s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie miała pojęcia, jak długo była nieprzytomna. Czuła dokuczliwy ból w plecach i
karku.
Związek z Johnem nauczył ją nigdy nie tracić nadziei. Przynajmniej była na
tyle blisko męża, że mogła go zabić.
Niestety, jeden z wartowników Karamazowa przeszkodził jej w wykonaniu
zadania, które sama sobie wyznaczyła. Ale to jeszcze nie koniec. Ciągle była
blisko pułkownika i znała go wystarczająco dobrze, żeby spodziewać się, że
znajdzie się jeszcze bliżej niego. A wtedy znajdzie w sobie dość siły, by zabić tego
potwora.
Usłyszała kroki i z trudem spojrzała w prawo. To był Karamazow.
- A więc się obudziłaś... Doskonale! Przyszedłem, żeby ci powiedzieć, co cię
czeka w najbliższej przyszłości. Pierwsze doświadczenie z pewnością dostarczy ci
wielu mocnych wrażeń. Wrócę za dwie godziny. Rzecz w tym, że zanim znów cię
wykorzystam, musisz zostać oczyszczona, także duchowo, ze wszystkiego, co
pozostawiło w tobie współżycie z tym zepsutym Amerykaninem, Johnem
Rourke'em.
- On i ja? Nigdy!
- Tak, wiem. Już mi o tym mówiłaś. Ale ja muszę być tego pewien. Wybrałem
do tego celu niezawodną metodę. Gorące żelazo. Po prostu wypalę w tobie
wszystko, co mogłoby zaszkodzić mojemu zdrowiu. Sądzę, że i dla ciebie będzie to
interesujące doświadczenie. Eksperymentowałem już kilka razy w ten sposób na
kobietach z dzikich plemion, które jakimś cudem przetrwały i wędrują po
Europie. Ale te dzikuski więcej mają wspólnego ze zwierzętami niż z istotami
ludzkimi i dlatego na podstawie ich zachowania trudno mi było właściwie ocenić
efektywność tej metody.
- Jesteś szalony, Władymir. Pozwól swoim jeńcom odejść. Potem będziesz
mógł ze mną zrobić wszystko, na co ci tylko przyjdzie ochota.
Roześmiał się.
- Już teraz mogę robić z tobą, co tylko zechcę. A co do reszty: nie! Już ci
mówiłem, że są mi potrzebni do dręczenia ciebie, twojego sumienia. Będziesz
musiała być świadkiem odzierania z wszelkiej czci żony i córki Rourke'a, tej
drugiej dziewczyny oraz Murzynki. Będą wykorzystywane i bite tak długo, aż
znudzą się moim chłopcom. Nie będziesz mogła im pomóc. A teraz pora na
pierwszy akt naszego przedstawienia. - Sięgnął pod czarną, skórzaną kurtkę i
wyciągnął stamtąd małą apteczkę, z której wydobył strzykawkę. - Ciekawe, że
nawet z największej katastrofy daje się potem wynieść jakieś korzyści. Mam tu na
myśli roślinę, o której nigdy przedtem nie słyszałem. To prawdopodobnie mutant
powstały w wyniku promieniowania po Nocy Wojny albo w wyniku zmiany
83
warunków klimatycznych oraz wyjałowienia atmosfery. Wydaje mi się, że to
rodzaj grzyba, ale wez poprawkę na to, że nigdy nie uważałem się za eksperta w
tej dziedzinie. W każdym razie właściwości tego specyfiku są zadziwiające.
Natalia nie spuszczała wzroku z mężczyzny. Mimo chłodu, który ogarnął jej
całe ciało, na górnej wardze poczuła kropelki potu.
- Nawet niewielka dawka wywaru tej rośliny powoduje u człowieka coś w
rodzaju schizofrenii paranoidalnej: całkowitą niezdolność do koncentracji i
wszechogarniający strach, halucynacje, a potem wrażenie absolutnego
wycieńczenia organizmu. I rzeczywiście, poddany eksperymentowi obiekt jest
potem ruiną. - Uśmiechnął się, lekko naciskając tłoczek strzykawki. - Zastrzyk
ten działa również rozkurczowo na wszystkie mięśnie. Zauważyłem, że twoja
szyja jest raczej sztywna. To wkrótce przejdzie. Obawiam się, że będziesz musiała
pozwolić twoim mięśniom rozkurczyć się bardziej niż byś sobie tego życzyła.
Stracisz kontrolę nad wszystkimi czynnościami fizjologicznymi twego organizmu.
Niestety, zrobi się przy tym mały nieporządek. Zanieczyścisz siebie i ścianę... Ale
nie przejmuj się tym, zawsze możemy cię umyć przed następnym zabiegiem. Stąd
też ta lokalizacja... Wybacz, zapomniałem cię za nią przeprosić na samym
początku naszej rozmowy. Przynajmniej nie będzie ci przykro z powodu
zanieczyszczonej podłogi. I pewne nieprzyjemne zapachy... Hmmm... Szybciej
rozejdą się na świeżym powietrzu.
- Nienawidzę cię - szepnęła.
- Ach, to muzyka dla moich uszu. I pomyśl tylko... - Poczuła dotyk igły na
skórze lewego przedramienia. - ...Jeśli w tej chwili mnie nienawidzisz, co będziesz
czuła po pewnym czasie?
Próbowała wyrwać ramię, ale Karamazow siłą przycisnął je do skały i zatopił
igłę w ciele kobiety.
Potem się cofnął. Patrzyła, jak stoi przed nią i się śmieje. W następnej
sekundzie poczuła nagły skurcz żołądka, a pózniej jego zupełne rozluznienie.
Zaczęła się wypróżniać...
84
Rozdział 41
Rourke znienacka chwycił czarno ubranego radzieckiego wartownika.
Krótkim szarpnięciem za głowę złamał mu kręgosłup. Ciało Rosjanina miękko
osunęło się na skały.
John pochylił się nad nieruchomym żołnierzem, podniósł jego karabin i
usunął z niego magazynek. Cisnął bezużyteczną, zdekompletowaną broń na skały.
Potem w zupełnie inną stronę wyrzucił zamek. Ostrożność i absolutna cisza
byłyby teraz wskazane, ale doktor nie uważał ich za podstawowe warunki
powodzenia jego akcji. Czas był dla niego najważniejszy.
Swoją półciężarówkę zaparkował około mili od miejsca, w którym się teraz
znajdował. Tutaj właśnie napotkał pierwszy sowiecki posterunek.
Rourke podniósł swój karabin i ruszył naprzód. Dzwigał ze sobą dwie torby,
jedną wypełnioną zapasowymi magazynkami, a drugą - po brzegi wypchaną
bronią tych, których zamierzał uratować przed Karamazowem. Przez plecy
Amerykanin miał przewieszone dwa automaty, a w rękach trzymał M-16. Nie
zastanawiał się, czy uniesie dodatkowy ciężar. A był on tak wielki, że znacznie
utrudniał wspinaczkę po skałach i teraz bardzo opózniał marsz. Na szczęście
John nigdy nie kierował się w życiu wygodnictwem.
Sarah, Annie, Madison, doktor Halwerson, porucznik Kulinarni - myślał
Rourke.
- Natalia - szepnął.
Zabierze ją stamtąd. I wszystkich innych razem z nią.
Wkrótce z pewnością spotka następnego wartownika. Wkrótce znów będzie
musiał zabić.
- Jeden mniej do zabicia na pózniej - westchnął, z coraz większym trudem
łapiąc oddech.
85
Rozdział 42
Usta miała całe poranione od gryzienia linek, którymi związano Japończyka.
Uwolniony Kurinami zabrał się do rozpracowywania więzów krępujących w
kostkach nogi Sarah. Kobieta uśmiechnęła się, obserwując jego zapał. Ręce sama
sobie uwolniła.
- Mam je! - syknął Japończyk.
Sarah Rourke przetoczyła się na plecy. Nie bardzo wierzyła, że zesztywniałe
nogi uniosą jej ciężar. Skinęła głową.
- Uwolnij Elaine. Ja zajmę się Madison. Ale najpierw zobaczę, co z Annie.
Czołgając się na kolanach i łokciach, Sarah dotarła w końcu do
najodleglejszego kąta namiotu. Jej córka oddychała teraz bardziej regularnie i
wydawało się, że niedługo odzyska przytomność. Sarah nie usunęła chustki, którą
Annie została zakneblowana, żeby po przebudzeniu dziewczyna nie zdradziła ich
głosem.
Sarah powiedziała do Madison:
- Nie martw się. Z Michaelem wkrótce będzie wszystko w porządku. Jest
dokładnie taki jak ojciec. To jego jedyny problem. A ty za kilka sekund będziesz
wolna. - Usunęła knebel z ust dziewczyny. Głowa Madison opadła. Oddychała z
trudem.
- Powinnam była więcej...
- Próbowałaś - powiedziała Sarah, łamiąc kolejne paznokcie przy
rozplątywaniu supłów Madison. - Jeszcze będziesz miała mnóstwo okazji, żeby się
wykazać. Choćby wtedy, gdy będziemy się stąd...
Usłyszeli krzyk. Kobiecy krzyk, ale już prawie nieludzki. Wiedzieli, kto
krzyczał.
Sarah rozpaczliwie walczyła z pętami. Nareszcie ręce Madison były wolne.
Dziewczyna masowała nadgarstki.
- Z nogami sama sobie poradzę.
- Dzielna dziewczyna. - Kobieta, wciąż na kolanach, skierowała się w stronę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]