s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cych tylko dlatego, że zbyt dosłownie traktujesz instrukcje, to całkiem inna.
Gówno. Bliscy przyjaciele mojej dupy. Idziesz, bo chcesz nas sprawdzić
u twojego kumpla przemytnika. Oparła stopę o zakurzony stolik w stylu Kan-
dinsky ego.
Case, stary druhu, wygląda na to, że twoja towarzyszka jest uzbrojona. I ma
w głowie sporą ilość silikonu. O co ci właściwie chodzi? Upiorne chrząknięcie
Deane a zawisło między nimi.
Zaczekaj, Julie. Zresztą i tak wejdę sam.
Możesz być tego pewien, synu. Nie zgodziłbym się na nic innego.
Dobra powiedziała. Idz. Ale tylko pięć minut. Potem wejdę i wychło-
dzę twojego kumpla permanentnie. A przy okazji, spróbuj się trochę zastanowić.
Nad czym?
Dlaczego właściwie robię ci przysługę. Odwróciła się i wyszła, mijając
stosy pojemników konserwowanego imbiru.
Obracasz się w dziwniejszym niż zwykle towarzystwie zauważył Deane.
Julie, ona sobie poszła. Wpuścisz mnie? Proszę.
Zgrzytnęły rygle.
Powoli, Case ostrzegł głośnik.
Włącz sprzęt, Julie. Wszystko, co masz w biurku rzucił Case, siadając
na kręconym krześle.
Zawsze jest włączony odparł uprzejmie Deane, wyjmując rewolwer zza
rozłożonej starej maszyny do pisania. Wymierzył w Case a. Rewolwer był potęż-
ny: magnum z odpiłowaną lufą. Wycięto też przednią część osłony spustu, a kolbę
owinięto czymś, co przypominało starą taśmę klejącą. Case pomyślał, że w wy-
pielęgnowanych palcach Deane a broń wygląda dziwacznie.
To tylko na wszelki wypadek, rozumiesz. Nic do ciebie nie mam. A teraz
mów, czego chcesz.
Potrzebna mi lekcja historii, Julie. I informacja o kimś.
Coś się ruszyło, synu? Deane miał na sobie pasiastą koszulę w cukier-
kowych barwach, z kołnierzykiem białym i sztywnym jak porcelana.
Ja, Julie. Wyjeżdżam. Już mnie nie ma. Ale wyświadcz mi jeszcze uprzej-
mość.
Informacja o kim, synu?
Gaijin nazwiskiem Armitage. Ma apartament w Hiltonie.
Siedz spokojnie, Case. Deane odłożył broń i wystukał coś na klawiaturze
małego terminala. Wiesz chyba tyle samo, co moja siatka. Ten dżentelmen
dogadał się chwilowo z Yakuzą, a synowie neonowej chryzantemy mają swoje
30
sposoby ochrony sprzymierzeńców przed takimi jak ja. Wolę się nie przebijać.
A teraz historia. Wspominałeś o historii. Podniósł rewolwer, ale tym razem nie
wycelował go w Case a. O jaką historię ci chodzi?
O wojnę. Byłeś na wojnie, Julie?
Wojnę? Co można o niej powiedzieć? Trwała trzy tygodnie.
Rycząca Pieść.
Słynna sprawa. Nie uczą was tego w szkole? Tuż po wojnie był to cholerny
polityczny futbol. Afera jak Watergate, do samego piekła i z powrotem. Two-
ja góra, znaczy szefowie z Ciągu, dołączyli. . . zaraz, gdzie to było, w McLean?
Wszystko w bunkrach. . . wielki skandal. Zmarnowali sporą porcję młodego, pa-
triotycznego mięsa tylko po to, żeby przetestować jakąś nową technologię. Jak się
potem okazało, wiedzieli o rosyjskiej obronie. Wiedzieli o empach, promienni-
kach impulsów magnetycznych. Ale posłali tych chłopców mimo wszystko, żeby
sprawdzić. Deane wzruszył ramionami. Iwan strzelał do nich jak do kaczek.
Ktoś się wyrwał?
Chryste westchnął Deane. To były ciężkie czasy. Ale chyba tak, paru
się udało. Jednej grupie. Przechwycili ruski szturmowiec. Wiesz, helikopter. Dole-
cieli nim do Finlandii. Nie znali kodów wejściowych i po drodze ostro postrzelali
do fińskiej obrony. To byli goście z Oddziałów Specjalnych. Pociągnął nosem.
Szlag by to trafił.
Case przytaknął. Zapach imbiru przyprawiał o mdłości.
Przeżyłem wojnę w Lizbonie. Deane odłożył rewolwer. Piękne miej-
sce.
Byłeś w wojsku, Julie?
Raczej nie. Chociaż widziałem kilka akcji. Uśmiechnął się swym dzie-
cinnym uśmiechem. To wspaniałe, co wojna robi z rynkami zbytu.
Dzięki, Julie. Jestem ci winien przysługę.
Drobiazg, Case. Do zobaczenia.
Pózniej powtarzał sobie, że ten wieczór u Sammiego od początku wydawał się
nie taki, jak trzeba, że wyczuwał to już wtedy, gdy szedł za Molly tamtym koryta-
rzem, rozdeptując warstwę starych biletów i styropianowych kubków. Wyczuwał
śmierć Lindy.
Po spotkaniu z Deane em poszli do Namban, gdzie plikiem nowych jenów Ar-
mitage a spłacił dług u Wage a. Wage był zadowolony, jego chłopcy przeciwnie,
a Molly uśmiechała się z ekstatyczną, dziką intensywnością, wyraznie marząc, by
któryś z nich zrobił pierwszy ruch. Potem zabrał ją do Chat na drinka.
Marnujesz czas, kowboju powiedziała, kiedy z kieszeni kurtki wyjął
ośmiokątną tabletkę.
Niby czemu? Chcesz jedną? Podał jej także.
31
Twoja nowa trzustka, Case. I bezpieczniki w wątrobie. Armitage zaprojek-
tował je, żeby omijały to śmiecie. Stuknęła w ośmiokąt purpurowym paznok-
ciem. Jesteś biochemicznie niezdolny do odlotu na amfetaminie i kokainie.
Szlag. . . mruknął. Spojrzał na tabletkę, potem na nią.
Zjedz. Zjedz nawet tuzin. Nic się nie stanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]