s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odkładać.
- Niech bierze - zgodziła się.
Lulewicz zgarnął banknoty, włożył je do płóciennego woreczka, a ten starannie
umieścił za obrazem świętego Józefa Cieśli.
***
Franciszka stała przed domem. Miała na sobie najlepszy strój, trzewiki, chustkę.
Trzęsła się z obawy w oczekiwaniu nowego losu, zęby jej szczękały.
- Nie bój się, głupia! - syknęła macocha. - Nie idziesz na koniec świata.
Zapas bielizny i ubrań, zawinięty w ręcznie tkaną, kolorową kapę, leżał u stóp
dziewczyny.
Antonina nie pożegnała się z pasierbicą.
- A sprawuj się tam dobrze! - rzuciła tylko i wróciła do chałupy, zaganiając dzieci,
które zaciekawione wyglądały przez drzwi i okno.
- Nie pożegnałam się z siostrami - szepnęła Franciszka.
Józef Lulewicz machnął ręką.
- Przecież nie jedziesz za morze. Będzie jeszcze okazja. A teraz w drogę, Franka!
Furmanka czeka już pewnie przy krzyżu na Kalinówkę.
Franciszka zrobiła pierwszy krok, a potem popędziła za ojcem. Zza płotka od drogi
rzuciła szybkie spojrzenie na chałupę. %7ładnej z dziewczynek nie udało się przechytrzyć
Antoniny i wybiec, aby pożegnać siostrę.
- Zostańcie z Bogiem! - szepnęła Franciszka.
Miała osiemnaście lat. Nigdy więcej nie przekroczyła progu rodzinnego domu.
***
Ksiądz proboszcz Miodyński czekał przed kościołem, w białej komży na palcie, ą gdy
zobaczył nadjeżdżających, zaczął machać rękoma, aby się pospieszyli. Stangret zatrzymał
konie tuż przed schodami. Ledwie kilka kroków zostało do przejścia.
Józef Lulewicz wyskoczył pierwszy, Franciszka wysiadła na sztywnych nogach, mało
rozumiejąc, co się wokoło dzieje. Weszła już na schody, a węzełek nadal trzymała w ręku i
ojciec musiał go jej odebrać prawie siłą.
- No i przeważnie będziemy jednak mieli ślub! - zawołał na powitanie ksiądz
Miodyński.
Przyjął pocałunek w rękę od Józefa, a Franciszkę tylko popędzał.
- Szybciej, szybciej, moje dziecko!
Lulewicz chwycił córkę pod ramię i wprowadził do kościoła. Była tak oszołomiona,
że nie zauważyła, kto wetknął jej w ręce bukiecik suchych kwiatów.
W kościele było zupełnie pusto i dość ciemno. Jedynie na ołtarzu paliły się dwie
świece. Franciszka szła ku nim tylko dlatego, że ojciec prowadził ją pewnie, idąc
zdecydowanym krokiem. Gdyby nagle zostawił córkę w połowie drogi, zapewne by się
zatrzymała i nie wiedziała, co dalej.
Stanęła przed ołtarzem, patrzyła na wprost, na obraz. Ani razu nie odwróciła głowy,
nawet na krótką chwilę. Machinalnie odpowiadała na zadawane pytania, przyklękała i
wstawała, gdy jej o tym przypominano.
Natalia Wudkiewicz, córka młynarza i solistka kościelnego chóru, nie zaśpiewała dla
Franciszki.
Nie było jej w kościele podczas ceremonii, jak nie było rodziny, krewnych, sąsiadów i
znajomych. Nikogo. Zwiadkowali dwaj mężczyzni, z których jeden wyglądał na stangreta.
W końcu niedługa uroczystość dopełniła się i ksiądz Miodyński gestem nakazał
Franciszce odwrócić się i wyjść. Ktoś chwycił ją pod rękę i poprowadził.
Nagle, gwałtownie jak burza, odezwały się organy. Pięknym, czystym głosem,
rozbrzmiewającym niezwykle głośno w pustym kościele.
Franciszka skamieniała. Długą chwilę nie mogła ruszyć się z miejsca, aż zaczęła tajać.
Topniała w niej sztywność członków i myśli. Wtedy znowu dała się prowadzić do wyjścia.
Józef Lulewicz płakał, obejmując córkę i składając życzenia zdrowia oraz wszelkiej
pomyślności. %7łyczenia składali też dwaj inni mężczyzni, ci co stali przy ołtarzu.
Mężczyzna, który trzymał Franciszkę pod rękę, objął ją na chwilę ramieniem i
powiedział:
- Nie bój się. Już po wszystkim.
Poprowadził ją potem do czekającego powozu. Z drugiej strony szedł ksiądz
Miodyński.
- To przeważnie dziwne okoliczności - mówił proboszcz. - Zwykle przy takich
okazjach wszyscy chcą wypaść jak najokazalej, jak najgłośniej. Ale rozumiem wasze
motywacje, kochane dzieci. Rozumiem i pochwalam takie skromne i przeważnie godne
podejście. Trochę szkoda, że nie będę się bawił na waszym weselu, bo to adwent, ale
przecież przeważnie nie o moją zabawę tu chodzi. Małżeństwo to święty sakrament, oto
istota rzeczy. Niechaj Bóg wam raczy ofiarować wszystko, co przeważnie najlepsze.
Więcej sag na: http://chomikuj.pl/kotunia89
[ Pobierz całość w formacie PDF ]