s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

tała w półśnie.
- Nie? Była tutaj z samego rana.
- A skąd wiesz, że to ona?
- Powiedziała mi, że nazywa się Krystian.
- Ach, tak. To dopiero!
- Biedactwo! Wyglądasz jak cień.
Przyjazne słowa sprawiły, że Sara przysunęła się odro-
121
binę do Alfreda. On uniósł jej głowę i podłożył pod nią
swoje ramiÄ™.
Dziewczyna westchnęła z zadowoleniem i zapadła w sen.
ObudziÅ‚o ich mocne pukanie do drzwi. SÅ‚oneczne pro­
mienie przesunęły siÄ™ w inne miejsce, poÅ›rodku Å›ciany sie­
dział gekon. Sara nie wierzyła własnym oczom, że leżała
aż tak blisko Alfreda: jej twarz nieomal dotykała jego szyi.
Ale i on zmieniÅ‚ we Å›nie pozycjÄ™, obejmujÄ…c jÄ… ramiona­
mi, tak jakby się bał, że spadnie z łóżka.
W jednej chwili poderwali siÄ™ na nogi.
- NiesÅ‚ychane! Ja też zasnÄ…Å‚em - wykrzyknÄ…Å‚ zasko­
czony Alfred. - Gdzieś ty schowała klucze?
-Jejku! - zawołała w poczuciu winy. - Chwileczkę, już
otwieram! - krzyknęła do osoby stojÄ…cej za drzwiami, jed­
nocześnie wyciągając z torebki klucze od pokoju.
Za drzwiami czekał cierpliwie chłopiec hotelowy.
- Telegram do pana Eldena.
- Dziękuję - odpowiedział i przyjął list.
Podszedł do okna, przeczytał wiadomość i bez słowa
wręczył ją Sarze.
Była to depesza z norweskiej policji kryminalnej.
Dotyczy przesianego zdjęcia. Kato Helmuth 34 lata.
Skazany za faÅ‚szerstwo, gwaÅ‚t, import narkotyków, nie­
legalne posiadanie broni itd. Podejrzany o przynależność
do grup terrorystycznych i o morderstwo. Poszukiwany
w wielu krajach. Niebezpieczny. Jak najszybciej odesłać
SarÄ™ Wenning do domu. Zachować najwyższÄ… ostroż­
ność, nie aresztować. Złapiemy go na Gardemoen.
- Gardemoen? JeÅ›li znajdzie muszlÄ™, to uda siÄ™ pro­
sto do Anglii!
- Nie pozwolę, żeby ją zdobył.
122
- Czy słyszałeś o nim już wcześniej? - zapytała odda
jÄ…c mu telegram.
- Naturalnie, to jeden z nagrozniejszych przestÄ™p­
ców. UjÄ™cie go to niemal zaszczyt. Ale nie mogÄ™ uwie­
rzyć, że Torii właśnie w nim się kochała. Nic dziwnego,
że dotychczas się pilnował, by nie wchodzić mi w drogę.
- To rzeczywiÅ›cie brzmi koszmarnie - zauważyÅ‚a Sa­
ra. - Kontaktów z terrorystami mogłabym się po nim
spodziewać. Mimo to może być pociÄ…gajÄ…cy, a na piÄ™t­
nastoletniej dziewczynie z pewnością potrafił zrobić
wrażenie.
- Teraz rozumiem, dlaczego podróżuje pod nazwis­
kiem twojego wuja: nie miaÅ‚by najmniejszych szans wy­
dostać się za granicę, gdyby używał własnego nazwiska,
straż graniczna zatrzymałaby go w okamgnieniu. Wybrał
lot czarterowy, gdyż tu kontrola jest ograniczona. Należy
do najbardziej poszukiwanych przestępców. Dobrze, że
tym razem posunÄ™liÅ›my siÄ™ na tyle, że wiemy, z kim ma­
my do czynienia.
Alfred umilkł. Stał długo w zamyśleniu, obserwując
Sarę. W końcu aż musiała zapytać, czy coś jest nie tak.
WzdrygnÄ…Å‚ siÄ™.
- Tak? MyÅ›laÅ‚em o... PiszÄ…, że mam ciÄ™ odesÅ‚ać z po­
wrotem. Teraz nie ma jednak żadnego samolotu do Nor­
wegii, więc może byłoby najlepiej, żebyś przeniosła się
do twojego przyjaciela, do Mount Lavinii?
Sarze zrobiÅ‚o siÄ™ przykro, choć nie bardzo rozumia­
Å‚a, dlaczego.
Zaczęła mechanicznie zbierać ubrania porozrzuca­
ne po pokoju. Nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- ZrobiÄ™ trochÄ™ prania. Masz coÅ› brudnego, to wrzu­
ciłabym to razem do wody?
- Sam piorÄ™ swoje rzeczy.
123
Nalegała jednak:
- Ale ja to zrobiÄ™ z przyjemnoÅ›ciÄ…. MuszÄ™ trochÄ™ od­
reagować.
- Dobrze, wez wiÄ™c to - powiedziaÅ‚, wrÄ™czajÄ…c jej ko­
szulÄ™.
Sara znalazła niewielką torbę z proszkiem, wsypała do
miski i zalała wodą. Nerwowymi ruchami tarła ubrania
tak energicznie, że aż woda rozpryskiwaÅ‚a siÄ™ na wszyst­
kie strony.
Alfred stał przy drzwiach.
- Nie bardzo rozumiem, co miałaś na myśli, mówiąc
 odreagować".
Z natury Sara byÅ‚a opanowanÄ…, zrównoważonÄ… oso­
bÄ…, ale teraz kompletnie straciÅ‚a grunt pod nogami. Chwy­
ciła namoczoną koszulkę i cisnęła ją w kierunku Alfreda.
Całkiem zaskoczony, złapał ją w ostatniej chwili
i spokojnie odłożył na miejsce.
- Czy teraz już odreagowałaś? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl