s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po raz pierwszy. Uważał jednak, że dziennikarz powinien
zapoznać się z różnymi aspektami biznesu. Z zaskocze
niem stwierdził, że Tori przyjęła to normalnie.
- Czy w swoim stadzie stosujesz sztucznÄ… inseminacjÄ™,
czy też zamrażasz nasienie? - spytała.
- Stosuję obie te metody. A ty skąd masz wiadomości
na temat hodowli bydła?
Tori wzruszyła ramionami.
- Będąc w college'u, pracowałam przez pewien czas
74 Kristi Gold
u hodowcy koni. Nauczył mnie, jak zbierać nasienie od
ogierów. Dużo się nauczyłam. Była to niekiedy niebez
pieczna praca. Szczególnie wtedy, gdy trzeba odprowa
dzić ogiera od klaczy za kółko.
-Odchodził?
- Prawie zawsze, ale kiedyś chwyciłam go, gdy już do
siadł klaczy zamiast manekina. Mogło to być katastrofal
ne w skutkach, ponieważ klacz należała do rasy walijskich
kucyków z rodowodem sięgającym do siedemnastego po
kolenia. Mógł ją zranić.
Chociaż Mitch od lat zajmował się tą robotą, zbierał
nasienie do sztucznej inseminacji nie tylko u bydła, ale
również u koni i znał dobrze fachową terminologię, to ta
ka kompetentna wypowiedz Tori wprawiła go w zdumie
nie. Dodatkowo kontrastowała z jej subtelną urodą.
- Nie będę wypytywał cię o szczegóły tego wydarzenia.
- Nie, lepiej nie pytaj.
- W porzÄ…dku, chodzmy dalej.
Zaprowadził ją do pomieszczenia biurowego, którego
ściany wyłożone były dębowymi panelami, a na nich wi
siało wiele dyplomów oprawionych w ramki. Na biurku
leżały porozrzucane papiery i panował ogólny nieład.
- Tu jest trochę inaczej niż w twoim gabinecie w domu
- powiedziała z wahaniem.
- Bo w domu to mój prywatny gabinet - wyjaśnił. -
A tutaj urzęduje również Buck, a on nie jest zbyt porząd
ny. Bałagani, kiedy bawi się komputerem.
Przez cały czas Mitch pozostawał pod urokiem Tori.
Wywiad z buntownikiem 75
Nie tylko jej urody, ale również osobowości. Z zaskocze
niem stwierdził, że stłumił nawet chęć przespania się z nią.
Po prostu polubił ją nawet bardziej, niż przypuszczał, że
to możliwe. %7łałował, że tak krótko będą razem. Po tygo
dniu powrócą do swych codziennych obowiązków.
- Oczywiście musisz mieć jakiś dobry program rozwoju
gospodarstwa - przywołała go do rzeczywistości.
- Tak. Nasze stado rozrodcze składa się z dwóch buha
jów najwyższej klasy i pięćdziesięciu jałówek.
- To wszystko?
Mitch przesunął się obok niej i usiadł za biurkiem..
-Nie. Potrzebujemy czasami konsultacji fachowców,
ponieważ stosujemy wiele metod, które muszą zapewnić
nam posiadanie doskonałego inwentarza. Poza tym za
trudniam kilku mężczyzn i kobiety do organizacji war
sztatów dla innych farmerów w całym stanie. Uczymy ich,
jak prowadzić program hodowli różnych gatunków bydła.
Rozprowadzamy także instruktażowe kasety wideo i od
powiednie do nich oprogramowanie. Tym zajmuje siÄ™
głównie Rand Wilson.
-Rand?
- Jest moją prawą ręką i czarodziejem komputerowym.
- Przypuszczam, że masz z tego dodatkowe dochody?
- Tak, i to niemałe. Działalność ta przynosi całkiem po
kazne sumy. Dzięki temu mam dość pieniędzy, żeby poma
gać młodym farmerom, którzy zaczynają hodować bydło.
- Jesteś zagadkowy - stwierdziła Tori. - Jesteś prawdzi
wym renesansowym kowbojem.
Kristi Gold
76
- Jestem po prostu działaczem. Zawsze taki byłem.
Czy zawsze? Teraz stał się innym człowiekiem. Za każ
dym razem, gdy Tori na niego spojrzała, czuł się bliski
szaleństwa, nie mówiąc o tym, co się z nim działo, kiedy
patrzył, jak przygryza dolną wargę. Miał trzydzieści trzy
lata, a zwariował na punkcie kobiety, której prawie nie
znał, chociaż czasami zdawało mu się, że zna ją znacznie
dłużej niż trzy dni.
Tori podeszła do okna wychodzącego na padok.
- O, widzÄ™ konia na padoku.
Mitch stanął tuż za nią.
- To mój Ray. Buck podarował mi go na siedemnaste
urodziny. Niedługo będzie musiał przejść na emeryturę.
- Wygląda, że jest w dobrej formie.
Mitch przeciągnął ręką po plecach Tori i poczuł, że na
tychmiast odpowiada na jego dotknięcie. Musiał przytu
lić się do niej bardzo mocno, zanim zdecydowała się do
niego odwrócić. Skrzyżowała ręce na piersi, jakby była to
tarcza chroniÄ…ca jÄ… przed nim.
- W porzÄ…dku, jesteÅ› biznesmenem odnoszÄ…cym sukce
sy, masz wspaniały dom i prawdopodobnie ze cztery sy
pialnie.
- I może cztery łazienki? - dodał.
- Pewnie planujesz rodzinę i dużo dzieci.
- Tego nigdy nie było w moich planach.
- Dlaczego?
- Bo nigdy nie przywiązywałem wielkiego znaczenia do
małżeństwa.
Wywiad z buntownikiem
77
- Twoi rodzice byli szczęśliwą parą.
- Tak, zanim mój ojciec...
- Zanim co zrobił?
- Nie chcę o tym mówić.
Tori westchnęła.
- Trudno, nie będę o to pytała, jeśli jest to dla ciebie
przykry temat.
- To jest już za mną.
- Ale nie możesz o tym zapomnieć, prawda?
- Tori - powiedział z ostrzeżeniem w głosie.
- Wiem, wiem. Nic osobistego. - Nawinęła na palec
kosmyk włosów. - Co jeszcze chcesz mi pokazać?
- Teraz musisz wrócić do Stelli, żeby się u niej zagospo
darować, a ja muszę trochę popracować.
- Czy mogę chwilę popatrzeć, jak pracujesz?
- Nie. Bo jeśli tu będziesz, to nie będę mógł się skon
centrować na pracy.
- Spróbuję zachowywać się bardzo cicho.
- Nie musisz nic mówić, żeby rozpraszać moją uwagę,
Tori. Wystarczy, że tu stoisz i wyglądasz tak pięknie.
- Będę musiała wspomnieć w swym reportażu o twojej
skłonności do pochlebstw.
-Nie jestem skłonny do prawienia komplementów.
A teraz, proszę, spełnij moją prośbę i pojedz do Stelli. Zo
baczymy się pózniej.
- Dobrze, wezmÄ™ ze sobÄ… aparat fotograficzny.
- Aparat fotograficzny?
- Tak. Zabrałam go z myślą o robieniu zdjęć na ślubie
Kristi Gold
78
i zostawiłam u Stelli, nie zrobiwszy żadnego. Mam więc
czysty film.
- Planujesz zrobić mi zdjęcie?
- Oczywiście. Kilka ujęć ciebie i kilka z rancza. Robię
dobre zdjęcia.
- Nie mam wątpliwości, że tak jest.
- Normalnie pracuję z ekipą zdjęciową, ale pomyślałam
sobie, że nie miałbyś ochoty widzieć tu kogoś innego po
za mnÄ….
Zmieszne, jak szybko tracił samokontrolę w jej obec
ności.
- Tori, idz już, bardzo cię proszę, bo inaczej...
- Co inaczej?
Bo zamknÄ™ drzwi i zedrÄ™ z ciebie wszystko razem z te
nisówkami - pomyślał.
- Inaczej minie czas obiadu i nie dostaniesz najlepszych
kąsków przygotowanych na dzisiaj.
- Och, to okropne, ale ty za to spędzisz dwadzieścia mi
nut, nie próbując mnie pocałować.
- Czy ty wiesz, jakie to będzie dla mnie trudne?
Obiad ze Stellą i Bobbym był dość przyjemny, ale wie
czór już nie.
Kiedy usłyszała pierwszy jęk, zakryła twarz, a gdy za
częły się krzyki, naciągnęła na głowę poduszkę.
Nie miała szans na sen ani dziś, ani podczas następ
nych nocy. Miała jednak wybór. Zaproszenie do łóżka
Mitcha. Nie pierwszy raz zastanawiała się, dlaczego pro-
Wywiad z buntownikiem
79
wadzi z nim grę. Wierzyła, że seks z nim nie mógłby wpły
nąć na jej obiektywizm. W rzeczywistości opór przed zbli
żeniem wynikał raczej z lęku, że się w nim zakocha, a on
nie był odpowiednim człowiekiem do miłości. Nie chciał
trwałego związku. Powiedział to wyraznie.
Okrzyki nowożeńców znów się nasiliły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]