s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Erika, zdałam sobie sprawę, że profesor Nolan miała taki sam wizerunek bogini na kieszonce na
piersiach. Zastanawiające...
- Urodziłam się w kwietniu 1902 roku  powiedziała profesor Pentesilea, wyznaniem tym od
razu skupiając na sobie uwagę. Bo wyglądała najwyżej na trzydzieści lat. - A zatem w roku 1912
miałam już dziesięć lat, pamiętam więc bardzo dobrze tę tragedię. Czy ktoś wie, o czym mówię?
Wiedziałam dokładnie, o czym ona mówi, ale ja miałam fioła na punkcie historii. A to dlatego, że
parę lat temu wydawało mi się, że jestem beznadziejnie zakochana w Leonardzie DiCaprio, więc
mama dała mi cały komplet filmów na DVD z jego udziałem. A ten film oglądałam tyle razy, że
znam go niemal na pamięć i za każdym razem zalewałam się łzami, kiedy on ześlizgiwał się do
morza jak wspaniała figurka lodowa.
Rozejrzałam się wokół. Odniosłam wrażenie, że nikt prócz mnie nie zna odpowiedzi na pytanie
profesor Pentesilei, więc westchnęłam i podniosłam do góry rękę.
Profesor Pentesilea uśmiechnęła się i wywołała mnie do odpowiedzi.
-Proszę, panno Redbird.
-W kwietniu 1912 roku zatonął Titanic. Czternastego póznym wieczorem zderzył się z górą
lodową a piętnastego, w kilka godzin pózniej, poszedł na dno.
Usłyszałam, jak Damien wciąga ze świstem powietrze, a Stevie Rae westchnęła. O rany, czyżbym
dotąd rzeczywi ście zachowywała się jak przygłup, że teraz doznają szoku, gdy uda mi się udzielić
poprawnej odpowiedzi?
- Uwielbiam, jak adept, który dopiero do nas przychodzi, coś już wie  powiedziała profesor
Pentesilea.  Bardzo dobrze, panno Redbird. Kiedy wydarzyła się ta tragedią mieszkałam w
Chicago. Nigdy nie zapomnę, jak na rogach ulic gazeciarze wykrzykiwali nagłówki gazet
donoszących
0tym strasznym wypadku. Tym straszniejszym, że można było uniknąć tylu ofiar. Przepowiadano
koniec pewnej ery
1początek następnej, a także wprowadzenie niezbędnych zmian w prawie morskim. O tym wszystkim
będziemy się teraz uczyli, a także o zdarzeniach tej nocy opisanych melodramatycznie w innej bardzo
poczytnej powieści Waltera Lorda A Night to Remember. Mimo że Lord nie był wampirem  a
wielka szkoda, dodała pod nosem  pozostaję pod nieustannym urokiem tej książki, jego stylu,
atmosfery, jaką potrafił oddać. W takim razie: zaczynamy! Proszę osoby, które siedzą na końcu, żeby
przyniosły książki dla swojego rzędu. Znajdą je na długim regale pod ścianą z tyłu klasy.
Ekstra! To znacznie ciekawsze niż lektura takiego na przykład Dickensa (kogo w rzeczywistości
obchodzą jego bohaterowie?). Usadowiłam się wygodnie z książką na kolanach i zeszytem, gotowa
robić notatki. Profesor P zaczęła nam głośno czytać rozdział pierwszy, a muszę przyznać, że była
bardzo dobrą lektorką. Mijała właśnie trzecia lekcja na nowym miejscu i każda mi się podobała.
Czyżby szkoła wampirów miała być czymś więcej niż nudnym miejscem, do którego chodzi się
codziennie z musu i po to, żeby spotkać się z koleżankami? W mojej starej szkole może nie wszystkie
lekcje były strasznie nudne, ale na pewno nie uczono tam o Amazonkach ani też nie było lekcji o
Titanicu, w dodatku prowadzonej przez nauczycielkę, która żyła w tamtych czasach!
Popatrzyłam po twarzach pozostałych uczniów słuchających lektury. Było nas chyba około
piętnastu osób, czyli tyle co na poprzednich lekcjach, wszyscy trzymali na kolanach rozłożone
książki i uważnie słuchali.
W pewnej chwili spostrzegłam czyjś rudy kudłaty łeb w ostatnim rzędzie. A więc nie wszyscy
uważnie słuchali, pospieszyłam się z tą oceną. Chłopak złożył głowę na rękach splecionych na blacie i
spał, posapując. Widziałam to, ponieważ jego bladą usiana piegami twarz zwrócona była w moją
stronę. Miał otwarte usta, chyba nawet strużka śliny ściekała mu na brodę. Zastanawiałam się, jak
profesor P potraktuje takiego ucznia. Nie wyglądała na nauczycielkę, która pozwoli, by jakiś matoł
ucinał sobie drzemkę na jej lekcji, ale czytała dalej, przerywając lekturę jedynie na wtrącenie
ciekawych informacji dotyczących realiów życia na początku wieku, co ja akurat uwielbiam.
Fascynuje mnie zwłaszcza to, co dotyczy flappers, młodych wyzwolonych kobiet lat dwudziestych
(gdybym żyła w tamtych czasach, na pewno byłabym jedną z nich). Dopiero gdy zbliżał się koniec
lekcji, tuż przed dzwonkiem, profesor P zadała nam lekturę następnego rozdziału jako pracę domową i
pozwoliła rozmawiać ze sobą przyciszonymi głosami. Zachowywała się, jakby właśnie zauważyła
śpiącego chłopaka. On tymczasem przebudził się, ukazując twarz z odciśniętym czerwonym kółkiem
na czole. Zupełnie nie pasował do tego miejsca jedynie jego Znak dowodził, że jest nasz.
-Elliott, muszę z tobą porozmawiać  powiedziała zza biurka profesor P.
-Tak?
-Elliott, wiesz, że z literatury będziesz miał niedostateczny. Co gorszą nie zdasz swojego
życiowego egzaminu. Wampiry mężczyzni mają być silni, ambitni, wyjątkowi. Przez całe
pokolenia byli wojownikami stającymi w naszej obronie. Jak ty sobie wyobrażasz, że
przejdziesz Przemianę,
która cię uczyni dzielniejszym od ludzkich mężczyzn, skoro nawet nie stać cię na to, żeby uważać na
lekcji, tylko ją przesypiasz?
Wzruszył ramionami, które bynajmniej nie wydawały się silne.
Jej spojrzenie stwardniało.
- Dam ci ostatnią szansę odrobienia pały, którą dosta jesz za swoje zachowanie na dzisiejszej
lekcji. Napiszesz wy pracowanie na temat jakiegoś wydarzenia, które na początku lat dwudziestych
okazało się dla Ameryki ważne. Masz ter min do jutra.
Bez słowa chłopak odwrócił się i zamierzał wrócić na miejsce.
- Elliott.  Głos profesor P teraz brzmiał złowrogo, nie podobny do tonu, jakim czytała nam
tekst. Czuło się bijącą od niej siłę, tak że zaczęłam się zastanawiać, czy ona w ogóle potrzebuje
jakiejkolwiek męskiej opieki. Dzieciak zatrzymał się i odwrócił do niej.  Jeszcze nie pozwoliłam ci
odejść. Co postanowiłeś w kwestii napisania na jutro wypracowania, by odrobić dzisiejszą ocenę
niedostateczną?
Chłopak stał i nie odzywał się.
- Oczekuję odpowiedzi, Elliott. I to niezwłocznej!
- Jej rozkazujący ton przeszył powietrze, aż poczułam, jak przechodzą mnie ciarki.
Ale na nim najwyrazniej nie wywarło to najmniejszego wrażenia, bo znów wzruszył ramionami i
odpowiedział:
- Pewnie tego nie zrobię.
- Taką odpowiedzią sam wystawiasz sobie świadectwo, i to złe świadectwo. Sprawiasz też
zawód swojemu mentorowi.
Chłopak znów wzruszył ramionami, zaczął bezmyślnie dłubać w nosie i odpowiedział niedbale:
- Smok wie, że ja już taki jestem.
Rozległ się dzwięk dzwonka i profesor P z nieskrywanym niesmakiem na twarzy wskazała mu ruchem
głowy, że może odejść. Damien, Stevie Rae i ja wstaliśmy i ruszyliśmy do wyjścia kiedy Elliott nagle
przepchał się obok nas, poruszając się nawet dość szybko jak na takiego ślimaka. Odepchnął Damiena,
który wysforował się przed nas. Damien jęknął i zaczął trochę kuleć.
-Spadaj, pierdolony pedale  warknął chłopak, odpychając go, by wyjść pierwszy.
-Powinno się niezle wpieprzyć temu dupkowi, to by miał nauczkę  zaperzyła się Stevie Rae,
doganiając Damie na.
Potrząsnął głową.
 Daj spokój. On ma inne, znacznie większe zmartwienia.
 Na przykład takie, że ma kuku pod sufitem  powiedziałam, widząc, jak już przepchał się na
koniec korytarza. Nawet włosy miał nieładne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl