s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rodzeństwo? Czy dopiero teraz zdali sobie sprawę, że moje dzieci
205
Anula
ous
l
a
and
c
s
wcale nie zginęły? Boże, mam tyle pytań! I żadnych odpowiedzi.
Muszę dotrzeć do Jake'a. Obawiam się, że czasu zostało niewiele.
Od paru miesięcy czuję, że coś się wkrótce wydarzy, ale nie
jestem pewna, czy będzie to coś dobrego czy złego. Moje dzieci... może
je wkrótce znów zobaczę.
Susanna doszła do ostatniego zdania w pamiętniku i, podobnie
jak Vi, miała dziesiątki pytań. Co dalej? Czy Vi odnalazła Jake'a? Czy
to z nim się spotykała, kiedy wyjeżdżała z Kolorado? Kto ją zabił?
Agnes i Oliver? Croft?
Spojrzała na wiszące na łańcuszku pierścionki. Zaczęła je
obracać w palcach, jakby szukała ukrytej w nich odpowiedzi.
Nagle przysunęła je do oczu. W świetle lampy zobaczyła rysę
czy też zadrapanie na większym, który należał do Henry'ego. Z
bijącym sercem zdjęła łańcuszek z szyi. Nie, to nie jest żadna rysa. To
jest wygrawerowany napis.
Poderwała się na nogi i podążyła pośpiesznie do kuchni.
Zdziwiła się, widząc, że słońce już wzeszło.
Po chwili w szufladzie z narzędziami znalazła lupę. Zbliżywszy
się do okna, przyłożyła ją do pierścionka Henry'ego.
- BLUEWATER - przeliterowała szeptem.
Tak, na pewno na pierścionku widniał napis BLUEWATER, po
nim następował szereg cyfr. Kolejny szyfr? Zapisała je na kartce.
Długo się w nie wpatrywała, ale nic jej nie przyszło do głowy. Jeżeli
to jest szyfr, to taki, jakiego nigdy z Vi nie używały. Nie wiedziała
też, co znaczą cyfry na pierścionku. Potem nagle coś ją tknęło.
206
Anula
ous
l
a
and
c
s
Wszystko razem - pierścionki, litery, cyfry oraz pamiętnik - stanowi
klucz! Klucz, który może wyjaśnić zagadkę śmierci Vi i może
również naprowadzić na ślad jej dzieci.
Najwyższy czas przystąpić do działania. Vi zamierzała
skontaktować się z Jakiem Ingramem. Susanna wróciła do salonu i
ponownie przeczytała wycinek z gazety. Na dole zauważyła numer
telefonu. Czyj? Jake'a? Hm, należy sprawdzić.
Drżącą ręką wystukała numer. Siedziała spięta, przyciskając
słuchawkę do ucha. Miała nadzieję, że nie naraża na
niebezpieczeństwo siebie i dziecka. Na drugim końcu linii rozległ się
jeden dzwonek, drugi, trzeci.
207
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA TRZYNASTY
Travis wszedł do kuchni, kiedy rozmawiała przez telefon.
Nieświadoma jego obecności mówiła ściszonym głosem, nerwowo
spoglądając na zegar. Było kilka minut po piątej rano.
- Dobrze, Jake. Spotkajmy się jutro. Może o pierwszej...
Jake. Umówiła się na jutro z jakimś Jakiem. Travis poczuł
bolesny ucisk w piersi. Przestąpił z nogi na nogę. Podłoga
zaskrzypiała. Susanna obróciła się gwałtownie; minę miała taką, jakby
coś knuła. Domyślił się, o co chodzi. Przeniósł spojrzenie z jej twarzy
na brzuch i z powrotem na twarz. Jake. Czyli tak ma na imię ojciec
dziecka.
I umówiła się z nim na jutro.
Nie był w stanie jasno myśleć. Stał bez słowa, uważnie ją
obserwując. Odłożywszy słuchawkę, napotkała jego wzrok.
- To... był mój stary znajomy. Będzie jutro w Kolorado. Prosił,
żebym się z nim spotkała w miasteczku.
Kłamie. Tak wiele kłamstw słyszał z ust Eleny, że bezbłędnie
potrafił wyczuć, kiedy ktoś nie mówi prawdy. Po chwili opuściła
wzrok, jakby nie mogła mu dłużej patrzeć w oczy. Skierował się u
drzwiom, wymyślając sobie w duchu od głupców. Nie chciał
dochodzić prawdy, zastanawiać się, co, jak i dlaczego. Chciał zniknąć,
uciec.
- Muszę iść.
208
Anula
ous
l
a
and
c
s
Przystanął z ręką na klamce. Czekał na jakieś wyjaśnienia.
Dopiero gdy otworzył drzwi, usłyszał ciche:
- Travis?
Nie odwrócił się. Nie chciał, żeby ujrzała w jego oczach nieme
błaganie. Pragnął zostać, pragnął usłyszeć, jak Susanna go o to prosi.
Minęło parę sekund. Nie poprosiła. Najwyrazniej nie wiedziała, co mu
powiedzieć.
W ciszy przekroczył próg i zamknął za sobą drzwi. To jest jej
życie, a on był skończonym głupcem, skoro łudził się, że może
znajdzie się w nim dla niego miejsce.
W Dallas w stanie Teksas Jake długo wpatrywał się w telefon po
tym, jak pożegnał się z Susanną Hobson.
Zginęła. Violet zginęła. Zamknął oczy. Boże kochany. Dopiero
niedawno ją poznał. Tak wiele poświęciła dla swoich dzieci. Teraz nie
żyje; zginęła dlatego, że chciała je znów ratować. Wzdychając ciężko,
przeczesał ręką włosy.
Do pokoju Weszła jego narzeczona, Tara Linden.
- Jake, dobrze się czujesz?
- Nie, niedobrze.
Chciał jej powiedzieć prawdę o swojej przeszłości, o rozmowie,
jaką przed chwilą odbył z pasierbicą Violet. Ale... było to wszystko
zbyt skomplikowane. Zbyt wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi.
- Jake?
Zerknąwszy przez ramię, zobaczył wyraz zatroskania w oczach
Tary.
209
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Przepraszam. Właśnie otrzymałem przykrą wiadomość.
- Mogłabym ci jakoś pomóc? Pokręcił głową.
- Dzięki, ale to sprawa poufna. Nie mogę wchodzić w szczegóły.
- Nie możesz czy nie chcesz? - warknęła.
- Kochanie, przykro mi. Musisz mi zaufać.
- Ostatnimi czasy zbyt często mi to powtarzasz. Obróciwszy się
na pięcie, wyszła z pokoju. Miała dla Jake'a coraz mniej cierpliwości.
Wcale się Tarze nie dziwił. Był tak zajęty, zarówno pracą, jak i próbą
rozwikłania swej przeszłości, że nie miał czasu na nic innego.
Zaniedbywał narzeczoną, która czuła się niepotrzebna. Jednakże
sprawy osobiste muszą poczekać. %7łycie kilku osób jest zagrożone.
Zawahał się, po czym podniósł słuchawkę i wykręcił numer.
Czekały go dziś pilne obowiązki służbowe, ale obiecał Susannie, że
spotka się z nią jutro w Kolorado. Pasierbica Vi ma jakieś ważne
informacje; nie chciała przesyłać ich pocztą. A on pragnął je poznać.
Zaciskając pięści, patrzyła na oddalającą się sylwetkę. Tak
bardzo chciała opowiedzieć mu o przeszłości Vi. Ale bała się. Bała się
tego, że może narazić na niebezpieczeństwo Jake'a, jego braci i
siostry, a także siebie, swoje dziecko i właśnie jego, Travisa. Swoim
milczeniem sprawiła mu ból. Zobaczyła to w jego spojrzeniu, które
znów stało się zimne i nieufne. Powie mu, gdy będzie po wszystkim.
Miała nadzieję, że rozwiązanie zagadki nastąpi niebawem. Na razie
musi uzbroić się w cierpliwość.
Wróciła do gabinetu. Wilgotną ręką zdjęła z szyi łańcuszek z
pierścionkami, włożyła go do pudełka, w którym trzymała pamiętnik i
210
Anula
ous
l
a
and
c
s
notatki, pudełko zaś ukryła w schowku pod schodami. Wiedziała, że
musi zachować spokój.
Jutro. Jutro będzie po wszystkim.
Tej nocy prawie wcale nie spała. Nazajutrz o pierwszej po
południu była kłębkiem nerwów. Kurczowo ściskając palcami
kierownicę, siedziała w samochodzie na parkingu przed szkolnym
boiskiem. Nie chciała spotkać się z Jakiem na ranczu. Chciała, aby jej
dom pozostał czysty, nieskażony.
Obok zatrzymał się samochód. Kiedy mężczyzna siedzący za
kierownicą skinął jej głową, nie miała wątpliwości, że jest to Jake.
Miał takie same oczy jak Vi. Odetchnęła z ulgą i wysiadła, modląc się
w duchu, aby syn Vi nie przywlókł za sobą ogona. Przeszła na tył
samochodu, otworzyła bagażnik i podała Jake'owi pudełko z
pamiątkami po Vi.
Jake wracał do domu pierwszą klasą. Kilka godzin temu spotkał
się z Susanną. Przed chwilą skończył czytać rozszyfrowany przez nią
pamiętnik Violet. Wstrząśnięty lekturą, oparł głowę o fotel i
przymknął oczy. Wnętrze samolotu wypełnił głos stewardesy
informujący pasażerów, że wkrótce samolot wyląduje na lotnisku w
Dallas.
Jake pogrążył się w zadumie. O tym, co przeczytał w
pamiętniku, Violet zamierzała mu powiedzieć, kiedy się widzieli w
Waszyngtonie. Ale bała się. Wróciła do Kolorado - prosto w ramiona
śmierci. Całe szczęście, że Susanna znalazła pamiętnik. Wciąż nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]