s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mam ci je dać?
O nie odparł wyrostek. Nie przydadzą mi się na
nic. O jedną rzecz tylko dbam, a na nią nie trzeba mi
pieniędzy. Chodzę od wioski do wioski i od wzgórza do
wzgórza, a ilekroć napotkam dobrego koguta, kradnę go i
zabieram do lasu, i trzymam go tam pod koszem, póki nie
zdobędę drugiego dobrego koguta, a wtedy każę im
walczyć. Ludzie powiadają, że jestem głupkiem, i nie
czynią mi krzywdy, ani kiedy proszą, bym coś dla nich
uczynił, to jedynie czasem, bym zaniósł zlecenie. To
dlatego, że jestem głupkiem, posłali mnie po korony: kto
inny ukradłby je; a nie śmieli przyjść sami, gdyż teraz,
gdy już nie jesteś z, nimi, lękają się leśnych rabusiów.
Czy słyszałeś kiedykolwiek, : że gdy chrzczą leśnego
rabusia, wilk jest mu ojcem chrzestnym, a ich prawe ręce
w ogóle nie są chrzczone?
Jeśli nie chcesz wziąć tych koron, mój dobry
chłopcze, lękam się, że nic nie mam dla ciebie, chyba że
chciałbyś wziąć starą zbroję, której już wkrótce nie będę
potrzebował.
Czegoś to chciałem: tak, teraz sobie przypominam
rzekł wyrostek. Chcę, byś mi powiedział, dlaczego
walczyłeś o tak błahą rzecz jak bohaterowie i olbrzymi w
podaniach. Czy rzeczywiście jesteś człowiekiem jak my?
Czy nie jesteś może starym czarownikiem, który mieszka
pośród tych wzgórz, i czy zaraz nie zerwie się wicher i nie
rozsypie cię w pył?
Opowiem ci o sobie odparł rycerz bowiem
teraz, gdy jestem ostatni z bractwa, mogę rzec wszystko i
świadczyć się Bogiem. Spójrz na Różę z Rubinów na
mym hełmie, oto symbol mego życia i nadziei.
Po czym opowiedział wyrostkowi tę oto historię, lecz
z coraz częstszymi przerwami; a słuchając opowiadania,
wyrostek zatknął kogucie pióra w ziemię przed sobą i
poruszał nimi, jak gdyby czyniąc je aktorami w sztuce.
Mieszkałem w pewnej krainie daleko stąd i byłem
jednym z Rycerzy Zwiętego Jana rzekł starzec lecz
byłem jednym z tych w Zakonie, którzy zawsze tęsknią za
żmudniejszym trudem w służbie prawdy, którą pojąć
można tylko w głębi serca. Kiedyś przybył do nas pewien
rycerz z Palestyny, któremu najgłębsza prawda została
objawiona przez Boga samego. Widział on wielką Różę
Ognistą, a Głos z Róży powiedział mu, jak to ludzie
odwrócą się od światłości swych serc i kłaniać się będą
przed porządkiem pozornym i pozorną stałością, a
wówczas światłość zniknie i nikt nie uniknie klątwy,
prócz głupiego dobrego człowieka, który nie umie
myśleć, i zapalczywego złego człowieka, który myśleć
nie chce. Już teraz, powiedział mu Głos, światłość serca
jaśnieje mniejszym blaskiem, a w miarę jak blednie,
zaraza toczy świat zepsuciem; nikt zaś z tych, którzy
jasno widzieli prawdę, nie może wejść do Królestwa
Bożego, znajdującego się w Sercu Róży, jeśli z własnej
woli pozostał w zepsutym świecie; tak więc musi z nich
każdy dowieść swego gniewu przeciwko Siłom Zepsucia,
przez śmierć w służbie Róży. Gdy rycerz z Palestyny
opowiadał nam o tych sprawach, przestwór napełnił się
wonią Róży. Z tego poznaliśmy, że to Głos samego Boga
przemawiał do nas ustami rycerza, więc rzekliśmy mu, by
pokierował nami we wszystkim i nauczył nas, jak być
posłusznym Głosowi. Związał więc nas przysięgą, dał
nam znaki i słowa, dzięki którym mogliśmy się
rozpoznać, nawet po wielu łatach, wyznaczył miejsca
spotkań i rozesłał nas oddziałami po świecie, byśmy
szukali dobrych spraw i ginęli walcząc za nie. Z początku
zamyślaliśmy umrzeć bardziej ochoczo, morząc się
głodem ku czci jakiegoś świętego; lecz on nam
powiedział, iż to jest złe, gdyż czynimy to dla samej
śmierci i w ten sposób wytrącamy z rąk Boga wybór
czasu i sposobu naszej śmierci, a czyniąc to, umniejszamy
Jego moc. Musimy wybrać służbę dla jej doskonałości, i
tylko dla niej, a Bogu pozostawić to, jak na? nagrodzi w
Jemu znanym czasie i sposobie. Pózniej przymusił nas,
byśmy zawsze jadali we dwóch przy stole i śledzili się
nawzajem, abyśmy nie pościli nadmiernie. Lata mijały i
moi towarzysze zmarli jeden po drugim w Ziemi Zwiętej,
wojując przeciw złym ziemskim władcom lub
oczyszczając gościńce od zbójców. Wraz z nimi poległ
rycerz z Palestyny i wreszcie pozostałem sam. Walczyłem
w każdej sprawie, gdzie garstka stawiała czoło tłumowi,
aż włos mój posiwiał i ogarnął mnie wielki lęk, abym nie
zginął w niełasce u Boga. Jednakże, usłyszawszy o tym,
że ta zachodnia wyspa więcej doznaje wojen i grabieży
niż jakakolwiek kraina, przybyłem tutaj i znalazłem to,
czego poszukiwałem. Spójrz! Pełen jestem wielkiej
radości.
Po czym zaśpiewał po łacinie, a w miarę śpiewania
głos jego począł drżeć i słabnąć. Pózniej oczy mu się
zamknęły, a wargi rozchyliły, z czego wyrostek poznał,
że nie żyje.
Opowiedział mi wyśmienitą historię rzekł
wyrostek gdyż była w niej walka, ale niewiele z niej
pojąłem, a także trudno zapamiętać tak długą opowieść.
Ująwszy miecz rycerza, począł kopać grób w
miękkiej glinie. Kopał wytrwale i niemal już kończył
dzieło, gdy kogut zapiał w dolinie poniżej.
Ach powiedział muszę mieć tego ptaka.
I zbiegł wąską ścieżką w dolinę.
Mądrość króla
Królowa Irlandii zmarła w połogu, a dziecko jej
oddano do wykarmienia kobiecie, która mieszkała w
chatce na skraju lasu. Pewnego wieczoru kobieta owa
siedziała bujając kołyskę, dziwując się urodzie dziecka i
modląc się, by bogowie obdarzyli je mądrością równą
urodzie. Rozległo się pukanie do drzwi, więc powstała
zdziwiona, gdyż najbliżsi sąsiedzi byli na dworze króla o
milę stąd, a nastała już noc.
Któż to puka? zawołała, a cienki głosik
odpowiedział:
Otwórz! Jestem staruchą szarego jastrzębia i
przybywam z mroków wielkiego boru.
W przerażeniu odsunęła zasuwę, a szaro odziana
niewiasta, wielce sędziwa i wzrostu słuszniejszego niż
ludzki, weszła i stanęła w głowach kołyski. Piastunka
skuliła się przy ścianie, nie mogąc oderwać oczu od
niewiasty, dostrzegła bowiem w blasku ognia, że głowę
jej w miejsce włosów porastały pióra szarego jastrzębia.
Otwórz! zawołał inny głos. Jestem staruchą
szarego jastrzębia i straż trzymam nad jego gniazdem w
mrokach wielkiego boru.
Piastunka ponownie otwarła drzwi, choć jej drżące
palce zaledwie mogły utrzymać zasuwę. Druga szara
[ Pobierz całość w formacie PDF ]