s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie mam na to czasu. ZresztÄ… nigdy mnie to nie
pociÄ…gaÅ‚o. To moja siostra, Izzy, celuje w zÅ‚ym zacho­
waniu.
- Naprawdę? Trudno mi w to uwierzyć.
- Dlaczego myÅ›lisz, że nawet gdybym to robiÅ‚a, mia­
łabym ochotę z tobą o tym rozmawiać?
- PowinnaÅ› skoncentrować siÄ™ na tym, co mówi instru­
ktorka - powiedział z satysfakcją. - Ta uprząż jest bardzo
ważna. Może uratować ci życie.
W odpowiedzi zamruczaÅ‚a coÅ› tylko pod nosem. Do­
minik zdusiÅ‚ uÅ›miech, starajÄ…c siÄ™ ze wszystkich siÅ‚ prze­
obrazić w pilnego ucznia. Nie było to łatwe, gdyż kobieta,
która nie była Jemima, zbyt mocno go fascynowała,
a ponadto doskonale znał zasady, o których mówiła ich
instruktorka.
Izzy natomiast zamiast skupić siÄ™ na jej sÅ‚owach, my­
ślała o Dominiku. Choć wyglądał jak hollywoodzki boha-
SOPHIE WESTON
76
ter, wcale się tak nie zachowywał. Przyglądał się jej, jakby
byÅ‚a jakimÅ› obiektem pod mikroskopem. Pod jego wzro­
kiem czuła się nieswojo.
- Nie gap się na mnie, tylko słuchaj, co do nas mówią
- powiedziaÅ‚a ostro. - Inaczej nie dowiesz siÄ™, czym ry­
zykujesz.
Jego brwi uniosły się, a w kącikach oczu pojawiły się
zmarszczki. Zmiał się z niej.
Izzy ostentacyjnie zwróciła się w stronę instruktorki.
- Nie, nie miałam urazu kręgosłupa. Moje ciśnienie
jest prawidłowe i nie choruję na serce ani na padaczkę.
Nie, nie jestem w ciąży.
Usłyszała obok jakiś dzwięk. Spojrzała na Dominika
Templetona-Burke'a, który zdjął wreszcie okulary. Miał
szarozielone oczy, które patrzyły na nią z rozbawieniem.
- Nie bądz niemądra, Sally - powiedział, nie spuszczając
wzroku z Izzy. - Modelki, które aktualnie są na topie, nie
zachodzą w ciążę. To mogłoby zaszkodzić ich karierze.
Izzy omal się nie zakrztusiła. Z trudem udało jej się
zachować kamienną twarz.
- Widzę, że wiele wiesz o modelkach.
- To chyba wszyscy wiedzÄ…?
- Ale nic nie wiesz o mnie  powiedziaÅ‚a, nie zastana­
wiając się nad swoimi słowami. W tych okolicznościach
nie były one chyba najwłaściwsze.
- Niech zgadnÄ™. OdkÄ…d ostatni raz trzymaÅ‚em ciÄ™ w ra­
mionach, przeszłaś na buddyzm. I teraz interesują cię tylko
sprawy dotyczÄ…ce ducha.
- Odkąd ostatni raz trzymałeś mnie w ramionach? -
powtórzyła osłupiała.
- A wiÄ™c zapomniaÅ‚aÅ› - powiedziaÅ‚ peÅ‚nym dramaty­
zmu głosem.
ZAKOCHANY PODRÓ%7Å‚NIK
77
Izzy poczuÅ‚a, że robi jej siÄ™ niedobrze. A wiÄ™c on i Je­
mima musieli być kochankami. Jak sobie z tym poradzi?
Jedynym pocieszeniem byÅ‚ fakt, że jak dotÄ…d nie zauwa­
żył, iż nie jest Jemima.
Trzymaj siÄ™ tego, Izzy.
- Zapominam wielu mężczyzn - powiedziała chłodno.
Ich instruktorka parsknęła śmiechem. Najwyrazniej
dobrze znaÅ‚a Dominika. Może sama byÅ‚a kiedyÅ› jego ko­
chankÄ…?
- Punkt dla niej, Dom - powiedziała ze śmiechem.
On też siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚, choć gdy popatrzyÅ‚ na Izzy, do­
strzegła w jego oczach zamyślenie.
- Czy to wszystko? - spytała, celowo go ignorując.
- Jeszcze tylko podpis - kobieta podała jej formularz.
- A potem założycie uprząż i jazda do góry.
Izzy podpisała się, cały czas czując na sobie wzrok
Dominika Templetona-Burke'a. Och, Boże, czyżby miÄ™­
dzy nim a Jemima były jakieś niedokończone sprawy?
Jakaś kłótnia? Patrzył na nią jak świadek zbrodni, który
próbuje wskazać podejrzanego pośród innych.
Co jeszcze może ją spotkać?
Odrzuciła do tyłu włosy. Swoje niezwykłe, połyskujące
w słońcu, miękkie jak jedwab włosy. Wiedziała, że ludzie
je pamiętają. Były to włosy renesansowej piękności, które
dzisiejszego dnia bÅ‚yszczaÅ‚y w peÅ‚nym sÅ‚oÅ„cu jak rozto­
piona miedz. Może jeśli uda jej się przykuć jego uwagę
do włosów, nie zauważy, że jest zbyt wysoka, zbyt ciężka
i mocno zbudowana, by być Jemima.
- Jestem gotowa - powiedziaÅ‚a, czujÄ…c jak wÅ‚osy opa­
dajÄ… jej na nagie ramiona.
Patrzył na jej włosy.
Stanął tuż za nią, położył rękę na jej plecach, a drugą
SOPHIE WESTON
78
zebrał włosy w garść. Dobrze. Tak długo, jak długo patrzy
na nią przez pryzmat pożądania, nie będzie robił żadnych
porównań.
Problem polegaÅ‚ na czym innym. Nie tylko on odczu­
wał pożądanie. Nieoczekiwanie zadrżała pod wpływem
jego dotyku.
Niech to diabli!
- Proponuję, abyś je związała. Jeśli zaplączą się
w uprząż, możesz mieć poważne kłopoty - powiedział
zimnym głosem.
Wyciągnęła włosy z jego ręki i odsunęła się.
- Dziękuję - odparła lodowato.
- Masz rację, Dom - gdzieś z zaświatów dobiegł ją
głos Sally. - Dać pani elastyczny bandaż?
Dom ponownie parsknął śmiechem. Dlaczego ten facet
tak jÄ… irytuje? Jak Å›mie zachowywać siÄ™ wobec niej, a ra­
czej Jemimy, protekcjonalnie? Nie cierpiała go.
- Dziękuję, ale poradzę sobie.
Miała w torebce długą spinkę, którą nosiła na własny
użytek. Wyjęła ją teraz i upięła włosy w ciasny węzeł.
Dom nie spuszczał z niej wzroku. Wiedział, że na nią
patrzy. Czuła na sobie jego spojrzenie.
- Od dawna wspierasz akcje dobroczynne?
- Co?
- Zapewne nawet nie wiesz, po co dziÅ› skaczesz, mam
racjÄ™?
Nie mogła zaprzeczyć.
- Co się z tobą stało, Jemmy? - spytał nagle.
Jemmy? Powiedział do niej Jemmy?
Popatrzyła na niego, marszcząc brwi.
- Nie przypominam sobie, żebyś była tak żądna sławy,
skarbie - dotknÄ…Å‚ lekko jej policzka.
ZAKOCHANY PODRÓ%7Å‚NIK 79
ZabrakÅ‚o jej powietrza w pÅ‚ucach i przez chwilÄ™ pomy­
ślała, że się udusi.
Kto z kim zerwał? Czy chce mnie zrzucić z tego mostu
w odwecie za coś, o czym nie mam pojęcia?
A jeśli coś zle zrozumiałam, a oni wcale ze sobą nie
zerwali?
Pomocy!
- Nie patrz tak na mnie, skarbie. Wszystko będzie
dobrze. Ty będziesz krzyczeć, ja bezpiecznie sprowadzę
ciÄ™ na ziemiÄ™, zrobiÄ… nam fotografiÄ™ i po sprawie.
- A potem umrę ze wstydu - dodała. - W razie czego
zawsze mogÄ™ uciec.
- Bardzo praktyczne rozwiÄ…zanie.
Już chciała powiedzieć, że zawsze jest praktyczna, ale
w porę ugryzła się w język. Jeśli znał Jemimę, wiedział, że
w całej Anglii nie ma bardziej beztroskiej kobiety od niej.
- Chodzmy skakać - powiedziała po prostu.
Ponownie ich zważono, zapięto uprząż, a Dominik nie
omieszkał fachowym okiem sprawdzić lin i wszystkich
elementów uprzęży. A potem objął Izzy za ramiona.
Wydała z siebie okrzyk zaskoczenia.
Popatrzył na nią lekko zdziwiony.
- Uspokój się - powiedział, widząc, jak jest spięta.
- Jestem spokojna. Jestem spokojna - powtarzała
z determinacją, starając się przekonać samą siebie, że to
prawda.
Dominik najwyrazniej był tym rozbawiony.
- Podczas skoku będziesz musiała na mnie wisieć.
Równie dobrze możesz zacząć teraz.
- Co takiego?
Popatrzył na nią, a w jego szarych oczach dostrzegła
diabelskie błyski.
SOPHIE WESTON
80
- Na tym polega skakanie w parze. Nie wyjaśnili ci
tego?
- N-nie.
- Ktoś najwyrazniej pokpił sprawę. Zawsze możemy
zrezygnować. Chcesz zjechać na dół?
Pomysł był niezwykle kuszący. Jednak Izzy wiedziała,
czym to groziło. Już widziała jutrzejsze nagłówki w prasie:
 Zaginiona modelka odbywa kuracjÄ™ w jednej z klinik". Je­
mima bardzo by się ucieszyła z takiego obrotu sprawy.
Jeszcze tylko kilka godzin, przekonywała się w duchu.
Dokończ to i po wszystkim. Będziesz wolną kobietą.
- Nie. Dokończymy to, co zaczęliśmy - powiedziała
twardo.
- Grzeczna dziewczynka.
Klatka, którą jechali do góry, zatrzymała się i wyszli na
otwartÄ… platformÄ™. CzekajÄ…cy tam na nich ludzie zwracali
się do niej uprzejmie, ale nieco lekceważąco. Z Domem
rozmawiali jak z równym sobie. Miała wrażenie, że jest
zbędnym bagażem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl