s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

słowa wuja i ciotki, którzy wczoraj przy kolacji nale-
gali, żeby pokazał żonie Toskanię.
 To niepotrzebne  powiedziała cicho.
 Pozwól, że ja o tym będę decydował.
W jego głosie słyszała gniew. Nic dziwnego. Mu-
siał być zły. Ciotka niemal go zmusiła, żeby zajął się
żoną. Najgorszą z najgorszych...
 Nie mogę zostawić Benjiego  dodała, nie pod-
noszÄ…c wzroku.
 Będzie miał dobrą opiekę  powiedział Rafael
zniecierpliwionym tonem. Jak większość mężczyzn,
którzy nie mają dzieci, nie rozumiał matczynych
obaw.  Maria i moja ciotka zajmÄ… siÄ™ nim. Obydwie
bardzo go polubiły.  Zerknął na zegarek.  Chciałbym
wyjechać za pół godziny. Bądz gotowa, proszę.
Skinął jej głową i zniknął we wnętrzu domu.
Magda westchnęła. Co ma robić? Zaprzeć się i po-
wiedzieć, że nie pojedzie? Nie chciała jechać. Przera-
żałają perspektywa spędzenia całego dnia sam na sam
z człowiekiem, który nie mógł na nią patrzeć. Dlacze-
go, u diaska, wystąpił z tą propozycją? >ogł przecież
wymówić się, powiedzieć ciotce, że ma mnóstwo
pracy i nigdzie nie pojedzie. Poza tym Magda napraw-
dę nie chciała zostawiać Benjiego. Nigdy jeszcze nie
rozstała się z nim nawet na chwilę. Nigdy.
Tymczasem Benji wcale nie narzekał, że został
TOSKACSKA PRZYGODA 87
pozbawiony towarzystwa mamy. Maria i ciotka Rafae-
la zajęły się nim serdecznie i obserwowały zachwyco-
ne, jak próbuje jezdzić na rowerku.
 Jedz  namawiała ją Maria.  Mały nawet nie
zauważy, że cię nie ma. Idz już, Uoki cię nie widzi.
Szybko, znikaj. Jak zacznie płakać, zadzwonię do
Rafaela na komórkę, wtedy wrócicie. Obiecał, że
w razie czego zaraz cię odwiezie. Zajmiemy się chłop-
cem jak własnym. Ile ja dzieci miałam pod opieką...
Idz już.  Wypchnęła niemal Magdę z kuchni i wróciła
do Benjiego.
Magda ruszyła powoli do swojego pokoju. Benji
rzeczywiście powinien przyzwyczajać się do samo-
dzielności. Kiedy wrócą do Anglii, kiedy kupi już
wymarzony domek, mały będzie musiał pójść do
żłobka.
Przebrała się w spódniczkę khaki, która wyglądała
nieco porządniej niż stare spodnie. Do tego włożyła
białą bawełnianą bluzkę bez rękawów, do torby zapa-
kowała na wszelki wypadek sweter i gotowa do drogi
zeszłanadół. Miała ochotę sprawdzić, jak się sprawuje
Benji, ale powstrzymała się.
Czekała w sieni na Rafaela, modląc się, żeby nie
stanąć ponownie twarzą w twarz z jego ojcem. Był
zapewne w bibliotece, bo dochodziły stamtąddzwięki
jakiejś opery, prawdopodobnie Verdiego, jeśli dobrze
rozpoznawała. Nie posiadała co prawda wieży hi-fi,
ale miała radiomagnetofon. Kiedy Benji już zasnął,
zwykle czytała, słuchała wiadomości ze świata i swo-
ich ulubionych stacji nadajÄ…cych muzykÄ™ klasycznÄ….
88 JULIA JAMES
Usłyszała kroki na schodach, odwróciłagłowę i za-
parło jej dech w piersiach na widok Rafaela. Zawsze
zapierało jej dech w piersiach na widok tego ideału
męskiej urody, tego najprzystojniejszego faceta w ca-
łym wszechświecie.
 Gotowa? Zwietnie.  Rzeczowy, bezosobowy
ton głosu; zawsze tak się do niej zwracał, bezosobowo.
Ruszyła za nim do wyjścia. Na zewnątrz, oślepiona
słońcem, zmrużyła oczy i podążyła za Rafaelem
w stronę garaży.
 Zaczekaj  zakomenderował i Magda zatrzymała
się posłusznie, czekając, aż Rafael wyprowadzi sa-
mochód. Podjechał po chwili w czerwonym sporto-
wym kabriolecie, otworzył drzwi od strony pasażera.
 Wsiadaj...
Zapadła się niemal w nisko umieszczony fotel.
W tej samej chwili Rafael nachylił się, sięgając po jej
pas. Zamarła, sparaliżowana jego bliskością i wcisnęła
się jak mogła najgłębiej w fotel, ale Rafael szybko
zapiął pas, wyprostował się, założył ciemne okulary,
wrzucił bieg i samochód ruszył z rykiem silnika.
Pędzili doliną w stronę autostrady. Magda czuła się
tak, jakby wsiadła do szalonej kolejki w wesołym
miasteczku. Szybkość oszałamiała ją, toskańskie pej-
zaże przemykały przed oczami, zanim zdążyły utrwa-
lić się na siatkówce.
Od czasu do czasu zerkała na Rafaela; prowadził
pewnie, jakby był zrośnięty z maszyną.
ROZDZIAA SZÓSTY
Mury Lukki były tak imponujące, jak to obiecywały
przewodniki, ale nie one były celem wycieczki za-
proponowanej przez Rafaela. Nie była nim też romań-
ska katedra San Martino, ani żaden z zabytkowych
kościołów w historycznej części miasta. Nie odwiedzi-
li też Muzeum Pucciniego, jednego z najwybitniej-
szych synów Lukki, ani muzeum sztuki. Skierowali się
prosto do kamieniczki w jednej z bocznych uliczek
odchodzÄ…cych od eleganckiej Via Fillungo. Magda
szła, rozglądając się na boki, zachwycona pięknem
starej architektury toskańskiego miasta.
 Wejdzmy.  Rafael wprowadził ją do wnętrza.
Młoda dziewczyna w recepcji uśmiechnęła się cie-
pło na widok Rafaela, wyszła zza biurka, ucałowałago
w oba policzki i zaczęli rozmawiać po włosku.
Magda stała z boku, speszona, świadoma tego, że
dziewczyna rzuca w jej stronÄ™ ciekawe spojrzenia,
zadaje pytania: najwyrazniej rozmawiali o niej. Zcis-
kała torbę wdłoni i czuła, że policzki zaczynają jej
płonąć. Chciała się już odwrócić do okna, kiedy dziew-
czyna klasnęłaześmiechem w dłonie i zwróciła się do
niej:
90 JULIA JAMES
 Znakomicie  odezwała się po angielsku.  Ma-
my mało czasu i mnóstwo do zrobienia, ale rezultat
będzie fantastyczny!  Przywołała Magdę gestem.
 Pozbędziemy się Rafaela. Przeszkadzałby nam tylko
i wtrącał się niepotrzebnie.  Spojrzała na niego z lek-
ką kpiną w oku.  Vattene! Vattene! A piu tardi.  Dała
mu znak dłonią, żeby znikał.
Magda wreszcie odzyskała głos:
 O co chodzi?
Dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo.
 Niespodzianka.
Magda spojrzała pytająco na Rafaela, ale z jego
twarzy nic nie mogła wyczytać. Powiedział coś po
włosku, dziewczyna skinęła głową i zniknęła za jaki-
miś drzwiami, po czym zwrócił się do zakłopotanej
Magdy:
 Nie denerwuj się  powiedział trochę ostrzej-
szym tonem, niż zamierzał.  Zdaj się na Olivię
i wszystko będzie dobrze.
 Nic nie rozumiem.
Rafael milczał przez chwilę.
 Gdybym mógł cofnąć to, co usłyszałaś od moje-
go ojca dzisiaj rano, zrobiłbym to  powiedział w koń-
cu.  Stało się, trudno. Mogę ci tylko powiedzieć, że
nie aprobujÄ™ jego zachowania.
Magda zesztywniała na wspomnienie incydentu na
korytarzu, schowała się na powrót w swojej skorupie.
Chciała zapomnieć, co wykrzyczał na jej widok di
Viscenti.
 Ale to prawda, co powiedział twój ojciec. Jes-
TOSKACSKA PRZYGODA 91
tem... dla niego najgorszÄ… obrazÄ…. %7Å‚onÄ…, jakiej nie jest
w stanie zaakceptować. Jestem przeciwieństwem sy-
nowej, jakiej mógłby się spodziewać. Dlatego ożeniłeś
się ze mną, a nie z kimś ze swojego świata. Chciałeś
obrazić ojca.
Rafael chciał coś powiedzieć, ale Magda nie dopuś-
ciła go do słowa.
 Powiedziałam ci, że to nie ma znaczenia, bo nie
ma. Wezmę za tę usługę sto tysięcy funtów i nie
zgłaszam żadnych pretensji.
Mówiła z pozoru spokojnie, ale w jej głosie czuło
się zdenerwowanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl