s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teatru, która poślubiła potajemnie zmarłego księcia.
- Powiedz mi, proszę, czy to prawda? - nalegał książę.
Zorientowała się, że namawia ją, żeby złamała słowo dane
Harry'emu Carringtonowi, a także, by zniweczyła wszystkie
wysiłki, mające na celu zdobycie pieniędzy na zoperowanie
dwóch śmiertelnie chorych osób. Nadludzkim wysiłkiem
wysunęła się z ramion księcia.
- Powiedziałeś, że... zabierzesz mnie do Londynu -
wyszeptała. - Dopiero tam odpowiem na twoje pytania.
Podniosła się z sofy i podeszła do kominka, a książę
śledził ją wzrokiem.
- Masz prawo do swoich tajemnic, Laurencjo - rzekł. -
Czy zgadzasz się, żebyśmy zawarli umowę? Ja dam ci
pieniądze, a ty pozwolisz mi pojechać z sobą do Londynu i o
wszystkim mi opowiesz.
- Wątpię, czy chciałbyś to wszystko wiedzieć - rzekła. -
Jednak obiecuję, że odpowiem na wszystkie pytania, gdy
znajdę się w Londynie i gdy spłacę mój dług.
Zdawało jej się, że ta umowa hańbi miłość, która się w
niej zrodziła i którą książę odwzajemnił. Nawet nie
przypuszczała, że jest zdolna do tak wielkiego uczucia. Ale
gdy serce podszeptywało jej jedno, rozum podpowiadał, że
powinna robić to, co zamierzyła. Nie mogła przecież zdradzić
ojca i Katie King, których życie zależało od pieniędzy
pożyczonych przez Izaaka Levy'ego.
Mimo całej miłości do księcia, nie mogła wyznać mu
prawdy, nie mogła zdradzić tych, którzy jej zaufali.
Przelękła się, że mogłaby go stracić, więc odwróciła się i
powiedziała:
- Zrozum mnie, proszę. Kocham cię, lecz niczego więcej
nie mogę ci teraz powiedzieć.
- Wszystko to nie ma żadnego znaczenia - oświadczył
książę. - Jedyna rzecz, która się liczy naprawdę, to twoja
miłość. Chcę wierzyć, że to prawda.
- Tak, prawda - rzekła. Wstał, podszedł do niej i objął ją.
- Powtórz mi to jeszcze raz, żebym uwierzył.
- Kocham cię. Nie sądziłam, że miłość jest taka.
- Jaka?
- Taka boska i taka święta.
Książę spojrzał jej w oczy i znów ją pocałował, a jego
pocałunek przeniósł ją w krainę ekstazy.
- Nie mogę się wprost doczekać, kiedy będziemy razem -
powiedział. - Gdy tylko przyjadę do Londynu, kupię dom, w
którym będziemy mogli być razem. Dam ci wszystko, czego
tylko zapragniesz, moja piękna. Wszystko, cokolwiek
zechcesz.
Laurencja z trudem rozumiała, o co mu chodzi.
Wspominał o jakimś domu, więc pomyślała, że musi mu
powiedzieć, że kiedy ojciec wyjdzie z kliniki, będzie musiała
zająć się nim i nie będzie mogła spędzać z księciem tyle
czasu, ile by chciała. Pragnęła mu to wyjaśnić, lecz
przypomniała sobie, że to niemożliwe. Powiedziała mu
przecież, że to jej wuj jest chory, a nie ojciec.
Jakże mogłaby się przyznać, że nie jest Katie King, lecz
Laurencja Braintree? Jak powiedzieć, że nie musi opuszczać
sceny, ponieważ nigdy tam nie występowała? Wszystko to
zdawało się zbyt trudne, zbyt skomplikowane. Liczyło się
tylko to, że trzymał ją w objęciach i całował. Pragnęła, żeby to
trwało w nieskończoność, lecz książę wypuścił ją z uścisku.
- Musisz się już położyć, kochanie - powiedział. - Jeśli
chcemy zdążyć na ranny pociąg do Londynu, musimy być
gotowi o ósmej. Zaraz wydam odpowiednie rozporządzenia.
- Tak, oczywiście.
- Nie martw się o nic - uspokajał ją. - Obiecuję ci, że gdy
tylko znajdziemy się w pociągu, dam ci czek, o który mnie
prosiłaś. A gdy się już znajdziemy w Londynie, omówimy
wszystkie inne sprawy.
Laurencja milczała, a gdy książę wstał, ona wstała
również.
- Połóż się do łóżka i śnij o mnie - powiedział. - O nic nie
musisz się kłopotać. Wszystko zostaw mnie. Będę się o ciebie
troszczył i nigdy cię nie opuszczę.
- Naprawdę pragniesz, żebym była z tobą?
- Będę ci to wciąż powtarzał - rzekł książę, a po chwili
dodał poważniejszym tonem: - Jeśli udało ci się utrzymać
twoje małżeństwo w tajemnicy przez tyle lat, sądzę, że
powinniśmy ukryć naszą miłość przed ludzką ciekawością, bo
gorszono by się tym, że jesteśmy razem. Nikt nie powinien się
dowiedzieć o naszym związku. Początkowo będzie ci
brakować teatru, lecz przysięgam, że zrobię wszystko, żebyś
była szczęśliwa.
Laurencja wciąż nie rozumiała znaczenia jego słów. Nie
mogła myśleć o niczym innym, tylko o jego przystojnej
twarzy. Wydawało jej się, że ma przed sobą nie księcia
Tregaron, lecz jednego z rycerzy króla Artura lub nawet
samego króla. Rzeczywistością była tylko miłość. Rozumiała
tylko tyle, że odnalazła coś, czego długo szukała.
Książe otoczył ją ramieniem i razem przeszli przez salon.
Przy drzwiach pocałował ją w czoło.
- Zaufaj mi - powiedział. - Jesteś moja i ja zadbam o
wszystko. Kocham cię i ty mnie kochasz!
Myślała, że znów ją pocałuje, lecz otworzył przed nią
drzwi. Wyszła posłusznie i dopiero kiedy szła przez hol,
uświadomiła sobie, że książę nie idzie za nią, lecz pozostał w
salonie.
ROZDZIAA 6
Podróż z księciem do Londynu różniła się od tej, którą
odbyła sama w przeciwnym kierunku. Wyjechali z zamku o
ósmej wygodnym powozem, zaprzężonym w czwórkę koni.
Na stacji kolejowej czekał już na nich zawiadowca i
zaprowadził do zarezerwowanego przedziału. Towarzyszyli
im również służący, doglądający bagażu i mający pod opieką
koszyk z prowiantem. Do przedziału dostarczono im liczne
gazety i czasopisma. Nie zapomniano również o pledzie do
nakrywania nóg.
- Czuję - odezwał się książę, gdy tylko pociąg ruszył - że
oto rozpoczynamy naszą wspólną przygodę, sama myśl o tym
jest ekscytująca!
Laurencja chciała mu wyznać, że wspólna podróż jej także
wydaje się pasjonująca. Nie mogła się jednak przyznać, że
prawie całą noc nie spała. Najpierw rozpamiętywała szczęście,
jakie ją spotkało, lecz pózniej doszła do przekonania, że gdy
znajdą się już w Londynie, nie może się więcej z księciem
widywać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]