s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

mają wyglądać te wasze próby?
 Skądże! Po prostu Berta chciała się z tobą zaprzyjaznić  roześmiał się
Kwiczoł.
 Berta? Więc to jest ta koza, którą buchnęliście starzykowi?
71
 Buchnęliśmy? Co to za słowo?!  obraził się Kwiczoł.  Berta została
doprowadzona do kwatery w celach naukowych.
 Przeprowadzamy badania nad mlekozą i jej pochodnymi  wyjaśnił Czar-
ny Piter.
 Nad jaką znowu mlekozą?  zdumiałem się.  Co to jest?
 Zaraz się przekonasz  powiedział Piter i zdjął mi opaskę z oczu.
ROZDZIAA VI
Jak poznałem się bliżej z mlekozą i co z tego wynikło " Próba worka
" Ernest
Znajdowałem się w piwnicznej obszernej izbie o ceglanych poczerniałych
ścianach i niskim sklepieniu. W głębi dostrzegłem pomalowane na czerwono
drzwi z dużym napisem:  Kwatera Główna. Gabinet Wodza . Były zamknięte
na kłódkę. Pod ścianami stały półki z nieheblowanych desek zastawione słojami
i butelkami, jakieś skrzynie i stół ozdobiony flakonem z jakimś zielskiem. Pod-
szedłem bliżej. Nie do wiary! To były po prostu pokrzywy. W kącie stał wielki
wypchany worek, a za workiem. . . wzdrygnąłem się. W kącie za workiem wisia-
ło jakieś ciało, głową na dół. . .
 Kto to?!  wykrzyknąłem.
 Nie poznajesz? To Lompa.  powiedział Kwiczoł.
Istotnie, to był mały Lompa w samych tylko spodenkach. Zaczepiony nogami
wisiał na kółkach jakich używają gimnastycy.
 Dlaczego on tak wisi?  zapytałem zdumiony.
 Wyciąga się  odparł Kwiczoł.  Chłopaki mu dokuczają w budzie, że
jest mały jak pigmej, więc postanowił się wydłużyć. Codziennie tak wisi przez
godzinę. . .
 Wytrzymuje?
 Jak już nie może wytrzymać, robi sobie przerwy. Skacze, ćwiczy hantlami,
rozciąga sprężyny i znów zwisa.
 I to mu pomaga?
 Mówi, że tak. Podobno codziennie przybywa mu jeden milimetr wzrostu.
 Może i ty byś spróbował tego sposobu?  wtrącił Piter.
Chciałem dosadnie powiedzieć co myślę o tym sposobie, ale przeszkodziła mi
Berta, która znów zaczęła się dobierać do mojego ubrania.
Kwiczoł odciągnął ją za rogi.
 Ona jest po prostu głodna  powiedział.  Trzeba ją nakarmić.
To mówiąc wyjął z kieszeni skórkę chleba i wepchnął w zachłanny pysk bro-
daczki.
73
 No, na co czekasz  obrócił się do Czarnego Pitra  dawaj ten worek
z paszą.
Piter podstawił Bercie worek od pantofli. Zgłodniała koza zaczęła łapczywie
wyciągać z niego pęki traw, ziół majowych i mleczu.
Obaj Matuskowie przyglądali się jej z sympatią.
 Zabawne zwierzę  westchnął Czarny Piter  szkoda, że musimy ją dziś
odprowadzić.
Kwiczoł spojrzał na zegarek.
 Najdalej za półtorej godziny. Zanim starzyk wróci na obiad, Berta musi być
w domu. Inaczej będzie piekło.
 No, to do roboty  powiedział Piter  bierzemy się za fuksa.
 Od czego zaczniemy?  zapytał Kwiczoł.
 Chyba od degustacji. Ernest kazał koniecznie przeprowadzić dziś próby
smakowe.
 Tak jest  skinął głową Kwiczoł i obrócił się do mnie.  Wybierzesz
sobie, Cyku, coś do picia i do jedzenia. Z tych produktów  wskazał na półkę ze
słojami i flaszkami wypełnionymi podejrzaną białą i żółtą treścią.
 Co to jest?  zapytałem z niepokojem.
 To są właśnie przetwory mlekozy.
 Czyli koziego mleka  wyjaśnił Piter.
 W tych słojach są serkozy  powiedział Kwiczoł.
 Sery kozie?  wykrztusiłem.
 Zgadłeś. A tu mamy kumkozę  wskazał na żółtawą, pienistą ciecz w bu-
telkach  jest to kumys kozi, orzezwiający gazowy napój. Produkujemy go w róż-
nych gatunkach. Zależnie od sposobu fermentacji można otrzymać kumkozę słab-
szą lub mocniejszą. Osobiście polecałbym ci na początek, kekozę, lub jogkozę,
czyli kefir i jogurt kozi. Ernest mówi, że kekoza i jogkoza wyjątkowo mu się uda-
ły.
 To. . . to Ernest sam to wszystko wymyślił?
 Tak. Jego wujek jest kimś ważnym w zakładach mleczarskich, zdaje się, że
fermentologiem. Ernest podpatrzył tam różne sposoby.
 I chyba zwędził bakterie  dodał Piter.
 Bakterie?
 No, zakwaszające. Wiesz, że mleczarze nic by nie zrobili bez bakterii. . .
 Ale. . . ale po co wam to wszystko?  zapytałem oszołomiony.
 Jak to po co? Przygotowujemy się do życia koczowniczego, bracie. Pro-
dukty mleczne są niezbędne do racjonalnego żywienia.
 Ale kozie. . .
 A co ty masz przeciwko kozom?
 No. . . nic. . . ale dlaczego wszystko kozie?. . .
74
 Ernest doszedł do wniosku, że koza najlepiej się nadaje do trybu życia
koczowniczego. Ciągnąć ze sobą krowę te zbyt kłopotliwe. Co innego koza. Nie
ma wielkich wymagań, żywi się byle czym i jest łatwo pakowna. Dotychczasowe
doświadczenia koczowników, podróżników i rozbitków, a zwłaszcza Robinsona
Cruzoe są pod tym względem bardzo zachęcające. . . No więc na co się decydu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl