s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wa trudne dla mnie: dobra jak j¹ rozumiem sztuka,
dobra literatura s¹ trudne. Nie nudne, odwrotnie: trudne.
W czym trudne? W tym, w czym Swiat jest trudny. Sztu-
kê mo¿na podejSæ przez modê (jak¿e urodziwe s¹ kostiu-
my owadów, nim siê zmiel¹ w ¿uchwach drugiego),
eskapizm czy wdziêk. Rozrywka jest mas³em na naszym
chlebie, i te¿ coS znaczy, coS wie, coS rozumie: rozumie
czym jesteSmy, ale nie, o co nam chodzi. Na drugim bie-
gunie tego samego jest religia, inna forma rozrywki, ze
swym niewidzialnym, ale produkuj¹cym, niepowa¿nym
Hollywoodem. Sztuka bywa rozpiêta pomiêdzy tymi
dwoma dobroczyñcami, zakolegowana z nimi: ale wszy-
stko zale¿y od tego, co kogo rozrywa.
Mój ojciec swoje piêkno znajdowa³ mySlê, ¿e znajdowa³
w aksjomacie: wierz w opowiadanie, nie w opowiadaj¹-
cego. W opowiadacza nie ma co wierzyæ: niech bêdzie, ja-
ki chce, mylny, chory, niesprawiedliwy, czy nawet jak
Caravaggio morderc¹. Wierz, ¿e ilekroæ zobaczysz
obraz Caravaggia, doznasz takiego samego, powtarzalne-
go, zg³êbialnego zaskoczenia, i ¿e bêdziesz go chcia³ da-
lej. Bêdziesz szuka³ go za ka¿dym razem, z przyjemno-
Epifania 201
Sci¹, jak¹ daje obecnoSæ (wyzwolenie siê) epifanii. W tym
sensie jedn¹ z najprzykrzej nu¿¹cych analiz ostatnich lat
jest praca Paula Johnsona (jednego z tych, co wszystko
t³umacz¹) pod ambitnie brzmi¹cym tytu³em Intelektuali-
Sci . Johnson ustawia w niej znak równania pomiêdzy
opowiadaj¹cym a opowiadanym, pomiêdzy teori¹ s³Ã³w
a praktyk¹ grzechów. To religijny punkt widzenia, mylny
w samej swej zasadzie: owszem, Rousseau oddawa³ swe
dzieci do przytu³ku i by³ rozhisteryzowanym urwipo³-
ciem, ale ksi¹¿ki powsta³e z dziur jego duszy i ³at sztuko-
wanego fraczka pozosta³y Swietne. Owszem, Marks by³
osobnikiem przeokropnym na co dzieñ, nie my³ siê i sypia³
z oddanymi s³u¿¹cymi, ale teoria jego dzie³a nie dlatego
porwa³a nieszczêsne pó³ Swiata.
Mój ojciec, s¹dzê, wra¿liwy by³ na to, co Jerzy Stem-
powski nazywa estetycznym sensem egzystencji, choæ
nie wydaje mi siê, by Stempowski by³ sam w sobie
szczêSliwie estetyczny. Sens i estetyka s¹ s³owami zaora-
nymi mySlowo, jak najzupe³niej niezbornymi, przeto
równie nieu¿ytecznymi a wiêc oszustnymi jak zbitka
sens ¿ycia . Lepiej by tê loksodromê prze³o¿yæ na
urodê postrzegania , jakie niektórzy szczêSliwi mog¹
zaznaæ. Niejako apetyt na rzeczy, a nie s¹dzê, by po ka-
lejdoskopie tego, co ojciec prze¿y³, i wielkiej samotno-
Sci koñcowej (samotnoSci, której te¿ siê dopracowujê,
choæbym nie chcia³: coraz bardziej potrzebujê rzeczy
prostych, nieobklejonych sentymentami, powiedzia³-
bym: dobrych, powiedzia³bym: erotycznych, bo jest
Eros Dobroci, Eros seksu, jak Eros dzieciêcej niewinno-
202 Zau³ek pokory
Sci) ojciec sta³ siê Slepy na okrucieñstwo Swiata. Mru¿y³
tylko oczy. Nie by³o to tchórzostwem, nie by³ zak³ama-
ny. Nie by³ te¿ jednorodny: mia³ silny Srodek, centrum,
pozwalaj¹ce na bycie wielorakim. By³ te¿ prywatny: po-
siada³ tê pere³kê w Srodku, która jest miejscem estetycz-
nej zgodnoSci z losem, rozszyfrowanym przez Dajmona.
Wystarczy bym dopowiedzia³ tytu³y ksi¹¿ek ojca, abym
wierzy³ w opowiadanie: pok³uwaj¹ce histori¹, ale i Con-
radem Drzazgi bambusa , przyznaj¹ca siê do pora¿ki
i bezradnoSci Psia Gwiazda . OpowieSci mojej ¿ony ,
które nie by³y jej opowieSciami, tylko gr¹ moralitetów
przyprawionych szczypt¹ cukru i garSci¹ niby popio-
³Ã³w pio³unu. Ojciec chcia³ kobiecie, której samo imiê
zmieni³ na Izabela, z³o¿yæ ho³d jej nale¿ny, za wszystko,
pomimo wszystkiego. Mi³oSæ, jak i zdrada, przywi¹za-
nie, jak wiernoSæ, mog³yby byæ tematem ostatniego roz-
dzia³u jego prozy. Ojcowe Pisane noc¹ , czêsto ociera-
j¹ce siê o epifaniê, s¹ ca³kowicie odwrotne w ojcowej
estetyce ulotnoSci do pokrewnie nazwanych Dzienni-
ków pisanych noc¹ Herlinga-Grudziñskiego, które czy-
tam, jakbym zêby na kamieniu moralnym ³ama³.
Kuzyn Stempowski, najwszechstronniej kulturalny spo-
Sród pisz¹cych w paryskim periodyku Kultura , i niestety
te¿ Kulturträrer, czyli roztropkuj¹cy przynudziarz, poda³
o swej dzia³alnoSci literackiej, ¿e nosi cechy Swiadomej
nieu¿ytecznoSci . Jest to szczêSliwie kokieteryjne zdanie,
w stosunku do ambicji redaktora pisma. PrywatnoSæ, pry-
wata i poczucie w³asnej wa¿noSci zbli¿aj¹ siê czêsto fry-
Epifania 203
wolnie, kryj¹c coS w rodzaju zamiany Erosów: mêski nie
jest to¿samy z ¿eñskim, oni tylko powinni, w zamySle, siê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]