s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tragicznych omyłek takich jak chociażby samobójstwo Mordechaja Anielewicza i jego sztabu w bunkrze przy Miłej 18,
mimo że - jak się pózniej okazało - mieli drogę ucieczki. %7łydowscy bojownicy uciekali tunelami przekopanymi z piwnicy
do piwnicy i kanałami. Członkowie sprzyjających im polskich organizacji, takich jak Socjalistyczna Organizacja Bojowa,
czekali na nich po aryjskiej stronie z ciężarówkami, które przewoziły uratowanych %7łydów do podwarszawskich lasów. Na
przykład 29 kwietnia żołnierze Gwardii Ludowej pod dowództwem pułkownika Władysława Gaika, zorganizowali
ucieczkę 40 członków %7łOB-u w pełnym uzbrojeniu i wywiezli ich w lasy w okolicy Wyszkowa. Operacja ta powtórzyła się
10 maja, ratując kolejnych 30 %7łydów, którzy przyłączyli się do walczących, tworząc oddział partyzancki imienia
Mordechaja Anielewicza. Powstały również inne oddziały partyzanckie, które przyjęły nazwę polskich bohaterów
narodowych. Na przykład na lubelszczyznie istniał żydowski oddział partyzancki dowodzony przez Samuela Jegiera,
imienia Emilii Plater (bohaterki z czasów Powstania Listopadowego) i Jana Kozietulskiego (bohatera wojen
napoleońskich). Oddział dowodzony przez Chila Gryszpana przyjął nazwę na część Berka Joselewicza, żydowskiego
porucznika wojsk polskich w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej. Inny oddział, składający się z chłopów ze wsi Polichno,
dowodzony był przez żydowskiego oficera noszącego pseudonim "Szymek". Gdy zginął w akcji, chłopi pochowali go na
katolickim cmentarzu, na znak szacunku. Innymi oddziałami partyzanckimi były: oddział żydowski pod komendą
Mieczysława Grubera, oddział polsko-żydowski dowodzony przez żydowskiego weterynarza, dr Mieczysława
Skotnickiego, który wykonywał operacje w lasach pod Parczewem, a w okręgu radomskim oddział dowodzony przez
Juliana Ajzen-Kaniewskiego ("Chytry"). Małe grupy maruderów zwykle dołączały do pierwszego napotkanego oddziału
partyzanckiego i walczyły wraz z partyzantami Armii Krajowej.
Los innych %7łydów, którym udało się przeżyć powstanie i uciec piwnicami i kanałami na stroje aryjską, był znacznie
gorszy. Ci, którzy mieli najwięcej szczęścia, trafili do lasu i albo zamieszkali z partyzantami, albo utworzyli obozy
chronione przez partyzantów. Pozostali albo zostali schwytani podczas urządzanych przez Niemców obław, albo mieszali
się z ludnością polską, która odpowiadając na apele Rady Pomocy %7łydom (%7łegota), gen. Sikorskiego (5 maja 1943) i
Delegata Rządu, Jankowskiego (6 maja 9143), robiła co w jej mocy, by ratować uciekinierów. W tym samym czasie %7łegota
poprosiła polski Rząd na Uchodzstwie o podjęcie kroków zapoczątkowania międzynarodowego porozumienia w celu
ratowania pozostałych %7łydów przez wymianę lub w inny sposób. Niestety, takie porozumienie nigdy nie powstało.
Również w tym samym czasie, do Londynu dotarły trzy podziemne publikacje: książka Marii Kann Na oczach świata,
opisująca historie warszawskiego getta i Powstania w Getcie; broszura Jankiela Wiernika, uciekiniera z obozu śmierci,
Jeden rok w Treblince; oraz tomik poezji zatytułowany Z głębokości, owoc pracy jedenastu poetów żydowskich. Książki te
wywarły duże wrażenie na Zachodzie - i to wszystko.
Straty poniesione przez Polaków z powodu ratowania %7łydów
Zgodnie z paragrafem 5 dekretu Führera z 12 pazdziernika 1939 roku, gubernator Hans Frank 15 pazdziernika 1941 roku
wydał rozporządzenie, które nakładało karę śmierci na Polaków, którzy dawaliby schronienie %7łydom, przewozili ich,
dawali lub sprzedawali żywność, nie zgłosili miejsca ukrywania się %7łydów, dali im kromkę chleba lub szklankę wody, itp.
Zazwyczaj wyrok wykonywano przez rozstrzelanie lub powieszenie. Inną formą kary było palenie domów, w których
ukrywali się %7łydzi, wraz z całą rodziną gospodarzy, dziećmi, gośćmi i dobytkiem. Wśród karanych w ten sposób znalezli
się chłopi, robotnicy, księża , profesorowie i lekarze. W wypadku małżeństw polsko-żydowskich, zabijano zarówno męża
jak i żonę, a ciała palono gdziekolwiek lub na żydowskich cmentarzach.
Można tu wymienić na przykład przypadek (1) listonosza Semika, który znał niemiecki i w tym języku bronił żydowskiego
małżeństwa; (2) Polaka, który protestował przeciw masowej egzekucji %7łydów, do oglądania której został zmuszony; (3)
innego Polaka, który podał wiadro wody %7łydom jadącym pociągiem do obozu zagłady; (4) Polaka, który próbował
przerzucić przez mur getta bochenek chleba; i (5) polskiego policjanta, Klisia, który pomagał %7łydom uzyskać fałszywe
dokumenty.
Nie ma pełnych danych o liczbie Polaków zamordowanych przez Niemców za ukrywanie %7łydów lub udzielanie im
jakiejkolwiek pomocy. Istnieją jednak fragmentaryczne raporty dotyczące poszczególnych przypadków, na przykład
ogłoszenie dowódcy SS i policji Galicji (28 stycznia 1944) podające nazwiska pięciu Polaków skazanych na śmierć za
pomoc %7łydom. Szeroko znany był przypadek ogrodnika Ludomira Marczaka i jego rodziny, którzy zginęli na Pawiaku 7
- 17 -
marca 1944 roku, za ukrywanie w ziemiance wykopanej w ogrodzie, około 30 %7łydów, wśród nich Emanuela Ringelbluma,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]