s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwyczajnie spędził kolejny dzień w biurze. Posłał jej jeden z tych seksownych uśmie-
chów, które sprawiały, że ciarki przebiegały jej po plecach.
- Nie śpisz jeszcze - zauważył.
Położył się w ubraniu na łóżku tuż przy niej, po czym odsuwając książkę z jej ko-
micznie sterczącego brzucha, przyciągnął ją do siebie, by pocałować w usta. Pachniał tak
po męsku, tak po swojemu - wodą kolońską, kawą - że niemal odwzajemniła pocałunek.
R
L
T
- Jak ci minął dzień?
- Pracowicie. Idę wziąć prysznic. Nie ruszaj się. Będę za kwadrans.
Nie zamknął drzwi od łazienki i widziała, jak się rozbiera, po czym słyszała, jak
bierze prysznic. Z westchnieniem położyła się na boku, jedynej komfortowej pozycji, i z
napięciem czekała na niego, wpatrując się martwo w jeden punkt.
Z ręcznikiem owiniętym na biodrach Cristiano wyszedł z łazienki. Przystanął w
progu, patrząc na nią z niepokojem. Potrafił wyczuć jej nastrój. Intuicja podpowiadała
mu, że coś jest nie tak.
Przeszedł po pokoju, by znalezć się w zasięgu jej wzroku.
Bethany miała kilka godzin, żeby przemyśleć, jak się uporać z tą sytuacją. Rozwa-
żała opcję, by nic nie powiedzieć, ale odrzuciła ją, bo niepewność zjadłaby ją żywcem.
Ale nie zamierzała histeryzować. Cristiano nie robił dramatów. Bethany uniosła się po-
nownie do pozycji siedzącej.
- Jadłeś coś? - zapytała, nie mogąc oderwać oczu od jego potężnego, boskiego cia-
ła, podczas gdy Cristino wciągał bokserki.
- Na konferencji były kanapki. - Spojrzał na nią podejrzliwie. - O coś ci chodzi.
Może powiedz mi od razu, zamiast owijać w bawełnę?
- Jak spędziłeś dzień?
Cristiano potrząsnął niecierpliwie głową. Miała pretensję, że wyjątkowo musiał
zostać dłużej w pracy?
- Pracowałem. Tym się właśnie zajmuję. Siedziałem naprzeciw śmiertelnie nud-
nych ludzi wbitych w garnitury, sprawdzałem dokumenty, negocjowałem umowę, dopi-
sywaliśmy klauzule. W międzyczasie trzymałem oko na kursie na giełdzie. O dwudzie-
stej trzydzieści jedna z sekretarek wyszła kupić nam kanapki. Zjadłem dwie. Wróciłem
do domu. Wczoraj, kiedy zasypiałaś, byłaś wesoła. Nie spodziewałem cię zastać nie w
humorze.
- To nie jest kwestia moich humorów. Usiłuję się dowiedzieć, jak spędziłeś dzień.
- Właśnie się dowiedziałaś. Chyba że chcesz, żebym się rozwodził nad nudnymi
szczegółami.
- Może tylko nad jednym - odrzekła Bethany, biorąc głęboki oddech.
R
L
T
Cristiano westchnął i spojrzał na nią bez gniewu. Nie miał pojęcia, do czego Bet-
hany zmierza, ale był gotów znieść nawet najgorsze jej humory. W końcu nosiła jego
dziecko i będzie jego żoną.
- Nie mogę się już doczekać.
- Co robiłeś w porze lunchu w towarzystwie innej kobiety? I nie próbuj zaprzeczać.
Widziałam cię.
Cristiano osłupiał. Ze względu na jej ciążę naprawdę starał się panować nad sobą,
ale jeszcze nikt nigdy go nie śledził.
- Nie muszę niczemu zaprzeczać - odpowiedział.
Przez całe swoje dotychczasowe życie nie musiał się nikomu z niczego tłumaczyć.
Owszem, spotykał się wcześniej z wieloma kobietami, ale zawsze wiedział, że kiedy na-
trafi na tę właściwą, łatwo z nich zrezygnuje. I nie mylił się. Koniec tematu.
Jeśli teraz wyraznie nie da Bethany do zrozumienia, że nie zamierza się przed nią z
takich rzeczy tłumaczyć, ich życie szybko zamieni się w piekło.
- Cristiano, to wszystko, ty sam, to dla mnie za dużo - szepnęła Bethany. - To po
prostu za dużo.
- Jak mam to rozumieć?
- To znaczy, że nie mogę za ciebie wyjść.
- To śmieszne. - Starał się, by jego głos był stonowany. - Naprawdę nie powinnaś
się denerwować w tym stadium ciąży.
- Będę się denerwowała, jeśli będę tego chciała! - Wszystkie emocje, jakie kłębiły
się w niej od kilku godzin, znalazły teraz ujście.
Cristiano zacisnął szczęki.
- Czy tak właśnie będzie, Bethany? Mam cię przekonywać do tego małżeństwa za
każdym razem, kiedy zmienisz zdanie albo kiedy najdzie cię gorszy nastrój?
- Nie naszedł mnie gorszy nastrój, Cristiano! Proszę cię tylko, żebyś mi wyjaśnił,
dlaczego skłamałeś, kiedy mówiłeś, co dzisiaj robiłeś. Czy proszę o tak wiele?
- To dla mnie znak, że mi nie ufasz - powiedział Cristiano cicho. - Oskarżasz mnie,
że mam romans, a tak nie jest. Nie wiem, co jeszcze można na ten temat powiedzieć.
R
L
T
A więc dlaczego, zastanawiała się Bethany, Cristiano nie powie jej, co to za kobie-
ta i dlaczego wyszedł z nią w porze lunchu? Jeśli to było tak niewinne, to po co ta tajem-
niczość? Może rzeczywiście nie miał romansu, ale może bawiła go ta myśl? Flirtował z
tą kobietą? Tymczasem Bethany nie chciała, by choć spojrzał na inną kobietę.
- W porządku - wyszeptała.
Nagle poczuła się bardzo zmęczona.
- Jest pózno - powiedział szorstko. - Chodzmy spać.
Ta propozycja brzmiała, jakby mieli pójść spać razem, ale oboje wiedzieli, że tej
nocy, choć w jednym łóżku, będą spali osobno. Głowa Bethany pękała od nadmiaru my-
śli. Ciągle miała przed oczami scenę, którą widziała tego dnia na ulicy. Towarzyszka
Cristiana sprawiała wrażenie niezwykle rozbawionej. Albo Cristiano powiedział właśnie
najśmieszniejszy żart na świecie, albo... No właśnie. Ta kobieta po prostu marzyła o tym,
żeby się z nim przespać. A on z tą swoją swobodną pozą niczym model na okładce ma-
gazynu...
- Pójdę do gabinetu popracować. Zostawię cię, żebyś mogła się uspokoić.
- Nie mów mi, co mam robić - warknęła. - Nie chcę się uspokajać. Chcę porozma-
wiać.
- Albo mi ufasz, albo nie. Owszem, poznałem kobietę w porze lunchu. Nie, nie sy-
piam z nią i ani przez moment nie miałem na to ochoty. Spróbuj zasnąć. I nie martw się,
kiedy po obudzeniu nie zastaniesz mnie w łóżku. Może prześpię się w gabinecie.
Jak tylko wyszedł, Bethany zaczęła płakać. Czy pomyliła się co do niego? %7łądała
wyjaśnień, czy ktoś mógł ją za to winić? Odparła pokusę, by pójść za nim do gabinetu.
Miała jeszcze resztki dumy. Cały czas widziała oczyma wyobrazni Cristiana i tę kobietę.
Tę i setki innych. W przyszłości.
Oprócz tego, że dręczyły ją te wizje, do serca wkradła się niepewność. Czy kiedy-
kolwiek Cristiano ją okłamał? Nigdy. Cristiano wiódł życie według żelaznych zasad.
Niejeden raz miała okazję się o tym przekonać. Nie znosił oszustwa, kłamstwa i udawa-
nia. I nagle miałby robić coś takiego za jej plecami? A mimo to ona nie wahała się go o
to oskarżyć.
R
L
T
W końcu zasnęła, choć poczucie winy nie pozwalało jej spać spokojnie. Obudziła
się o siódmej trzydzieści, żeby się przekonać, że jego część łóżka została nietknięta.
Ogarnęła ją panika. Przespała całą noc, a on może w tym czasie podjął jakieś nie-
odwołalne decyzję. Przypomniała sobie, że powiedziała mu wczoraj, że nie może za
niego wyjść.
Zaczęła go szukać we wszystkich pokojach. Wszystkie łóżka były zaścielone. Czy
to możliwe, że nie spał w domu? Dopiero zapach kawy ściągnął ją do kuchni.
- Już nie śpisz - zauważył z uśmiechem. - Zrobię dla nas śniadanie.
Ulga, jakiej doznała na jego widok, sprawiła, że zrobiło jej się odrobinę słabo.
Usiadła przy kuchennym stole. Cristiano wyglądał niesamowicie. W samych dżinsach, z
rozczochranymi włosami i boso, patrzył na nią wzrokiem, w którym nie było ani cienia
gniewu czy pretensji.
- Dlaczego?
- Nie jesteś głodna?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]