s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyrazu, w których tak często widziała wyniosły chłód, ale czasem też tęsknotę i żar. O
groźnym, apodyktycznym grymasie jego ust, który ją onieśmielał, i o jego uśmiechu, któ-
ry rozgrzewał jej serce. Jego głos rozbrzmiewał w jej uszach, niski, zmysłowy jak piesz-
czota.
„Jeszcze dziś zabiorę cię w długą podróż".
Niepokój splótł się w jej sercu z nieoczekiwanym uczuciem podekscytowania.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Natasha stanęła przed wielkim lustrem i spojrzała nieufnie na swoje odbicie. Le-
ciutka sukienka z jasnopopielatego jedwabiu odsłaniała ramiona, a jej dopasowany krój
podkreślał wcięcie talii i łuk bioder. Łagodnie rozkloszowany dół kończył się szeroką
falbaną powyżej kolan. To była z pewnością najładniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek mia-
ła na sobie. Tylko że...
Suknia nie należała do niej. Nieśmiało uśmiechnięta Josefina, młodziutka Gre-
czynka o grubych czarnych warkoczach i okrągłych policzkach, trzymała ją przewieszo-
ną przez ramię, kiedy pół godziny wcześniej weszła do kajuty szefa i zastała Natashę
śpiącą w fotelu.
- Dobry wieczór, thespinis. Czas przygotować się do kolacji - szepnęła, wyrywając
ją ze snu. - Kyrios Mandrakis zjawi się niebawem - dodała znacząco.
Natasha nie zamierzała stroić się dla przyjemności pana Mandrakisa, ale miała już
szczerze dosyć ubrania, które nosiła od wyjazdu z Londynu.
W dodatku po upalnym dniu i drzemce w fotelu jej bluzka i spódnica nie sprawiały
wrażenia świeżych. Nie miała więc innego wyjścia, niż przyjąć to, co jej oferowano.
Wzięła chłodny prysznic w przylegającej do sypialni łazience wyłożonej białymi
kafelkami i bambusowym drewnem, a kiedy wyszła, owinięta w czysty frotowy szlafrok,
znalazła się w mocy swojej nieśmiałej, lecz zaskakująco upartej pokojówki. Josefina uło-
żyła jej włosy tak, że spływały grubą, idealnie gładką falą na ramiona, a potem, nie ba-
cząc na jej protesty, wyjęła z kuferka cały arsenał kosmetyków i zajęła się dłońmi i sto-
pami swojej pani.
Po co to wszystko, zżymała się w duchu Natasha, patrząc bezradnie, jak młoda
Greczynka w skupieniu maluje jej paznokcie bladoróżowym lakierem. Upiększona czy
nie, kochanką była przecież beznadziejną. A Alexandros Mandrakis umieścił ją w swoim
łóżku nie ze względu na jej urodę, tylko przez zemstę na rodzinie Papadimosów. Gdyby
wyglądała jak harpia, postąpiłby dokładnie tak samo.
Słońce zachodziło, zalewając niebo złocistym pożarem, kiedy Alexandros Mandra-
kis pojawił się na pokładzie „Selene". Natasha, która czekała samotnie w kajucie, dla za-
bicia czasu przeglądając płyty i książki, usłyszała podniesione męskie głosy, wy-
krzykujące radosne słowa powitania. Zaraz potem na pokładzie zaczęło się zamieszanie.
Kilkuosobowa załoga szykowała jacht do wyjścia na pełne morze.
Kiedy w korytarzu rozbrzmiały szybkie kroki, nagle okropnie stremowana podnio-
sła się z fotela. W następnej chwili Alexandros stanął w drzwiach kajuty. Jest zmęczony,
pomyślała Natasha ze współczuciem, które zupełnie ją zaskoczyło.
Macedończyk zatrzymał się w progu i z wyraźną przyjemnością odetchnął chłod-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]