s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzieciątka. Laleczki te poruszały się i przemawiały, jakby odczuwały naprawdę miłość, nie-
nawiść i dumę. Z równą łatwością wyrażały radość, jak ból i tak zręcznie naśladowały rze-
czywistość, że słuchaczom wyciskały łzy z oczu lub pobudzały do śmiechu. Zazulka oklaski-
wała gorąco te widowiska. Nie cierpiała z całej duszy lalek przedstawiających despotów i
tyranów. Serce jej wzbierało za to litością dla cudnych księżniczek, owdowiałych i trzyma-
nych w niewoli. Każda z nich, chcąc uratować swoje dziecko, zmuszona była poślubić okrut-
nika, który uczynił ją wdową.
Przedstawienia te nigdy nie nużyły Zazulki, gdyż lalki odgrywały coraz to nowe role. Słu-
chała także koncertów i uczyła się grać na lutni, na wioli, na teorbanie, na lirze i na kilku in-
nych jeszcze instrumentach. Po paru latach Zazulka już dobrze grała, a widowiska teatralne,
odgrywane przez laleczki, zaznajomiły ją z obyczajami ludzi i ich życiem. Król Mikrus nie
opuszczał żadnego przedstawienia ani koncertu, ale wpatrywał się tylko w Zazulkę, gdyż mi-
łość ku niej zabrała mu z czasem całą duszę.
Płynęły dni i miesiące, płynęły lata, a Zazulka wciąż przebywała wśród karzełków. I cho-
ciaż dzień każdy przynosił jej nowe rozrywki, tęskniła nieustannie za ziemią. Wyrastała na
prześliczną pannę, a szczególne koleje życia kładły dziwny cień na jej twarzy, czyniąc ją
jeszcze milszą dla oka.
21
ROZDZIAA DWUNASTY
w którym skarbiec króla Mikrusa jest jak najdokładniej opisany
Sześć lat upłynęło od czasu, gdy Zazulka zamieszkała wśród karzełków. Pewnego razu
król Mikrus zawezwał ją do swego pałacu i w jej obecności rozkazał skarbnikowi odsunąć
duży kamień, który zdawał się być wmurowany w ścianę, ale w rzeczywistości był tylko o nią
oparty. Wszyscy troje weszli w czarną paszczę lochu, zwężającego się w szczelinę skalną tak
ciasną, że dwie osoby nie mogły tam iść obok siebie. Król Mikrus postępował przodem, tuż
za nim szła ciemnym korytarzem Zazulka trzymając się poły monarszego płaszcza. Długo tak
szli w milczeniu. Miejscami ściany skalne zbliżały się ku sobie tak bardzo, że Zazulka oba-
wiała się, iż uwięznie na zawsze między nimi, nie mogąc się ani cofnąć, ani iść naprzód. A
płaszcz królewski mknął wciąż przed nią wąską i ciemną ścieżyną. Wreszcie Mikrus dotarł do
drzwi kutych w brązie i otworzył je. Buchnęło oślepiające światło.
Maleńki królu Mikrusie! wykrzyknęła Zazulka. Dziś dopiero widzę, jak piękną rze-
czą jest światło!
Król Mikrus ujął jej rękę i wprowadził ją do sali, skąd płynął blask, po czym rzekł:
Spójrz!
W pierwszej chwili Zazulka nic zobaczyć nie mogła, gdyż cała ta olbrzymia komnata,
wsparta na potężnych marmurowych kolumnach, jaśniała od podłogi do powały jaskrawym
lśnieniem złota.
W głębi sali na podwyższeniu zbudowanym z błyszczących rzezbionych kamieni, opra-
wionych w złoto i srebro, wznosił się tron z kości słoniowej i złota, z baldachimem z przej-
rzystej emalii. Stopnie tronu były zasłane przepięknie haftowanym kobiercem. Z obu Jego
stron, z olbrzymich waz, cyzelowanych niegdyś przez największego artystę plemienia kra-
snoludków, wystrzelały dwie potężne palmy, mające przeszło trzy tysiące lat. Król Mikrus
zasiadł na tronie, po czym skinął na Zazulkę, by stanęła po jego prawicy, i rzekł:
Zazulko, oto mój skarbiec. Wybierz sobie z niego, co ci się podoba!
Marmurowe kolumny obwieszone były ogromnymi puklerzami kutymi w złocie. Promie-
nie słońca odbijały się od nich rzucając snopy iskier. Na końcach skrzyżowanych lanc i mie-
czów płonęły migotliwe błyski. Stoły pod ścianami skarbca uginały się od ciężaru pucharów,
dzbanów, kielichów mszalnych, monstrancyj, czerpaków i kubków ze złota, rogów z kości
słoniowej ujętych w srebrne pierścienie, olbrzymich flasz z kryształu górskiego, ozdobnych
mis złotych i srebrnych, puzderek, relikwiarzy w kształcie kościółków, kadzielnic, zwiercia-
deł, świeczników i kaganków przedziwnie wyrobionych z najcenniejszych metali. Były tam
również małe kadzielniczki w kształcie dziwacznych potworków, służące do spalania wonno-
ści. Nie brakowało i szachów wyrzezbionych z księżycowego kamienia.
Wybieraj, Zazulko powtórzył król Mikrus.
Ale Zazulka patrzyła w górę, bo przez otwór w powale widać było błękit nieba; pojęła na-
gle, że wszystkie te skarby zawdzięczają swój blask światłu słonecznemu, i wyrzekła tylko te
słowa:
Maleńki królu Mikrusie, pozwól mi wrócić na ziemię. Wtedy król Mikrus skinął na
skarbnika, który spiesznie uniósł ciężkie draperie odsłaniając olbrzymią skrzynię zbrojną w
żelazne sztaby i najdziwniejsze okucia. Skoro odchylił wieko skrzyni, trysnęło z niej tysiące
promieni o prześlicznych tęczowych barwach. Biły one z drogich kamieni artystycznie oszli-
22
fowanych. Król Mikrus zanurzył w skrzyni ręce i poprzez jego palce jęły przelewać się świe-
tlistą burzą fiołkowe ametysty i szmaragdy o troistej naturze: jedne ciemnozielone, drugie
koloru miodu i trzecie beryle mieniące się błękitem, zsyłające piękne sny. Były tam
wschodnie topazy i purpurowe rubiny, piękne jak krew mężnych rycerzy. Ciemne szafiry i
szafiry bladoniebieskie. Były tam hiacynty, turkusy, akwamaryny, syryjskie granaty i opale,
w których grały łagodne barwy świtu. Wszystkie te kamienie były najczystszej wody i świe-
ciły cudownym blaskiem. Pośród tęczowych ogni wielkie diamenty rzucały oślepiające iskry.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]