s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

państwo działać teraz razem, dla dobra Jamiego.
 Tak zrobimy.  Debbie Chappell z trudem wsta-
ła.  Lepiej pójdę już do niego.  Odchrząknęła
z zakłopotaniem i odwróciła się do męża.  To zna-
czy, pójdziemy do niego razem.
 Myślisz, że poradzą sobie z tym kryzysem? 
zapytał Sav, gdy w końcu zostali sami.
 Może. Wydaje mi się, że wciąż jeszcze się ko-
chają.  Ku swojemu przerażeniu zdała sobie sprawę,
że powtórzyła słowa Karin.  Zresztą, co ja o nich
wiem?  Spojrzała na zegarek i westchnęła.  Skoń-
czyłam pracę pięć minut temu.
 Nie spiesz się.  Sav uśmiechnął się lekko.
 Masz jeszcze pół godziny, zanim chłopcy skończą
szkołę.
 Wiem, tylko...  zaczęła, ale nie skończyła.
Miała nadzieję, że zanim odbierze chłopców ze
szkoły, zdąży jeszcze zajrzeć do sklepu, by kupić coś
na kolację. Najchętniej coś, co nie tylko świetnie
wygląda, ale i smakuje. Chciała udowodnić Savowi,
że ze wszystkim sobie radzi. Ale nie było mowy, by
szybko udało jej się przygotować kolację, gdy dotrze
do domu wraz ze zmęczonymi i stęsknionymi po
całym dniu dziećmi.
 Nie przejmuj się kolacją.  Znowu odniosła
wrażenie, że Sav czyta w jej myślach.  Kup coś dla
chłopców, a ja wracając, wpadnę po curry.
 Sav, nie musisz  powiedziała.
 Ale chcę. Pracowałaś przez cały dzień, więc po
WYZNANIE DOKTORA 71
powrocie do domu nie powinnaś brać się za gotowa-
nie. Nakarm chłopców, połóż ich spać, wez długą
kąpiel, a potem otwórz butelkę czegoś wykwintnego,
a ja zajmÄ™ siÄ™ kolacjÄ….
Kiwnęła głową, rozkoszując się wizją wieczoru.
Mimo że obydwoje zdawali sobie doskonale sprawę,
że w pracy nie powinni tego robić, to w tym momen-
cie zasady przestały się dla nich liczyć. Sav przyciąg-
nął ją do siebie, spragniony jej bliskości. Oddała mu
się bez reszty, bo choć w czasie tego długiego okresu
kochali się wiele razy, to, co przeżywali tutaj, było
zupełnie czymś innym. Nie był to zwykły pocałunek,
lecz pocałunek pełen namiętności, która ich rozpaliła.
 Nigdy tacy nie będziemy, prawda?
 Jacy?
 Jak Chappellowie.  Niepokój w jego głosie
przeszył jej serce.
 Sav.  Pogłaskała go po policzku, po czym
delikatnie ujęła jego twarz, by spojrzeć mu prosto
w oczy.  Kocham cię  szepnęła.  Nie mogę pa-
trzeć, jak cierpisz, nie mogę znieść bólu i tego, że nie
pozwalasz mi sobie pomóc.
 On odszedł, Isla.  Azy napłynęły mu do oczu.
 Nic tego nie zmieni. Nic.
Nie było to wiele. Parę słów, ale i tak nigdy wcześ-
niej nie powiedział więcej o swoim cierpieniu, nie
pozwolił jej bardziej się do siebie zbliżyć, i dlatego to
jej wystarczyło. Te słowa dały jej wystarczająco dużo
siły, by stawić czoło temu, co ich jeszcze czeka.
 Dobrze zrobiłaś, wracając do pracy. Przykro mi,
że byłem temu przeciwny. Po prostu...  zawahał się,
ale Isla chciała to usłyszeć.
72 CAROL MARINELLI
 Co takiego, Sav?
 Bałem się o ciebie  przyznał.  Ciągle się bo-
ję. Wiem, że życie może czasami być bezlitosne. To,
co obserwujÄ™ tutaj, ciÄ…gle mi o tym przypomina,
o wszystkim.
Isla zamknęła oczy. Gdyby tylko powiedział jej
o tym wcześniej...
 Nic mi nie jest, Sav.  Jej głos drżał, ale dobrze
wiedziała, co chce powiedzieć.  Wiem, że powrót do
pracy może być ciężkim przeżyciem, ale równie trud-
ne może być siedzenie w domu.
 Teraz cię rozumiem  rzekł łagodnie.
 Lepiej już pójdę.  Uśmiechnęła się i ruszyła
w kierunku drzwi, zaskoczona zmianą, która zaszła
w Savie.
Wróciła do pracy, by zakończyć ich małżeństwo,
ale teraz wydawało się, że to jedyna rzecz, która mo-
że je ocalić.
 Bez gotowania!  przypomniał jej, ściskając jej
rękę.  I bez gadania  dodał cicho, zamykając oczy
i po raz ostatni przytulajÄ…c jÄ… do siebie.  Jeszcze
jedno. Chcę być z tobą dziś wieczorem, Isla. Chcę,
żebyśmy byli razem.
Zrozumiała nawet więcej niż on sam.
Lekarz, pielęgniarka, córka, syn, rodzic, przyja-
ciel. Spełniali te role przez cały czas, lecz dziś w nocy
musieli stać się kochankami.
ROZDZIAA SIÓDMY
 Możemy poczekać na tatę?  zapytał Luke, nie
zważając na gorączkowe wysiłki Isli, która od godzi-
ny robiła wszystko, by położyć chłopców do łóżka.
 Tata wróci dziś bardzo pózno  odpowiedziała.
 Zobaczycie się z nim rano, a teraz spać.
 Przecież jest piątek  zauważył Harry, wychyla-
jÄ…c siÄ™ z Å‚azienki i patrzÄ…c na matkÄ™ podejrzliwym
wzrokiem.  Zawsze w piÄ…tki pozwalasz nam posie-
dzieć dłużej.
 Wiem  Isla nabrała powietrza  ale wy mieliś-
cie ciężki tydzień, ja wróciłam do pracy, a jutro czeka
was noc u dziadków...
 Ale jest piątek  naciskał Harry, lecz ona nie
miała zamiaru mu ulec. Co więcej, uznała, że chłop-
com przyda się spora dawka szczerości.
 Masz racjÄ™. Jest piÄ…tek, ale mama i tata muszÄ…
czasami pobyć razem, sami.  Harry patrzył na nią ze
zdumieniem.  Jak dorośli.
 Seks!  zachichotał Luke, a Harry patrzył na nią
z przerażeniem.
 Nie o tym mówię.  Isla z całych sił starała się
powstrzymać śmiech.  Mówię o czymś dużo lep-
szym. O romansie. Szybko posprzÄ…tam wasze klocki,
a potem zamiast gotować, wezmę długą kąpiel i będę
myśleć o tym, że kiedy wasz tata zatrzyma się na
74 CAROL MARINELLI
stacji benzynowej, kupi dla mnie jakieÅ› Å‚adne kwiaty
i przyjemny film na DVD, bez brutalnych scen i robo-
tów. Pózniej, w czasie oglądania tego filmu, zjemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl