s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dze i światowy rozgłos. Na to liczyłaś. Więc nie próbuj mi teraz wmówić, że ta notatka w
R
L
T
gazecie zapowiadająca szczegółowy reportaż o obrazie i jego konserwatorce pojawiła się
wskutek nieporozumienia.
Cally zrozumiała, że od tego, co teraz powie, zależy jej przyszłość. Jeśli nie prze-
kona Leona, że jest niewinna, już nigdy nie zobaczy Miłości ku morzu.
- Każdy fachowiec chce zostać doceniony - zaczęła ostrożnie. - Jednak przyjmując
twoje zlecenie, kierowałam się przede wszystkim o wiele bardziej osobistym motywem...
- Postąpiła krok w jego stronę. - Tak się składa, że ten konkretny obraz fascynuje mnie
od lat. To on sprawił, że zainteresowałam się sztuką. Gdybyś przeprowadził ze mną
prawdziwą rozmowę kwalifikacyjną, opowiedziałabym ci o tym.
- Dziękuję ci za szczerość. - Uśmiechnął się zagadkowo, nie spuszczając z niej
wzroku. - Skoro więc wszystko sobie wyjaśniamy, powiedz mi, Cally, czy tylko obraz
Rénarda ciÄ™ fascynuje? Czy to ten obraz powoduje, że rozszerzajÄ… ci siÄ™ zrenice, oddech
przyspiesza, a na policzki występują rumieńce? Jako specjalistka od ochrony, na pewno
zdajesz sobie sprawÄ™...
- Ochroną nie musisz się przejmować, na szczęście dla nas obojga mam odpowied-
nie odruchy - wypaliła, spoglądając na obraz. Gdyby nie jej refleks, w bezcennym płótnie
świeciłaby teraz dziura.
Nie zauważyła, kiedy zerwał się z kanapy. W następnej chwili znalazła się w jego
ramionach.
- To się znakomicie składa - wymruczał jej do ucha.
- Leon, nie... - zaczęła, ale on zdusił jej protest, przyciskając ją do siebie tak moc-
no, jakby chciał, żeby ich ciała zlały się w jedno.
- Dlaczego nie, chérie, skoro oboje wiemy, że tego wÅ‚aÅ›nie pragniesz?
- Ponieważ oboje wiemy też, że ty tego nie chcesz - szepnęła, spuszczając wzrok.
Drgnął i rozluznił uścisk.
- Co ty mówisz? Pragnę cię tak, że aż mnie to przeraża - wychrypiał, cofając się o
krok.
- Ale w Londynie... - Kiedy uniosła rzęsy, zobaczył, że na ich końcach błyszczą
Å‚zy.
R
L
T
Ten widok sprawił, że poczuł się zupełnie bezbronny. Uniósł rękę i pogłaskał pal-
cami jej policzek, jakby dotykiem chciał przekazać jej coś, czego nie potrafił wyrazić
słowami.
- Kochanie, w Londynie chyba oboje zrobiliśmy coś, czego potem gorzko żałowa-
liśmy - powiedział cicho.
Spojrzała mu w oczy i zobaczyła w nich szczerość. Pragnął jej. Leon, książę
Montéz, staÅ‚ przed niÄ…, zwykÅ‚Ä…, szarÄ… Cally Greenway z Cambridge, a na jego niewiary-
godnie przystojnej twarzy malowało się pożądanie. I coś jeszcze, czego nie umiał na-
zwać...
Najpierw osaczyła ją niepewność. Zmroził lęk, że zwodzą ją jej własne emocje.
Kiedy wreszcie pozwoliła sobie uwierzyć w to, co widzi, z nagłym dreszczem zrozumia-
ła, że następny krok należy do niej. Mogła się wycofać, ukryć w bezpiecznym świecie, w
którym żyła samotnie, chroniąc się przed zranieniem... ale mogła też wyjść naprzeciw
temu, co los szykował dla nich dwojga. Tak jak kobieta na obrazie, która odrzuciła lęk i
szła śmiało ku wzburzonemu morzu. Jeśli chciała poczuć, że naprawdę żyje, musiała się
zdobyć na odwagę. Teraz.
Wyciągnęła do niego ręce.
Za jej plecami błyskawica rozdarła niebo, oślepiającym, srebrnym blaskiem zale-
wając wzburzone morze. Leon mógłby przysiąc, że widział, jak ta błyskawica rodzi się w
jej dłoniach, tryska z jej palców. Zapatrzył się w jej tajemnicze oczy błyszczące w pół-
mroku. To w nich właśnie jest serce nawałnicy, pomyślał z nagłym dreszczem. Chciał się
zatracić w mocy, jaką miała ta kobieta.
Kiedy ich usta się dotknęły, huknął grom.
Objął ją w talii, przyciągnął jeszcze bliżej do siebie i pogłębił pocałunek, natar-
czywą pieszczotą warg i języka prowokując ją do odpowiedzi. Uniosła ręce, zanurzyła
dłonie w jego włosach i wspięła się na palce, chłonąc go wszystkimi zmysłami. Włosy
miał wilgotne, tors twardy i gorący. Dobrze jej znana, korzenna nuta jego wody po gole-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]