s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

praktycznymi, nie za-
152
spokoi się gołosłownym nawoływaniem do walki i zmiany, walki  o co? zmiany  po co?
%7łycie dla życia, zmiany  dla ruchu, dla samego dążenia  to światopogląd przerazliwie
jałowy i zimny (właściwie trudno to nazwać światopoglądem, to raczej parę wskazówek i
sugestii), zdolny obrzydzić życie i skłonić do samobójstwa. Do działania pozytywnego
skoordynowanego nakłonić można człowieka bądz prawdą objawioną, bądz prawdą
udowodnioną, bądz rozpaleniem w nim płomienia uczuć i namiętności biologicznych
irracjonalnych czy apelujących do podświadomości. Lecz altruizm bez uzasadnienia
wiecznego ani doczesnego, światopogląd bez rusztowania niezmiennych praw, nakaz
działania bez namiętności i pragnień  czyż to nie gorsze od wszelkich mitów? Po obaleniu
 mitologii" zostaje pustka i nuda. Gdyby się nie miało własnych założeń umysłowych i
uczuciowych, lecz poddałoby się sugestiom książki Kotta, skłoniłaby ona do anarchii lub do
kompletnej bierności i prostracji. Jest czysto negatywna, choć Kott działa w życiu bardzo
energicznie i  w swoim przekonaniu  konstruktywnie. W imię czego działa? Widocznie
powodują nim jakieś jemu tylko znane impulsy i uczucia. Lecz nam ich nie przekazał.
Wspomniałem, że z książki tej bije entuzjazm przekonania. Jakiego? Otóż rzecz ciekawa:
entuzjazm ten tyczy się samej metody rozpatrywania światopoglądów i impulsów. Kott-
intelektualista zapala się i podnieca negatywnie  raduje go metoda genetyczna, za pomocą
której obnaża mechanizm  mitów", przez co  jak sądzi  dyskredytuje je. Z niebywałą
satysfakcją pokazuje nam: o, patrzcie, to powstało z tego, a to z tego; a to  to jest po prostu
tylko to. System podejrzeń  jak nazywał to Irzykowski. Nie rozumiem ani nie podzielam
takich satysfakcji  jest w tym jakaś Schadenfreude. Nigdy nie byłem entuzjastą metody
genetycznej  ten dreszcz jest mi nie znany, nie cieszy mnie mechaniczne wykrywanie
związków i zależności. Wolę pięknego żywego człowieka, choćbym nawet nie rozumiał zasad
budowy i funkcjonowania jego ciała, niż ciało to ukazane w swych wszystkich
doskonałościach na stole w prosektorium, jeśli w dodatku sekcja każe mi zapomnieć o
pięknościach jego  gdy jeszcze było żywe. Sądzę, że wiek-
153
szość ludzi podziela moje upodobania. Kott książką swoją, nie poruszy nikogo, nie ma on
kwalifikacji na trybuna ludu, choć z zajadłością Savonaroli tępi mity. Entuzjazm jego nie jest
zarazliwy  jest jak fajerwerk zimnego ognia  nie zdolny nic zapalić. Choć głosi braters- "
two: jest samotny  bo za mało wierzy ludziom i  w ludzi. Zaś kto nie wierzy w absolut
 musi wierzyć chociażby w ludzi. Książka Kotta przekonała mnie częściowo do niego, bo
go demaskuje; Miała być przez krytykę' i walkę pozytywna, twórcza i pobudzająca  w
77
istocie jest tragicznie zniechęcająca. I w tym jej - niezamierzona może szczerość.
-
21'fll 1946.
Realizm, ale jaki?
Pamiętamy zapewne wszyscy długą od marca 1945 r. na łamach rozmaitych czasopism
toczoną dyskusję o realizmie, a raczej o realizmach prozy literackiej. Dyskusja była długa,
niemniej jednak nie sądzę, aby doprowadziła do iakichś skrystalizowanych i łatwych do
zapamiętania konkluzji: wydaje się, że dla przeciętnego czytelnika naszych, pism literackich
problem: co jest a co nie jest realizmem powieściowym, pozostaje w dalszym ciągu
problemem otwartym. Złożyło się na to parę przyczyn: z jednej'strony różnorodność
koncepcji realizmu, których było wtedy tyleż niemal, co dyskutujących, i fakt, że nikt' z
owych polemistów, dbających jedynie o zwycięstwo koncepcji własnej, nie troszczył się o to,
żeby dać wyjaśnienie' wszechstronne, na różnych płaszczyznach mogące zmieścić w sobie lub
co najmniej zneutralizować różne ujęcia (jedyną tego rodzaju ambitną próbą był świetny
artykuł Edwarda Jastrzębia W sprawie realizmu, zamieszczony w poznańskim  %7łyciu
Literackim"). Z drugiej stro-ny trudność jednoznacznego wyjaśnienia czym jest powieściowy
realizm, wynikała z faktu, że główni dyskutujący "wówczas teoretycy tego problemu (Kott,
%7łółkiewski, Ważyk itp.) kilkakrotnie w ciągu ostatnich lat zmieniali swoje ujęcia, częstując
publiczność najrozmaitszymi, częstokroć niespodziewanymi woltami (nieoczekiwana apolo-
gia ,(rewolucyjnego romantyzmu" w jednym z tegorocznych artykułów %7łółkiewskiego,
potępienie metody socjologicznej" przez Ważyka jako mieszczańskiej i drobno-empirycznej
itp.). Wreszcie nie bez znaczenia dla dezo-
155
rientacji czytelnika był fakt, że cała ta dyskusja toczyła się po trochu w oderwaniu od życia,
nie dysponując wtedy jeszcze mogącymi ją zilustrować i skonkretyzować przykładami
nowych, wydanych książek. Pod tym względem jesteśmy dzisiaj w sytuacji o wiele lepszej.
Nawróćmy sprawę do punktu wyjścia. Jak odpowiedziałby na pytanie: co to jest realizm w
prozie lite-rac-kiej? zwykły, nie uczony w piśmie, czytelnik. Odpowiedziałby niewątpliwie,
że realizm w powieściach polega na przedstawieniu faktów tak, jak one naprawdę w życiu
wyglądają. Na to ujęcie rzucają się jednak gwałtownie analitycy z prawa i z lewa, twierdząc
nie bez słuszności, że powieść nie ma możności przedstawienia wszystkich faktów, że jest
ona indywidualnie przez autora dokonywanym wyborem pewnych tylko faktów i że jedynie
sposób, system dokonywania tego wyboru decyduje o realizmie lub nierealizmie dzieła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl