s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samolocie, a teraz w samochodzie, który czekał na nich na lotnisku.
Jesteśmy na miejscu powiedział Raoul.
Rozejrzała się, mrugając rozespanymi oczami, ale jedyne, co w gęstej
nocnej mgle była w stanie dostrzec, to kamienny mur, który otaczał zapewne
jakąś posiadłość ziemską.
Ktoś otworzył jej drzwi, że zdumieniem skonstatowała, że stoi przed nią
Marco.
Ty tutaj?
Kiwnął głową.
A myślałaś, że dlaczego nie było mnie na weselu? - zapytał z
figlarnym uśmieszkiem. No tak, dopiero teraz uświadomiła sobie, że Marco i
Natania znikli zaraz po ceremonii ślubnej. Witamy, signora del Arco.
Del Arco? No tak, nie była już Gabriellą D Arenberg, była mężatką i
nosiła nazwisko męża. Tyle że nie mogła jeszcze w to uwierzyć to
wszystko działo się tak szybko!
Raoul, słyszałeś to? wyszeptała. Signora del Arco...
Ale on zajęty był czym innym.
Wez bagaże, Marco powiedział, po czym obrócił się do Gabrielli:
89
R
L
T
Chodzmy do domu.
Coś znowu musi go męczyć, pomyślała. Zamknął się w sobie i zrobił się
wręcz szorstki, odkąd tylko opuścili przyjęcie.
Co to za miejsce spytała, stąpając ostrożnie za Raoulem po
kamiennych płytach; była wciąż w szpilkach, w których wystąpiła na weselu,
a przed wyjściem z hotelu na Lido zdołała jedynie przebrać się z sukni ślubnej
w krótką sukienkę. Jaki to region Hiszpanii?
Galicia odparł. Wybrzeże atlantyckie.
Drzwi przed nimi otwarły się i stanęła w nich Na- tania. Patrzyła przez
chwilę w milczeniu.
Jesteście głodni? spytała.
Zaprowadz Gabriellę do jej pokoju powiedział Raoul.
Jej pokoju? Mieli spać w oddzielnych pokojach? Czy Raoula znowu
dręczy szaleństwo?
Będę w gabinecie dodał, po czym zwrócił się do Gabrielli: A
może ty... jesteś głodna?
Gabriella była w pełnym szoku.
Nie, nie jestem. Ale...
W takim razie Natania zaprowadzi cię na górę. Na pewno jesteś
zmęczona.
To mówiąc, pocałował ją w policzek. Bez cienia namiętności. Jakby
ojciec całował na pożegnanie córkę.
Zobaczymy się rano. Dobranoc.
No to idziemy powiedziała do Gabrielli Natania, kierując się w
stronę krętych schodów. Ale Gabriella nie zamierzała się tak łatwo poddać.
Na szpilkach pobiegła nieporadnie w ślad za odchodzącym już w drugą stronę
mężem.
90
R
L
T
Raoul! krzyknęła, chwytając go za rękę. To jest nasza noc
poślubna. Naprawdę zamierzasz spędzić ją w swoim gabinecie?
Raoul przystanął, coś najwyrazniej się w nim złamało. Zdecydowanie
mniej władczym już tonem odpowiedział:
Przepraszam, kochanie, ale jest coś, co absolutnie musi być
załatwione w tej chwili. Poza tym myślałem, że jesteś zmęczona...
Czy ta sprawa naprawdę nie może poczekać?
Niestety, nie.
W takim razie ja na ciebie poczekam. Poczekam, aż przyjdziesz do
mnie do łóżka.
Popatrzył na nią, ale w jego spojrzeniu czaiła się jedynie przerażająca
pustka.
Dobrze. Jeśli tak chcesz...
Chcę odpowiedziała krótko i zdecydowanie. Już idę
powiedziała do stojącej w połowie schodów i dyskretnie milczącej Natanii.
Zciany nad schodami obwieszone były obrazami, przedstawiającymi
urwiste skały i spienione fale. Na jednym z obrazów widać było zamek, srogi,
masywny, z blankami i wieżyczkami, uczepiony krawędzi skalnej. Czy to był
ten zamek, w którym się znajdowali? zastanawiała się Gabriella. Jeśli tak, to
nie było to jej wymarzone miejsce na miodowy miesiąc. Zresztą, pomyślała
gorzko, jaki miodowy miesiąc? Czy taki sam jak noc poślubna?
Jak się nazywa to miejsce? spytała, gdy po dłuższej wspinaczce po
kręconych schodach wdrapały się na piętro. Nie liczyła schodków, ale
musiały znajdować się dość wysoko; normalnie byłoby to drugie czy może
nawet trzecie piętro domu.
Castillo del Arco odpowiedziała Natania. To drugi dom Raoula.
Jest... bardzo duży zauważyła Gabriella.
91
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]