oprócz referencji miała jeszcze świadectwo
dyrektorki szkoły dla sekretarek. A ta kobieta zawsze miała o niej jak
najlepsze zdanie.
A zatem to Mark sprawił, że mister White zwątpił w jej umiejętności. To
on odebrał jej tę szansę. Och, gdy tak teraz tu był, już ona by mu pokazała!
Szybkim krokiem podeszła do stoliczka przy oknie i gwałtownym
ruchem wyjęła z wazonu naręcze czerwonych róż. Wyrzuciła je do kubła na
śmieci.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]