s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jamie to ja - mruknął.
- Nie rozumiem. - Wstrzymała oddech, choć w rzeczywistości zaczęła się czegoś
domyślać.
- Kiedy byłem w jego wieku, matka mnie biła. To trwało parę lat.
Nie bardzo wiedziała, jak zareagować na tę straszną informację, ale kiedy już tama
została przerwana, zwierzenia potoczyły się jak lawina.
- Zdarzało się to, kiedy zbyt dużo wypiła. Nie było połamanych kości ani krwa-
wych śladów. Wymierzała ciosy wierzchem dłoni. Byłem najstarszy, chciałem chronić
przed jej agresją Larkina i Annalise. Prawdę mówiąc, nie wiem, czyby ich zaatakowała.
Nie wiem czemu, ale to ja budziłem w niej największą złość. - Wstał i zaczął nerwowo
przechadzać się po pokoju. - Krzyczała na mnie, a ojciec nie słyszał, przynajmniej tak
mówił.
- O Boże, Devlyn.
Zdawał się nie zwracać na nią uwagi.
- Czasami gasiła mi na ciele papierosy. - Machinalnie przeciągnął palcami po kilku
ledwie widocznych, małych bliznach na biodrze.
Gillian drżała. Zmusiła go, by wyznał jej ten straszny sekret. Nie chciała już więcej
słuchać, ale nie była w stanie zatrzymać potoku słów.
- To się działo, zanim przeprowadziliśmy się na Wolff Mountain. Ojciec i stryj byli
zawsze blisko ze sobą związani. Mieszkali w sąsiedztwie. Kiedy było mi bardzo źle,
uciekałem do cioci Laury. Opatrywała mi rany, płakała. Do tej pory nie mogę zrozumieć,
dlaczego nie próbowała temu zapobiec. Może była zbyt młoda, wystraszona. Nie wiem.
- Więc wtedy, kiedy mi powiedziałeś, że nienawidzisz jej i że cieszysz się, że
umarła, to była prawda.
- Tak. - Po raz pierwszy w czasie tej rozmowy spojrzał jej w oczy.
- Devlyn, ja...
Uniósł dłoń.
- Zostałem złamany. Zasługujesz na kogoś zupełnie innego.
- Chyba wiesz, że w tym nie było cienia twojej winy.
Wzruszył ramionami.
- Na studiach chodziłem do terapeuty. Ja, moje rodzeństwo i kuzyni występowali-
śmy wtedy pod przybranym nazwiskiem, bo ojciec i stryj obawiali się, że możemy zostać
porwani dla okupu tak jak nasze matki. Nie było obawy, że mroczne tajemnice rodziny
ujrzą światło dzienne.
- Co ci poradził terapeuta?
- Powtarzał, że świat stoi przede mną otworem i powinienem zapomnieć o prze-
szłości.
Gillian przeklęła, co zdarzało jej się rzadko.
- Nie wolno udawać, że coś takiego nie miało miejsca.
- Wielu ludzi tak robi. W psychologii to się nazywa wyparciem.
- Ale tobie się nie udało.
- Może dlatego, że umarła, a ja jako dziecko tego chciałem. Ale w końcu posłucha-
łem rad terapeuty. Zapomniałem i ruszyłem do przodu.
- Jak możesz tak mówić? Przecież widzę, że po tylu latach nadal cierpisz.
- Miałem szczęście. - Uśmiechnął się smutno. - Mam wspaniałą rodzinę, która
mnie wspierała.
- Wszystkiego mi nie powiedziałeś, prawda? Wydaje mi się, że ci trochę na mnie
zależy. Czemu nie chcesz przeżyć ze mną czegoś więcej niż przelotnego romansu?
- Jesteś kobietą, która zasługuje na ciepło domowego ogniska. Ja mógłbym tylko
złamać ci serce. Bo sam go nie mam i nie chcę mieć. Agresja wobec dzieci bywa dzie-
dziczna. Nie mogę przekazywać takich genów.
- Devlyn. Kochałeś się ze mną dwa razy bez zabezpieczenia.
Na te słowa pobladł jak ściana. Wtedy doznała olśnienia. Incydent z Jamiem sta-
nowił dla niego taką traumę, że zupełnie zatracił mechanizm obronny. Wyprostowała się.
- Jeśli okaże się, że jestem w ciąży, będę oczekiwać, że się ze mną ożenisz -
oznajmiła spokojnie, choć była roztrzęsiona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]