s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Masz rację - stwierdziła Laura, z determinacją wprowadzając wózek do sklepu. - Chyba już czas,
żebym wróciła do świata. Zrobimy pierwszy krok.
Jeff wszedł do mieszkania i zatrzymał się w progu, wciągając w nozdrza rozkoszny aromat
dochodzÄ…cy z kuchni.
Boże, pomyślał, jak wiele się zmieniło. Zaledwie przed kilkoma tygodniami wracał do pustych
ścian, kolacji z mikrofalówki i wypożyczonego filmu wideo. Domowe szczęście. Kto by się
spodziewał, że to takie przyjemne?
Z kuchni dobiegało gaworzenie Mirandy i śpiew Laury. Jeff z uśmiechem rzucił czapkę na stół i
przeszedł przez salon. Na progu kuchni stanął jak wryty.
- Cześć - powiedziała Laura. - Nie słyszałam, kiedy wróciłeś.
Zaskoczony Jeff omiótłją wzrokiem od stóp do głów.
Przemiana rozpoczynała się od włosów. Laura podcięła je. Teraz miękko podwijały się tuż nad
ramionami. To jednak nie było jeszcze wszystko.
Ubrana była w brzoskwiniową koszulkę bez rękawów, pod którą wyraznie odznaczały się piersi.
Koszulka kończyła się tuż nad talią. Niżej był pasek nagiej skóry, a pod nim żółte pastelowe szorty,
ciasno opinajÄ…ce biodra.
Jeff potrząsnął głową.
- No, no - mruknął wyschniętymi ustami.
- Dziękuję - rozpromieniła się Laura.
- Z jakiej okazji zrobiłaś te wszystkie zakupy? - zapytał, zastanawiając się, co skłoniło Laurę do
zmiany skóry.
- Bez żadnej okazji - odrzekła, rwąc sałatę na ka-
wałeczki. - Uznałam, że już najwyższy czas. - Zgadzam się - pJparł ją Jeff gorliwie.
- To dobrze. A teraz możesz nakryć do stołu.
Pochylił się z uśmiechem, pocałował czubek głowy Mirandy i sięgnął do szafki po talerze.
Przez cały wieczór Jeff nie mógł oderwać wzroku od Laury. Gdyby ktoś go zapytał, co jadł na
kolację, nie potrafiłby odpowiedzieć.
Od chwili gdy ujrzał ją w nowym wcieleniu, wstąpiła w niego nadzieja. Musiał istnieć jakiś powód
tej przemiany. Jeff miał nadzieję, że Laura zdecydowała się zmienić nie tylko swój wygląd, ale
także życie.
- Czujesz? - zapytała go nagle, marszcząc nos.
- Co? - zapytał nieprzytomnym głosem Jeff, wyrwany z zamyślenia. Pociągnął nosem i on również
zmarszczył brwi. Coś się paliło. - Może zostawiłaś coś na kuchence?
- Nie- rzekła, ale na wszelki wypadek poszła sprawdzić. Wróciła do stołu, potrząsając głową.
Jeff zerwał się z krzesła i szybko obszedł mieszkanie.
Dziwne. Zapach stawał się wyrazniejszy, gdy zbliżał się do drzwi wejściowych. Coś tu było nie w
porzÄ…dku.
A potem usłyszał stłumiony, lecz wyrazny dzwięk i natychmiast uświadomił sobie, co to takiego.
- Alarm przeciwpożarowy na dole. Pali się! - wykrzyknął. W kilku susach dopadł stołu i wydobył
Mirandę z krzesełka. Mała zaprotestowała głośnym płaczem, ale Jeff nie miał teraz czasu jej
uspokajać.
Wróciły do niego wspomnienia sprzed lat. Dziwna mieszanka przerażenia i opanowania, paniki i
logiki przejęła władzę nad jego umysłem. Objął dowodzenie odruchowo, jak na polu bitwy, gdy
obmyślał najlepszą drogę odwrotu dla swego oddziału. Tylko że teraz chodziło o jego rodzinę.
Poszukał wzrokiem Laury. Policzki miała pobladłe, a oczy rozszerzone ze strachu.
- Bez paniki - zawołał. Pochwycił jej wzrok i dopiero wtedy mówił dalej: - Prawdopodobnie mamy
mnóstwo czasu. Musimy wyjść na zewnątrz. Chodz.
Laura posłusznie skinęła głową, odwróciła się i ruszyła do sypialni.
- Gdzie ty idziesz? - zawołał za nią Jeff.
- Po kurtkÄ™ Mirandy.
- Daj spokój z kurtką - zaprotestował. Podbiegł do niej, pochwycił ją za rękę i pociągnął w stronę
wyjścia. - Musimy jak najszybciej wydostać się z budynku. Tylko to jest ważne!
PrzyciskajÄ…c do piersi wyrywajÄ…cÄ… siÄ™ MirandÄ™, Jeff przystanÄ…Å‚ w progu i dotknÄ…Å‚ drewnianych
drzwi. B yły chłodne. Odetchnął z ulgą. Przynajmniej
mógł być pewien, że ściana ognia przed nimi nie odetnie im drogi.
Przekręcił klamkę, wysunął głowę na zewnątrz, żeby sprawdzić sytuację, i wyszedł na korytarz.
- Chodz - zawołał do Laury.
PodeszÅ‚a do niego i wyciÄ…gnęła rÄ™ce po MirandÄ™·
- Ja jÄ… wezmÄ™ - powiedziaÅ‚ Jeff tonem nie dopuszczajÄ…cym· sprzeciwu. - Idz za mnÄ…. Chwyć mnie
za pasek i nie puszczaj.
Cokolwiek miało się zdarzyć, Jeff nie mógł ryzykować, że straci Laurę. Każąc jej trzymać się za
pasek, miał pewność, że przez cały czas będzie wiedział, gdzie ona jest.
Po drodze zastukał do drzwi mieszkania Agnes Butler.
- Agnes! - zawołał i przez chwilę czekał na odpowiedz. Gdy niczego nie usłyszał, wytłumaczył
sobie, że starsza pani na pewno wyszła już z budynku. Nie mógł dłużej czekać. Instynkt kazał mu
przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo Laurze i Mirandzie.
Trzecie drzwi na piętrze były szeroko otwarte. Widocznie lokator wybiegł na zewnątrz w popłochu,
nie zawracając sobie głowy ich zamykaniem.
Jeff szedł szybko po wyłożonym chodnikiem korytarzu. Dziwne, pomyślał. Nigdy wcześniej ten
korytarz nie wydawał mu się aż tak długi. Cała wieczność minęła, nim dotarł do schodów.
Naraz coś przyciągnęło jego uwagę. Na końcu korytarza, tuż przy windzie, nad schodami unosił się
słup dymu. Jeff poczuł ucisk w piersi. Usta miał zupełnie wyschnięte.
Szarobłękitna wstążka wiła się pod sufitem i skręcała w głąb korytarza, w stronę jego mieszkania.
Przenikliwy sygnał alarmu przeciwpożarowego był teraz wyrazniejszy. Brzmiał jak jęki
potępionych.
Przełamując strach, Jeff wbiegł prosto w smugę dymu. Nie było innego wyjścia. Nie mogli użyć
windy. Musieli zejść na dół po schodach.
- Jeff - zawołała Laura z napięciem - dziecko! Zadławi się dymem!
Dym był już teraz na poziomie ich twarzy i z każdą chwilą opadał coraz niżej. Jeff wiedział, że już
wkrótce nie będą mogli zaczerpnąć tchu.
- Nic jej się nie stanie! - odkrzyknął, przyciskając buzię Mirandy do swojej piersi. - Trzymaj głowę
nisko! Pochyl siÄ™. Idziemy!
Zgarbieni, wbiegli na schody, przedzierając się przez dym. Szare smugi wiły się wokół nich jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl