s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

głodem. Proszki i mikstury wypluwam, na ile to tylko możliwe przeszkadzam w trakcie
zabiegów. Jestem złośliwa, oporna i krnąbrna. Każda interwencja personelu to kolejne starcie,
konfrontacja wrogich sił.
Teraz to już naprawdę muszą mnie kontrolować, pilnować, ale sami mnie przyrównali do
tych bezwolnych, groznych dla siebie i otoczenia nieszczęśników. Podniecam się do walki, coraz
bardziej zacinam się w swym zacietrzewieniu, uporze. Nie rozczaruję ich. Chcieli wariatki, to
będą ją mieć.
Wiem, że to tylko nie przynosząca mi chluby zwykła dziecinada. Nie czuję się jednak na
siłach, aby zareagować mądrzej, bardziej dojrzale. Na okazany mi brak jakiegokolwiek respektu
odpowiadam tym samym. To wszystko, na co mnie w tej chwili stać. Czuję się nieszczęśliwa.
%7łołądek ściska mi się z głodu, bezradność dokucza, szarpie nerwy, przymus podporządkowania
przygniata boleśnie, dla mojego nadwrażliwego ego jest jak gwałt.
Zamknięta, odizolowana od świata, bez możliwości skonsultowania się z kimkolwiek, nie
mam już zupełnie do kogo się zwrócić. Myślałam o skontaktowaniu się z psychiatrą, miłą
lekarką, która zna mnie lepiej niż tutejsi szarlatani, gdyż mnie leczyła od ponad sześciu lat.
Zaszło fatalne nieporozumienie, nie zasłużyłam, aby się tu znalezć. Niech mi więc teraz pomoże,
interweniując, abym mogła stąd wyjść. Gotowa jestem biegać do niej, choć to pod górkę i siedem
razy w tygodniu, a nawet więcej jeśli będzie trzeba, jak również skrupulatnie zażywać wszelkie
lekarstwa z precyzją alchemika. Zrobię wszystko, aby tylko stąd się wyrwać i jak najszybciej
zapomnieć, że w ogóle kiedykolwiek tu trafiłam.
Moje pomysły też się okazują w swojej prostocie i naiwności dziecinne. Powyższy projekt,
przysłowiowa ostatnia deska ratunku szybko i ostatecznie został unicestwiony. Wszelkie prośby
i argumenty napotykają mur nie do przebicia, jakby rzucał grochem o ścianę. I znów ten
przeklęty regulamin: żadnych telefonów, interwencji z zewnątrz, konsultacji. Moja lekarka
zrobiła już swoje, przysłała mnie tu. Podsumowanie logiczne, nic dodać, nic ująć. Po czym
przeszliśmy do pogróżek.
Zostałam ostrzeżona, że cały tutejszy personel zaczyna mieć mnie już serdecznie dosyć.
Moje coraz to nowe, a wszystkie jednakowo głupie pomysły, ciągłe pretensje, bojkoty
i histeryczne napady stanowczo przebierają miarę. Zmuszę ich w końcu do zastosowania
przewidzianych dla takich przypadków represji. Nie mają w zasadzie nic przeciwko wariatom,
natomiast muszą to być wariaci zdyscyplinowani, spokojni. Mam więc przestać wierzgać
i zawracać im głowę, a przede wszystkim wreszcie zacząć się leczyć. Na początek, jeśli odważę
się nie zjeść dzisiejszej kolacji, zostanę od jutra przeniesiona do gabinetu zabiegowego, gdzie
będę dokarmiana dożylnie. Przyszłam tu jako chora, mogę stąd wyjść jedynie uzdrowiona. Jeżeli
odrzucę proponowaną mi kurację, o poprawie nie ma mowy, będą mnie tak leczyć do usranej
śmierci. Chyba, że o to mi chodzi. Im nie zależy, mają tu również przypadki dozgonne.
Wcale nie przesadzam. Wojna na całego, prawdziwa wolna amerykanka, wszystkie chwyty
dozwolone. Grozby, szantaż, opieprzanie, wszystko do kupy. Jestem jak ten toporny, zawalisty
kloc, którego ślepa nieopatrzność rzuciła pod nogi ludziom mądrym, aktywnym
i przedsiębiorczym i jedynie oni są w stanie zadecydować, co można z taką zbędną przeszkodą
zrobić. Kloc może jedynie leżeć jak ten głupi, oj, bo głupi i czekać.
I ja tak właśnie się czuję, całkowicie zależna od mniej lub bardziej mi znanych, ale
jednakowo mądralińskich medyków. Już oni postanowili, co jest dla mnie niezbędne, najlepsze
i tylko oni mogą orzec, czy jestem gotowa do podjęcia życia na zewnątrz poza ochronnym
klinicznym kloszem czy nie. A zanosi się, że potrzymają mnie pod tym kloszem dość długo. No
pewnie, czysta kalkulacja. Nie wypuszczą mnie tak łatwo z ręki, tracąc głupio klientkę, od której
można za leczenie i odpowiednio długi pobyt wycisnąć kupę grosza. Co tam grosza, to musi być
mała fortuna. Już przy samym wpisie żądają czeku  kaucji na okrągłą sumkę czterech tysięcy
franków. A to tylko początek. Cała taka przyjemność będzie kosztować pewnie tyle, co dobry
używany samochód. W świecie wolnego kapitału i komercji nie ma żartów. Załamałeś się,
rozregulowałeś, jesteś we wszystkim do kitu, to teraz płać.
A ja rozregulowałam się nie na żarty. Jest mi tak bardzo zle. Jest mi strasznie. Aż boję się
pomyśleć o dniach, które mnie tu jeszcze czekają. Na próżno staram się nad sobą zapanować.
Czuję się jak ryba złapana w sieci, która zanim się podda i zaśnie na dobre, rozpaczliwie walczy
i bezsilnie się miota. Najbardziej przerażające jest jednak to, że od kiedy tu jestem, mój stan się
zdecydowanie pogarsza. Dawno nie było ze mną aż tak marnie, to co będzie dalej? Do tego
wszystkiego kończy mi się zapas papierosów. Lada dzień, a mi ich zabraknie. Próbuję się trochę
ograniczać, ale i tak wiem, że palę więcej niż kiedykolwiek w życiu. Trudno walczyć z nałogiem,
gdy jest się w gównie po uszy.
Najbardziej dokuczliwy jest brak wieści z domu. To już drugi tydzień, a nie mam od swoich
żadnego znaku, wiadomości. Jak oni żyją? Jak sobie radzą? Za oknami drzewa pokryte szronem,
a ja nawet nie zdążyłam przygotować poupychanej po walizkach cieplejszej odzieży. Wysłałam
list ze szczegółowymi instrukcjami, ale czy w ogóle dojdzie? Czuję się jak kryminalistka
aresztowana wskutek popełnionego przestępstwa, która swym karygodnym czynem naraziła na
wstyd i cierpienie swoje niewinne dzieci. Och, żeby móc chociaż je zobaczyć, przytulić, bo
wytłumaczyć im to wszystko, co z mojego powodu właśnie nam się zdarza, obawiam się, byłoby
bardzo trudno. Tak mi ciężko i tęskno. Rozpaczliwy niepokój rwie serce.
Aatwo radzić mądrej pani doktor, aby się odciąć, odizolować, zapomnieć, przestać myśleć.
A przecież twierdzi, że i ona jest matką. Mądra, bo sama zrównoważona i zdrowa. Zawsze
najłatwiej jest radzić. Pouczający był jej wykład, niby logiczne i zasadne udzielane przez nią
wskazówki. Tyle że jakże trudne do zrealizowania, a w szczególności przy wysoce
niesprzyjających kondycjach psychicznych, przy silnych emocjonalnych zaburzeniach.
Z jej argumentacji czarno na białym wynika, że taki pacjent z dnia na dzień, z godziny na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl