s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szybka, głęboka, rozpaczliwa. Cichy jęk, jaki wydobył się z gardła Zoe sprawił, że mięśnie
Coopa stwardniały.
- Nie byłem pewien, czy przyjdziesz.
- Ja też nie. Ja...
- Nie mogę myśleć o niczym poza tobą - powiedział, biorąc j ą na ręce. - Myślałem, że
zrobimy to powoli.
- Zróbmy to szybko - szepnęła i przycisnęła usta do jego szyi, kiedy niósł ją do
sypialni. Zanim runęli na łóżko, pomyślała o panującej tu spartańskiej skromności i męskich
kolorach oraz prostych kształtach mebli.
%7ładne z nich nie miało cierpliwości. Przetoczyli się po łóżku, jęcząc, dysząc,
rozkoszując się sobą.
Czysta fizyczność tej sytuacji, ciało przy ciele, usta przy ustach, sprawiła, że Zoe
zakręciło się w głowie. Tak bardzo chciała być dotykana, czuć się kobietą, czuć na sobie
dłonie mężczyzny, czuć, że jego usta rozkoszują się jej skórą.
Zatraciła się. %7ładnych nerwów, żadnych obaw. A skoro kochała, mogła jeszcze
bardziej cieszyć się spełnieniem.
Była ucieleśnieniem marzeń każdego mężczyzny. Reagowała mocno i spontanicznie, a
jej aktywność zachwycała go. I była taka piękna. Jej nagie ciało wydawało się tak smukłe, tak
doskonałe - nie mógł uwierzyć, że urodziła dziecko. W świetle zachodzącego słońca jej uroda
zapierała dech w piersiach. Gdziekolwiek ją dotykał, widział rozkosz w jej oczach.
Patrzył, jak te oczy zachodzą mgłą, czuł, jak jej ciało tężeje, słyszał jej stłumiony
okrzyk. Uniósł ją i oboje z trudem łapali oddech, aż Zoe wyprostowała się i owinęła wokół
niego.
Wilgotna skóra ślizgała się na wilgotnej skórze, spragnione usta szukały spragnionych
ust. Znowu przetoczyli się po łóżku, jęcząc i drżąc. Chwilę potem ręce Coopa uwięziły jej
ręce, jego usta miażdżyły jej wargi. Wszedł w nią, mocno i zdecydowanie.
Poczuła, jak przeszywają cudowna rozkosz. Przez chwilę żadne z nich się nie
poruszyło, po prostu trwali w napięciu, jakby zatrzymali się tuż na krawędzi.
A potem zaczęli się ruszać, szybko, dziko, aż po pewnym czasie przekroczyli granicę.
* * *
Coop pomyślał, że nie poszło tak, jak sobie wyobrażał. Leżeli na łóżku, a Zoe
przytulała się do niego. Zciemniło się, pokój był pełen cieni.
Myślał, że przejdą do sypialni dopiero po pewnym czasie. Oboje byli dorośli i
wiedzieli, po co się tu spotkali, ale sądził, że wszystko potoczy się wolniej.
A potem stanęła na progu z uśmiechem, a w jej oczach widział zdenerwowanie...
Nigdy bardziej nie pragnął nikogo ani niczego.
Mimo wszystko uważał, że Zoe zasłużyła na więcej niż pośpieszna kotłowanina,
choćby i satysfakcjonująca. Noc jednak dopiero się zaczęła.
Wysunął rękę, żeby przyciągnąć jej głowę i musnął wargami skroń.
- Wszystko w porządku?
- Uhmm. - Czuła się tak, jakby zrobiono ją ze złota. Była zdumiona, że jej skóra nie
błyszczy w ciemnościach.
- Trochę się pośpieszyłem.
- Nie, wszystko było we właściwym czasie.
Zaczął wodzić palcem wzdłuż jej ramienia. Znowu jej zapragnął. Dobry Boże, za
szybko odzyskiwał sprawność. Odrobina kontroli, Coop, przykazał sobie.
- Zostaniesz ze mną? - zapytał. Otworzyła oczy i popatrzyła na niego.
- Tak.
- Przyniosę wino.
- Dobrze. - Westchnęła, kiedy wyszedł z łóżka.
Uświadomiła sobie, że zapomniała, jak zachowywać się po fakcie. A także przed nim i
w trakcie, pomyślała z gorzkim uśmiechem. Mimo to uznała, że wcale jej tak zle nie poszło.
Nie miała pojęcia, że tyle w sobie ukrywa. Ani jak bardzo znowu zapragnęła być
kobietą. Ale przecież nie wiedziała nawet, że będzie zdolna ponownie się zakochać.
Poruszyła się pod zmiętą pościelą i automatycznie zakryła nią piersi, kiedy Coop
wrócił z winem i kieliszkami.
Jej widok w łóżku spowodował, że ostre napięcie przeszyło mu lędzwia, i sprawił, że
jego serce zaczęło mocniej bić. Nic nie powiedział, tylko nalał wina, podał jej kieliszek i
usiadł obok niej.
- Dlaczego z nikim nie byłaś? - W chwili, gdy wypowiedział te słowa, pożałował, że
wcześniej jakiś zardzewiały nóż nie odciął mu języka. - Przepraszam, to nie moja sprawa.
- Nic się nie stało.
Bo nie zakochałam się w nikim przed tobą, pomyślała. Wiedziała jednak, że nie to
chciał usłyszeć. I też wcale nie chodziło mu o odpowiedz na to pytanie.
- Pewnie interesuje cię ojciec Keenana.
- To nie moja sprawa - powtórzył. - Przepraszam, to ten reporter we mnie... takie
skrzywienie zawodowe.
- To było bardzo dawno temu, całe wieki. Mogę ci o tym opowiedzieć. Wychowałam
się w Nowym Jorku. Czy wspominałam ci, że moja matka jest aktorką? Nie? Ja urodziłam się
w jej drugim małżeństwie. Jak dotąd, wyszła za mąż pięciokrotnie.
- Pięciokrotnie?
Zoe zachichotała i upiła odrobinę wina.
- Clarice zakochuje się i zmienia mężów tak jak inne kobiety zmieniają fryzury. Z
moim ojcem wytrzymała jakieś pięć lat, a potem rozstali się w zgodzie. Clarice zawsze
rozwodzi się w zgodzie. Rzadko widuję ojca, przeniósł się do Hollywood. Głównie grywa w
reklamach i podkłada głos. Tak czy inaczej, moja mama miała chyba męża numer cztery,
kiedy uczyłam się w liceum. Miał jakieś powiązania z Agencją Modelek Towers. To spora
firma.
- Słyszałem o nich.
- Zatrudnił mnie. Zrobiono mi parę zdjęć. Spodobałam się...
- No właśnie - przerwał jej Coop. - Wiedziałem, że gdzieś już widziałem twoją twarz.
- Pięć, sześć lat temu trudno było jej nie widzieć. - Wzruszyła ramionami. - Zrobiłam
dwadzieścia okładek w jeden miesiąc, rok po maturze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]