s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

wnuku. Całą winę za to, że chłopczyk jest taki. . . odmienny, Theresa brała na
siebie i w tajemnicy przed Tiril lała z tego powodu gorzkie łzy.
Trudno, niech niewidzialni towarzysze Móriego ochrzczą dziecko, nie,
ochrzcić to nieodpowiednie słowo, tu w grę wchodzi jedynie nadanie imienia. Mi-
mo wszystko księżna upierała się, by malec został chrześcijaninem. No i przy tym
otrzymał też dodatkowo chrześcijańskie imię, żeby któryś święty mógł roztaczać
nad nim opiekę, chronić go przed. . .
Nie, nie była w stanie wymienić tych, którzy zagrażali maleństwu, bo sama
nie miała dla nich żadnego określenia.
Móri obiecał, że będzie rozmawiał z duchami na temat ewentualnego drugie-
go imienia. Wiedział przecież, że Theresa jest głęboko religijną katoliczką i że
dla niej fakt, iż jedyny wnuk nie został ochrzczony, trudny będzie do zniesienia.
A gdyby tak umarł nie uwolniony od grzechu pierworodnego? Przecież w takim
wypadku znalazłby się w piekielnych płomieniach.
Bardzo szybko jednak Theresa musiała zająć swoje myśli czym innym.
Brat księżnej zawiadomił, że wybiera się do niej z wizytą.
Theresa okropnie się denerwowała. Od dawna gotowa była przedstawić mu
Tiril, to nie nastręczało kłopotów. Gotowa też była przedstawić mu swego zięcia.
To co prawda trudniejsza sprawa, ale przecież bardzo lubiła Móriego i bez wąt-
pienia sobie poradzi. Myślała o nim z dumą, będzie go bronić ze wszystkich sił,
jeśli zajdzie potrzeba.
66
Natomiast zupełnie nie wiedziała, co zrobić z ukochanym wnuczkiem.
Pokazać go, tak jak pragnęła? I wywołać okrzyki zdziwienia, może nawet
szok?
Czy może ukryć dziecko, oszczędzić córce, i zięciowi upokorzenia? Ale zara-
zem dałaby im przecież do zrozumienia, że wstydzi się tego dziecka.
Pojawił się jeszcze inny, przerażający problem.
Od chwili gdy dziecko przyszło na świat, nieustannie wszyscy troje przekony-
wali się nawzajem, że sinobiała barwa skóry z pewnością niedługo zniknie. . .
I rzeczywiście znamię, znak czarownika, powoli bladło, ale razem z nim bladła
również normalna, różowa skóra.
Ich ukochany mały skarb, któremu wszyscy w domu okazywali tyle czułości,
stawał się cały równomiernie bladosiny. Taka barwa nie była w żadnym razie wła-
ściwa ludziom. Nawet chore na serce dzieci są sine w inny sposób. One bowiem
są bardziej niebieskie z wyraznie czerwonawą tonacją pod skórą.
Maleńki synek Tiril był zimny i biały niczym szron. Najbardziej nieprzyjem-
nie wyczuwało się ten chłód przy dotyku. I na nic się nie zdało to, że pokojówka
Theresy i niańka wynajęta do dziecka bardzo się starały, żeby w pokoju wciąż
było ciepło. W końcu Móri musiał im powiedzieć, żeby przestały palić w piecu,
dziecko od tego i tak się nie rozgrzeje.
Oczywiście pochodząca z najbliższej okolicy służba bardzo się dziwiła przy-
padłości malca, szukano wytłumaczenia w różnych przesądach, ale w ich stosun-
ku do dziecka było bardzo wiele współczucia. Tiril i Móri wielokrotnie w pokoju
dziecka znajdowali mające je chronić amulety i inne dziwne przedmioty. Pozosta-
wiali je na miejscu, przecież i tak nie mogły chłopcu zaszkodzić.
Ale co Theresa miała zrobić ze swoim bratem? Czy mogła mu pokazać to
dziecko? Powiedziała o swoim dylemacie Tiril i Móriemu, a oni zrozumieli ją
bardzo dobrze.
 Tego dnia, kiedy przybędzie brat waszej wysokości, powiemy, że akurat
dziecko nie jest całkiem zdrowe  zaproponował Móri.  Myślę, że powinniśmy
zaczekać, niech książę pobędzie u nas kilka dni, niech nas lepiej pozna.
 To bardzo rozsądna propozycja  zgodziła się Theresa.  Z tą tylko drob-
ną uwagą, że mój brat nie jest księciem. To sam cesarz!
Tiril i Móri, którzy dotychczas stali, usiedli oboje równocześnie z bardzo nie-
pewnymi minami.
Theresa spoglądała na nich zakłopotana.
 Ja wiem, że powinnam była powiedzieć wam o tym wcześniej. Nie chcia- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl