s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

A przecież już wtedy podświadomie przygotowywała się do
przyszłej stabilizacji. Ukończyła studia i zapewniła sobie dobrą pracę.
Czyżby coś podświadomie przeczuwała?
Pytanie brzmiało, czy życie, jakie obecnie prowadzi, zapewni jej
zadowolenie z siebie na dalsze dwadzieścia, trzydzieści lat. Jeżeli jest
tak pełne i wystarczająco ciekawe, jak sądziła, dlaczego na myśl o
Noahu odczuwa bolesny niepokój? Czyżby obudził w niej
podświadome tęsknoty?
Poczuła obecność Noaha i szybko zamknęła oczy. Nie słyszała
jego kroków, niemniej wiedziała, że jest blisko. Podniósłszy powieki,
zobaczyła, że przykucnął pół metra od niej. Trzymał w ręku
pokładową latarnię.
- Chciałem sprawdzić, czy nie zasnęłaś.
- Nie, nie śpię - odparła. - Po prostu wsłuchuję się w ciszę. Jest
tak błogo i spokojnie.
Zanim zdążyła się zastanowić, czy chce, by sobie poszedł, czy
też został, Noah powiesił latarnię na bukszprycie i usiadł pod burtą.
- Jesteśmy niemal w połowie drogi - oświadczył. - Ale sądząc po
zbierających się chmurach, spokój może się wkrótce skończyć.
- Gdzie ty widzisz chmury? - Rozejrzała się po niebie.
- A widzisz księżyc i gwiazdy?
- Ojej, rzeczywiście! Będzie burza?
119
RS
- Nie wiem! Może spadnie deszcz i zerwie się wiatr, a może
chmury rozwieją się i odpłyną. Pogoda na morzu jest kapryśna.
- Musisz dużo żeglować.
- Teraz już mniej. Nie to, co kiedyś. Samson zaraził mnie pasją
do żeglarstwa, kiedy byłem mały. Przez kilka lat zaciągałem się
podczas wakacji na handlowe statki pływające wzdłuż wybrzeża
Maine.
- Brzmi to ciekawie.
- Było fajnie. Uwielbiam być na morzu, zwłaszcza podczas
burzy.
- To powinieneś mieszkać nad oceanem.
- Ocean budzi niepokój, a ja po całym tygodniu pracy w wielkim
mieście potrzebuję spokoju.
- W wielkim mieście, czyli w Nowym Jorku?
- Uhm.
- A czym się zajmujesz?
- Na pewno chcesz wiedzieć?
- A dlaczego miałabym nie chcieć?
- Bo to mogłoby nas zbliżyć, a ty najwyrazniej unikasz bliskich
kontaktów.
- To fakt. Ale powiedz, jestem ciekawa.
- No dobrze - zgodził się po chwili zastanowienia. - Co prawda
byłoby milej, gdybyś powiedziała, że chcesz mnie bliżej poznać albo
że interesuje cię nie tylko moje ciało, ale i to, co mam w głowie.
120
RS
Shaye poczuła się nieswojo. Na szczęście w słabym świetle
latarni Noah nie mógł widzieć wyrazu jej twarzy.
- Och, powiedz po prostu, co robisz. On tylko na to czekał.
- Zajmuję się badaniem popularności polityków.
- Polityków?
- Tak. Na zlecenie polityków starających się o wybór na ważne
stanowisko badam poziom ich popularności wśród potencjalnego
elektoratu.
- Interesujące.
- Też tak uważam. Początkowo zajmowałem się tylko
ankietowaniem wyborców, ale z czasem interes się rozkręcił i stałem
się kimś w rodzaju specjalisty od budowania publicznego wizerunku.
- Co to znaczy?
Jej zainteresowanie dodało Noahowi skrzydeł.
- Powiedzmy, że John X przychodzi do mnie i mówi, że ubiega
się o takie a takie stanowisko. Przeprowadzam badania mające
ujawnić mocne strony i słabości jego oponenta, a także właściwości i
preferencje wyborców. Na tej podstawie ustalamy wspólnie rodzaj
wizerunku, jaki powinien zaprezentować, to znaczy taki, który
przemówi jego wyborcom do przekonania.
- Czy takie przykrawanie kandydata do oczekiwań wyborców
nie jest oszustwem? Czy nie zmusza kandydata do wyrzeczenia się
własnych przekonań?
- Ani trochę. Jego przekonania pozostają takie same, zmienia się
tylko sposób ich prezentowania. Zwykle na pierwszy plan wysuwa się
121
RS
rozwiązania cieszące się poparciem wyborców, a rozwiązania mniej
popularne usuwa w cień. Zasadniczy cel to doprowadzenie do wyboru
naszego kandydata, który następnie może dowolnie układać swoje
preferencje.
- Sprytne, ale trochę pokrętne.
- Takie są reguły gry. Oponenci działają identycznie. I mają do
tego prawo.
Shaye zmarszczyła brwi.
- Na mój rozum twoja robota niewiele się różni od tego, czym
się zajmują agencje reklamowe.
- Masz rację. Co więcej, agencje reklamowe i konsultanci
medialni często z nami współpracują. Oczywiście zasoby finansowe
kandydatów bywają bardzo różne. Dużo zależy od poziomu
stanowiska, o które ubiega się dany polityk. Jedni mogą sobie
pozwolić na zamówienie bardzo rozległego wachlarza usług, a inni
nie.
Aatwo mogła sobie wyobrazić, jacy kandydaci mają największe
możliwości, i mimo woli poczuła respekt. Wolała jednak tego nie
ujawniać.
- Ale w takim razie w twojej firmie muszą się zdarzać okresy
zastoju w interesach.
- Ach, nie - zaprzeczył. - Pracujemy nie tylko dla polityków w
dosłownym tego słowa znaczeniu, ale także na zlecenie lobbystów,
grup interesu publicznego, a nawet szpitali, przedsiębiorstw
budowlanych, szkół czy uniwersytetów.
122
RS
- Kogo masz na myśli, mówiąc  my"?
- Zatrudniamy na stałe dziewięćdziesięciu pracowników, a
oprócz tego mamy kilkuset współpracowników przyjmujących nasze
zlecenia.
- A ty jesteś szefem tego wszystkiego?
- Tak, ta firma to moje dziecko, sam ją stworzyłem - odparł i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl