s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pani Dooley zgłosiła incydent wczoraj o godzinie
23.47. Kwadrans pózniej samochód patrolowy zabrał
pannÄ™ Lovett sprzed domu twojej ciotki.
To było zaledwie dziesięć minut po moim powrocie
z  Cafe Romeo", uświadomił sobie Noah.
- Co było potem?
- Sabrina przyznała się, że dokonała włamania do
domu Dooleyów. To tam skradła towar, który jest w jej
posiadaniu.
- Jaki towar?
- Miała ze sobą kota...
- Kota? A to dobre! Tak się składa, że Zlicznotka
należy do Sabriny. Doris ją porwała.
- Zgadza siÄ™. Jednak nie chodzi o kotkÄ™, tylko o jej
luksusową obrożę. Zwierzak miał na szyi platynową
obróżkę z brylantami, własność pani Dooley.
- Pozwól mi zobaczyć się z Sabriną, a wyjaśnimy
całe to zamieszanie - poprosił Noah, zrywając się
z krzesła.
- Poczekaj. Nie możesz siÄ™ z niÄ… widzieć - oÅ›wiad­
czył Burke.
- Dlaczego nie, do diabła?
- Bo ona wyraznie zaznaczyła, że sobie tego nie
życzy. Nie martw się, ma adwokata.
- Nie potrzebuje go. Nie rozumiesz? To wszystko
zostało z góry ukartowane. Nie możesz trzymać Sa-
briny w areszcie na podstawie tak absurdalnego oskar­
żenia.
- Jedyna możliwość, jaka być może wchodzi w grę,
to zwolnienie za kaucją - poinformował Noah policjant.
- Jeśli chcesz ją stąd wydostać, to radzę ci, przynieś
książeczkę czekową. Wiesz, że jestem po twojej stronie,
ale mam związane ręce. Sabrina już przyznała się do
włamania.
- Musi być jakieś inne rozwiązanie.
- Za pózno. Tylko wycofanie oskarżenia mogłoby
powstrzymać bieg sprawy. Wiesz jednak, jaka jest Do-
ris. Raczej bym na to nie liczył.
- Może nie jest aż tak zle - powiedział Noah, stając
w drzwiach.
Detektyw Ty Burke odprowadził Sabrinę do pokoju
widzeń.
- Ma pani dziesięć minut. Już i tak złamałem prawo,
zezwalajÄ…c na to spotkanie.
- Dziękuję panu.
- Kochanie! - krzyknął radośnie Ramon, pędząc
w stronÄ™ dziewczyny. UjÄ…Å‚ jej dÅ‚onie w swoje rÄ™ce, po­
tem cofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok. - WyglÄ…dasz okropnie.
- Czuję się dobrze - zapewniła gościa. - Ale ty
lepiej usiądz, bo trochę zbladłeś.
Ramon przysunął dwa krzesła - jedno dla Sabriny,
drugie dla siebie.
- Gdy usłyszałem, że jesteś w pace, nie mogłem
w to uwierzyć. Dlaczego nie zadzwoniÅ‚aÅ› do nas wczo­
raj wieczorem?
- Chciałam załatwić to sama.
- Noah zupeÅ‚nie oszalaÅ‚, gdy siÄ™ dowiedziaÅ‚ - oznaj­
mił Ramon.
- Wyobrażam sobie - odparła chłodno.
- Ja jestem bardziej wyrozumiaÅ‚y. Moja byÅ‚a narze­
czona przebywa teraz w zakÅ‚adzie karnym. KiedyÅ› sie­
działa z moją mamą w jednej celi. Tak ją poznałem.
- Nie wiedziałam, że już zdążyłeś być zaręczony
- zdziwiła się. - A dlaczego zerwaliście?
- Poniosło ją trochę i strzeliła do mnie. To długa
historia.
- Mam jeszcze siedem minut.
- WiÄ™c szkoda na niÄ… czasu. Mamy ważniejsze spra­
wy do omówienia.
- Tak?
- Chodzi o kaucję za ciebie. Znam jednego gościa,
który załatwia kaucje dla całej rodziny D'Onofrio...
Mamy u niego zniżkę.
- Jestem ci bardzo wdzięczna, ale...
- Odwdzięczysz mi się, wychodząc za mnie za mąż.
To wszystko.
- Co? - zdziwiła się Sabrina.
- Nasze narzeczeństwo może trwać długo. To zależy
od wyroku. BÄ™dÄ™ codziennie pisaÅ‚ do ciebie i przycho­
dził na widzenia. Zdążysz się oswoić z myślą o naszym
ślubie.
- JesteÅ› uroczy, ale to nie byÅ‚oby uczciwe. Nie ko­
cham ciÄ™.
- Ale jeszcze możesz mnie pokochać.
- Niewykluczone, ale teraz kocham kogoÅ› innego.
- Noah?
- Tak.
- Miałem złe przeczucie, że coś się między wami
święci.
KtoÅ› zapukaÅ‚ i w drzwiach pojawiÅ‚a siÄ™ gÅ‚owa dete­
ktywa Burke'a.
- Czas widzenia minął - oznajmił.
- Pogadam z tym facetem od kaucji - zaofiarował
siÄ™ Ramon.
Po wyjściu chłopaka, policjant zwrócił się do Sa-
briny:
- Być może nie będzie pani potrzebowała pieniędzy
na kaucjÄ™.
- Jak to?
- Cóż, nie powinienem tego mówić... ale Noah Cal-
lahan był tu wcześniej. Omal mnie nie pobił, gdy nie
pozwoliłem mu się z panią zobaczyć.
- Ach tak?
- Jest mu bardzo przykro, że pani znalazła się
w areszcie.
- Zaraz, czy my mówimy o tym samym Noah Cal- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl