s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie dotykaj mnie  rzuciła przez zęby.
Lecz on zrobił coś przeciwnego. Objął ją w talii
i mocno przycisnął do boku. Niemal siłą przy-
trzymał i na oczach wszystkich pocałował w płatek
ucha.
 Zachowuj się normalnie, póki nie wyjdzie-
my, bo zacznę cię tu całować, głuptasie  ostrzegł.
Nawet przez sekundę nie pomyślała, że Carlo
może blefować. Pozwoliła, by ją wyprowadził. Na
odchodnym spojrzała na państwa Batiste robią-
cych dobrą minę do złej gry nawet w chwili, gdy
przyjęcie kończyło się klęską. Czy wiedzieli o po-
stępkach własnego syna?
Przypomniała sobie strzępki rozmowy Angela
z ojcem. A więc wiedzieli od samego początku.
Czy domyślali się, czemu z ich domu wyprowadza
ją Carlucci?
Uznała, że wszyscy musieli towiedzieć. Wszys-
cy oprócz niej!
 Nienawidzę cię!  syknęła, lecz on to zig-
norował.
 Carlo, musimy porozmawiać  odezwał się
Alessandro Batiste, gdy go mijali.
 W przyszłym tygodniu  rzucił Carlucci, wca-
le się nie zatrzymując.  I bez twojego syna  dodał.
 Jeśli chcesz nadal robić ze mną interesy, to...
 Oczywiście  szybko zgodził się Alessandro.
Jegożona nie wypowiedziała ani słowa. Wyda-
wało się, iż w tej chwili Angelo stracił poparcie
nawet własnych rodziców.
84 MICHELLE REID
Dziewczynę owionęło chłodne nocne powie-
trze. Samochód Carla stał przed wejściem. Męż-
czyzna otworzył przed nią drzwi auta i dopiero
wówczas przestał obejmować. Uprzejmie pocze-
kał, aż zajmie miejsce.
Samochód ruszył z miejsca z taką szybkością,
że aż wcisnęło ją w siedzenie. Nie miała pojęcia,
dokąd jadą i w tej chwili wcale o to nie dbała. Jej
życie legło w gruzach. Czuła się fatalnie.
Pochwili zrozumiała, że może się czuć jeszcze
gorzej, gdy auto gwałtownie zahamowało, a Carlo
się ku niej odwrócił.
 No dobrze  zaczął.  Powiedz, co twoja
przyjaciółka nagadała ci o mnie, że nastroszyłaś
się jak kotka.
Francesca omal nie roześmiała się histerycznie.
 Czemu uważasz, że to Sonia?
 Bo tylko przed nią nie mogłem cię ochronić.
Ochronić, zdziwiła się w myślach. On to nazy-
wał ochroną? Nie odpowiedziała. Z zaciśniętymi
ustami wpatrywała się w okno.
 Francesco!  ponaglił.
 Nicola Mauraux  powiedziała.
Zapadła cisza. Dziewczyna nie doczekała się
żadnej reakcji. Miała wielką ochotę się rozpłakać.
Rzuciła Carlowi ostrożne spojrzenie niepewna, co
będzie dalej. Lecz on w milczeniu włączył silnik
i pojechali dalej, jakby w ogóle nie padło imię jego
przyrodniej siostry.
Jechali wąskimi wiejskimi drogami. Mężczyz-
DZIEDZICZKA FORTUNY 85
na ciągle przyspieszał. Szum silnika i cisza panują-
ca w samochodzie działały na Francescę hipnoty-
zująco, choć wcale tego nie chciała. Pomyślała, że
Carlojest mimowszystkowspaniałym mężczyzną,
silnym, przystojnym, inteligentnym, bogatym, ma-
jącym własny styl. Umiał każdego przekonać do
swoich racji. Nikt nie był w stanie mu się oprzeć.
Kiedy mijali stary pałac jej dziadka, spróbowała
się odezwać.
 Mo żesz...  zaczęła.
 Milcz  przerwał i wyraznie wyprowadzony
z równowagi omal nie zjechał z drogi, lecz zaraz
naprawił błąd.
Dziewczyna uznała, iż nie ma co domagać się,
by ją wysadził przed posiadłością Brunona Gian-
niego, skoro starszy pan wcale nie chciał jej wi-
dzieć, więc może w ogóle nie otworzyłby drzwi.
Poczuła gorące łzy w oczach. Opuściła powieki.
Postanowiła, że kiedy ta głupia jazda się skończy,
wróci do Anglii i nigdy więcej nie pojawi się we
Włoszech. Nic dziwnego, że jej matka tu nie
wróciła i zawsze sztywniała, ilekroć w rozmowie
padło słowo Rzym.
Przejechali jeszcze niecały kilometr, kiedy sa-
mochód gwałtownie skręcił, przywracając Fran-
ceskę do rzeczywistości. Spojrzała przed siebie,
lecz ledwie widziała poprzez łzy.
 Ch...chcę...
 Sama nie wiesz, czego chcesz  uciął męż-
czyzna, wyłączając silnik.
86 MICHELLE REID
Francesca domyślała się, że ciągle był zły. Od-
piął pasy i wysiadł z auta. Czyżby zamierzał zo-
stawić ją na pustkowiu? Otworzył drzwi od jej
strony. Gdy pochylał się, by uwolnić ją z pasów,
dostrzegła twardą linię zaciśniętych ust.
 Nie zamierzam wychodzić  powiedziała.
 A masz inny wybór?  spytał i schwyciwszy
za rękę, wyciągnął ją z samochodu.
Od razu objął ją i mocno do siebie przycisnął.
Usłyszała trzaśnięcie drzwi oraz szum zamykanej
automatycznie bramy. Nawet nie zauważyła, kiedy
przez nią przejechali.
Spróbowała rozejrzeć się w ciemnościach. Mi-
mowolnie musnęła przy tym ustami policzek Car-
la. W jego oczach malowało się pożądanie. Zorien-
towała się, że jest podniecony.
 Nie...  zdążyła wymamrotać, nim twarde
męskie wargi znalazły się na jej ustach, a język
pogłębił pocałunek.
Zrobiło się jej gorąco, ciało przeniknął roz-
koszny dreszcz. Westchnęła zaszokowana własną
reakcją i zarzuciła mu ręce na szyję. Czuła, że
uginają się jej nogi. Przez nikogo nie była ca-
łowana z tak dziką namiętnością.
Pocałunek został przerwany silnym strumie-
niem światła. Mężczyzna zaklął, a Francesca skry-
ła twarz w klapach jego marynarki.
 Proszę wybaczyć  odezwał się czyjś głos.
 Lampy nie działają, więc sam wyszedłem spraw-
dzić, kto tu jest...
DZIEDZICZKA FORTUNY 87
 Odsuń latarkę od mojej twarzy, Lorenzo  za-
żądał od strażnika Carlo Carlucci.
Znowu zapanowały ciemności. Dziewczyna
przestała obejmować go za szyję. Zawstydziła
się własnego zachowania. Wróciło uczucie nie-
nawiści do tego człowieka. Jak mogła tak na
niego reagować?
Spróbowała uwolnić się z jego objęć, lecz tylko
zacieśnił uścisk i nie zwracając uwagi na jej wysił-
ki, wdał się w rozmowę ze strażnikiem. Francesca
ciągle czuła drżenie, nie była w stanie normalnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl