s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
90
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
chwilę. Ozdobił cały pokój Molly bukietami różnokolorowych róż.
Młoda matka czuła się jak gwiazda filmowa.
W ich wzajemnych stosunkach nastąpił okres wzajemnej
czułości i serdeczności. Raoul okazywał jej troskliwość i oddanie.
Nie śmiała przypuszczać, że jego życzliwe zainteresowanie jej osobą
ma inne zródło niż wdzięczność wobec niej. Długo przebywali razem,
obserwując swojego syna.
Molly spostrzegła, że szczególną przyjemność sprawia Raoulowi
obecność przy karmieniu małego. Z początku budziło to jej opór,
czuła się skrępowana, ale postanowiła, że będzie wspaniałomyślna.
Sean-Michel to w końcu też jego dziecko. Niekiedy, gdy jego spo-
jrzenie zbyt długo zatrzymywało się na jej krągłej piersi, ogarniało ją
podniecenie.
Poprawa w ich wzajemnych stosunkach dała Molly nadzieję na
przyszłość. Marzyła, że jednak kiedyś będą żyć jak mąż i żona,
ciesząc się wspólnym wychowywaniem synka. Ona zamieszka w
Paryżu, przynajmniej przez jakąś część roku. Sean-Michel przecież
będzie potrzebował ojcowskiej opieki.
Istniała tylko jedna przeszkoda. Molly zdawała sobie sprawę, że
nigdy nie zamieszka pod jednym dachem z Marie-Claude i Gabrielle,
aby stać się obiektem intryg pierwszej i tyranii drugiej. Jeśli
kiedykolwiek miałaby przenieść się do Paryża, najpierw musiałaby
znalezć sposób na zagwarantowanie swojej niezależności.
Szybko upływały dni wizyty Raoula w Palm Beach. Niedługo
musiał wyruszać na konferencję do Waszyngtonu, potem obowiązki
wzywały go do Paryża. Idylla, która trwała od urodzin Seana-
Michela. kończyła się. Z bólem serca Raoul myślał o rozstaniu.
Gdybyż udało mu się nakłonić Molly do wyjazdu razem z nim!
91
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Dzień przed wyjazdem zdobył się na odwagę i poruszył ten
temat. O dziwo, Molly nie odmówiła.
- Już o tym myślałam - przyznała. - Syn nie może
wychowywać się bez ojca. Chciałabym, żebyś mi odpowiedział na
jedno pytanie.
- Proszę, pytaj.
- Kiedy ostatnio byłam w Paryżu na pogrzebie Sary,
widziałam na sąsiednim domu tabliczkę, że jest wystawiony na
sprzedaż... Chodzi mi o ten osiemnastowieczny dom, którego ogród
sąsiaduje z waszą posiadłością w Paryżu. Taki z
charakterystycznymi oknami... Czy jest on nadal do kupienia?
- Chyba tak... - odpowiedział, zupełnie zbity z tropu. - Ale jaki
to ma związek...
- Wyjadę z tobą do Paryża - przerwała mu - tylko pod
warunkiem, że utrzymam swoją niezależność. Jeśli kupisz dla mnie
ten dom, zgodzę się mieszkać w Paryżu przynajmniej trzy kwartały
w roku.
Przez chwilę Raoul nie był w stanie wymówić ani słowa. Kogo
Molly chciała trzymać na dystans: jego matkę, Marie-Claude czy
jego? - zastanawiał się. Pewnie wszystkich troje, podsumował.
Mniejsza z tym. Najważniejsze, że żona i syn będą blisko.
- Będę się modlił, aby ten dom był nadal do kupienia -
powiedział łagodnie, głaszcząc miękki policzek dziecka. - I jeśli
będzie na sprzedaż, na pewno kupię go dla was.
Dwa miesiące po owej rozmowie Molly przyleciała do Paryża z
Seanem-Michelem i jego młodą opiekunką, Annie Glynn. Już
podczas pierwszego spotkania Molly nabrała sympatii do
dziewczyny. Do dziecka podchodziła delikatnie i z czułością, wobec
92
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
starszych zachowywała się śmiało i zdecydowanie. Na pewno będzie
lojalna i nie pozwoli się zastraszyć Gabrielle de Montfort.
Czy uda jej się ułożyć stosunki z Raoulem tak, jak zaplanowała
wcześniej? Czy znajdzie dość siły, aby oprzeć się pokusie, jeśli
okoliczności znowu zawiodą ich do łóżka? Te pytania dręczyły ją od
dawna. Dobrze pamiętała, że to ona ponosi winę za ich pierwszy
raz''. Jeśli chodzi o Raoula, to nie namiętność pchnęła go w jej
ramiona. Przypuszczała, że on chce zachować dystans i nie pragnie
zbyt bliskiego z nią związku z powodów, które przedstawił jej przed
ślubem. Nie mogła jednak zaprzeczyć, iż od chwili narodzin syna
okazywał jej wiele czułości, ale to pewnie ze względu na Seana-
Michela.
W oczach Raoula pojawił się błysk, kiedy wyłowił z tłumu
pasażerów Molly, ubraną w różową suknię, podkreślającą jej
smukłą sylwetkę. Natychmiast podbiegł do niej i wziął na ręce
synka.
- Nasz malutki robi się całkiem duży! - zawołał. - Gdybyś
została dłużej w Ameryce, miałbym kłopot z poznaniem własnego
syna!
Dziecko, jakby w odpowiedzi, radośnie zagruchało. Raoul wtulił
twarz w miękki karczek niemowlęcia i uświadomił sobie, jak bardzo
kocha to maleństwo. Ogarnęła go fala wdzięczności do Molly za to,
że jednak przyjechała do Paryża z dzieckiem, aby on mógł na co
dzień cieszyć się synkiem i wziąć odpowiedzialność za jego
wychowanie.
Oddał syna w ręce niańki, otoczył Molly opiekuńczym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]