s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drżenie...
Poruszam się bezwiednie, otwieram lekko usta i wyobrażam sobie,
co ona czuje. Pewnie coś takiego, co ja teraz. Ocieram jedną nogę
o drugą, ciepła skóra mrowi mnie od tego ruchu.
Beth? O czym myślisz?
Ach... Jednym skokiem wracam do rzeczywistości. On
nachyla się do mnie, oczy mu błyszczą rozbawieniem. - O ni
czym. Po prostu... myślę.
Bardzo chciałbym się dowiedzieć o czym.
Gorąco zalewa mi twarz.
Och, o niczym specjalnym. Przeklinam swoją żywą wy-
obraznię, zawsze mi to robi, wciąga mnie w inny świat, który
wydaje się tak realny, że niemal daje się dotknąć.
Dominic śmieje się miękko.
A co porabiałeś po Princeton? pytam pośpiesznie, mając
nadzieję, że nie ma zdolności telepatycznych. To by było na-
prawdę bardzo krępujące .
Przez rok byłem na studiach podyplomowych w Oxfordzie i
nawiązałem kilka znajomości, a one doprowadziły mnie do pra-
cy, którą wykonuję teraz. Najpierw parę lat spędziłem w fun-
duszach hedgingowych, żeby zdobyć praktyczne doświadczenie
w finansach.
- Ile masz lat?
- Trzydzieści jeden. - Przybiera ostrożny wyraz twarzy. - A
ty?
- Dwadzieścia dwa. We wrześniu skończę dwadzieścia trzy.
Wygląda, jakby poczuł lekką ulgę. Zapewne nagle nabrał
podejrzeń że mogę być jedną z tych dziewczyn, które wyglądają
na starsze niż są w rzeczywistości.
Sączę kolejny łyk Pimmsa, podobnie jak Dominic. Czujemy się
tak swobodnie w swoim towarzystwie, mimo że z tego, co
mówimy wynika, ile nas różni.
- A na czym polega twoja praca? - pytam. Domyślam się, że
to musi być coś związane z pieniędzmi, co sprawia, że
stosunkowo młody człowiek może sobie pozwolić na mieszkanie
w Mayfair. Oczywiście, o ile nie odziedziczył bogatego spadku.
- Finanse. Inwestycje - mówi mgliście. - Pracuję dla pewnego
rosyjskiego biznesmena. Ma mnóstwo pieniędzy i pomagam mu
nimi zarządzać. Często muszę w związku z tym podróżować po
świecie, ale głównie przebywam w Londynie. Jeśli chcę mieć dla
siebie popołudnie, jak dziś uśmiecha się do mnie po prostu
biorę wolne.
-- Brzmi interesująco mówię, choć ani trochę nie przybliżyło
mnie to do wiedzy o tym, czym on się zajmuje. Prawda tak się
przedstawia, że cokolwiek by robił, dla mnie będzie to
fascynujące.
- Dosyć już o mnie. Jestem bardzo nudny. Chciałbym się do-
wiedzieć czegoś więcej o tobie. Na przykład czy twój chłopak
nie ma ci za złe, że jesteś sama w Londynie?
Odnoszę wrażenie, że droczy się ze mną, bawi się moim za-
kłopotaniem, podczas gdy zdradzieckie policzki znów oblewają
mi się szkarłatem.
- W tej chwili jestem singlem - mówię nieskładnie.
Unosi brwi.
Naprawdę? Jestem zaskoczony.
Trudno powiedzieć czy kpi sobie ze mnie, czy nie tych
ciemnych oczu nie da się przeniknąć. Mam nadzieję, że nie
przedstawiłam swojego statusu singla jako zachęty. Czułabym się
upokorzona gdyby tak było poza tym on ma kogoś. Gdy tylko
sobie o tym przypominam ciekawi mnie, czy mam jakąś szansę
dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
- A ty? zagaduję z nadzieją, że twarz zdążyła mi już trochę
ochłonąć. Od jak dawna jesteś razem z Vanessą?
Od razu pożałowałam, że z jakiegoś powodu zapuściłam się za
daleko. Twarz mu tężeje, jakby wszelkie emocje zostały zablo-
kowane. Znika dotychczasowa przyjazna otwartość, zastąpiona
czymś zimnym i pustym.
Przepraszam... - bąkam zmieszana. To było niegrzeczne.
Nie chciałam...
Wtem jakby pstryknięto przełącznik - chłód rozwiewa się i znów
naprzeciw mnie siedzi Dominic, którego znam, tyle że jego
uśmiech wydaje się lekko wymuszony.
Nic się nie stało - mówi. - Nie ma mowy o niegrzeczności.
Ogarnia mnie uczucie ulgi.
Zastanawiam się tylko, co sprawiło, że pomyślałaś o nas jako
o parze.
No, wiesz. odniosłam takie wrażenie, jakbyście byli sobie
bardzo bliscy, w dużej zażyłości, właśnie jak stała para...
O Boże, wyrażam się tak niezdarnie, akurat kiedy to ważne .
Po chwili milczenia Dominic mówi:
Vanessa i ja nie jesteśmy razem. To tylko przyjazń.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]