s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

tylko niesamowitym sykiem zastępującym Chupwalom mowę; kiedy jeńcy znalezli się
o metr od czarnych odrzwi, zatrzymano ich i chwycono za ręce. Wrota się otwarły.
 Stało się  pomyślał Harun.
Zza drzwi wyszedł wątły, cherlawy urzędasek, tak samo nędzny i śliski jak pozo-
stali; tak samo, ale i nie tak samo, bo na jego widok Chupwalowie zaczęli się kłaniać
i na wyścigi szurać nogami; owym mizernym indywiduum był bowiem nie kto inny,
tylko osławiony Herezjarcha Bezabana, Khattam-Shud, Wielkie Straszydło we własnej
osobie!
 Więc to on? To ma być on?  pomyślał Harun, lekko zawiedziony.  Ten nędzny
facecik? Co za rozczarowanie .
Tu jednak nastąpiła kolejna niespodzianka: Herezjarcha przemówił. Nie syczał jak
jego pachołcy, nie chrypiał ani nie bulgotał jak Cienisty Wojownik, lecz mówił wyraz-
183
nie, choć stale na jednej nucie, tak monotonnie, że nikt by nie zapamiętał tego głosu,
gdyby nie należał on do potężnej i groznej Osobistości.
 Szpiedzy  rzekł Khattam-Shud płaskim tonem.  Cóż za nudny melodramat.
Wodny Dżinn z miasta Gup i nieco rzadszy okaz: młody osobnik, który przybywa od
 tych z dołu , jeśli się nie mylę.
 A więc na tym polega ta wasza milcząca heca  ze sporą dozą odwagi powiedział
Jesli.  Właściwie to całkiem typowe, normalka, zwykła rzecz: Wielka Biurwa robi
akurat to, czego innym zabrania. Zwolennicy pieczętują sobie wargi, a ona gada jak
najęta.
Khattam-Shud udał, że nie słyszy. Harun wpatrywał się w niego, a zwłaszcza w kon-
tur jego sylwetki, i w końcu się upewnił, że postać Herezjarchy ma tak samo mętny, nie-
wyrazny zarys jak wszystko, co dotychczas widział na pokładzie Czarnego Statku, który
słusznie wydał mu się cienisty.  To oczywiste  zadecydował.  Stoję przed Cieniem
Herezjarchy, z którym Khattam-Shud nauczył się rozłączać. Przysłał tutaj swój Cień,
a sam został w Cytadeli Chup . Zapewne tam właśnie zmierzały w owej chwili wojska
Gupców, a z nimi Raszid, ojciec Haruna.
184
Jeśli chłopiec trafnie się domyślił, że ma przed sobą uczłowieczony cień, a nie czło-
wieka, który stał się cieniem, to Khattam-Shud istotnie musiał władać potężną magią;
nadał sobie bowiem postać tak dokładnie trójwymiarową, że widać było, jak rusza ocza-
mi.  Nigdy w życiu nie widziałem takiego cienia  przyznał Harun; czuł coraz wyraz-
niej, że stoi oko w oko z Cienistym Sobowtórem Herezjarchy, przybyłym na Czarnym
Statku do Starej Strefy.
Chupwala, który zabrał Dudkowi Allemu sztuczny mózg, wysunął się naprzód
i z ukłonem wręczył zdobycz Khattam-Shudowi. Herezjarcha jął lekko podrzucać me-
talowy sześcianik, mrucząc:
 No, zaraz się dowiemy, na czym polegają te Działania Przez Swą Złożoność
Niewytłumaczalne. Już ja je wytłumaczę, jak tylko rozbierzemy tę skrzynkę na części.
Nie ma obawy.
Harunowi mignęła myśl, od której zakręciło mu się w głowie. Khattam-Shud był do
kogoś podobny.  Przecież ja go znam  z najwyższym zdumieniem pomyślał chłopiec.
 Już go kiedyś spotkałem. To się wydaje niemożliwe, ale tak właśnie jest. Skądś go
znam, i to bardzo dobrze .
185
Herezjarcha podszedł do Haruna i spojrzał mu prosto w twarz.
 Co cię sprowadza tu do nas na górę?  spytał wciąż tym samym niezwykle pła-
skim tonem.  Pewnie pogoń za Opowieściami.  Wyraz  opowieści wymówił tak,
jakby to było najbrzydsze, najbardziej haniebne słowo w ludzkim języku.  No i po-
patrz, w co się przez nie wplątałeś  dodał.  Rozumiesz? Wszystko, co się zaczyna
od opowieści, kończy się szpiegostwem, a to poważny zarzut, mój chłopcze, trudno
o poważniejszy. Trzeba było stąpać obiema nogami po ziemi, ale ty wolałeś chodzić
z głową w chmurach. Trzeba było trzymać się faktów, ale ty się nałykałeś opowieści.
Trzeba było siedzieć w domu, ale ty się wybrałeś na księżyc. Opowieści czynią zamęt.
Ocean Opowieści to Ocean Zamętu. Wytłumacz mi, co komu po opowieściach, które
nawet nie są prawdziwe?
 Znam cię  krzyknął Harun.  Ty i on to jedna i ta sama osoba. Nazywasz
się Sengupta, ukradłeś mi matkę, a tę grubą panią zostawiłeś samą. Jesteś zasmarkany,
zapluty, nędzny, skąpy, lepki i śliski urzędas. Gdzie ją schowałeś? Może ją więzisz na
tym statku! No, dalej! Oddaj mi ją.
186
Wodny Dżinn delikatnie przytrzymał go za ramiona. Harunem wstrząsał gniew i nie
tylko gniew. Jesli poczekał, aż chłopiec się uspokoi.
 Harunie, to nie ten facet  powiedział łagodnie.  Może i wygląda kubek w ku-
bek tak samo, podobny do tamtego jak dwie krople wody, istny sobowtór; ale wierz mi,
chłopcze, że stoisz przed Khattam-Shudem, Herezjarchą Bezabana.
Khattam-Shud zachowywał się jak typowy urzędnik: nic go nie wzruszało. Prawą rę-
ką wciąż podrzucał roztargnionym gestem skrzynkę z mózgiem Dudka. Wreszcie prze-
mówił tym samym monotonnym, usypiającym głosem, co zawsze.
 Opowieści wypaczyły umysł tego chłopca  oświadczył z powagą.  Zni na
jawie i wygaduje bzdury. Niesforny, rozwydrzony dzieciaku. Czemu miałbym darzyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl