s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

wypełnioną niezliczoną ilością jaj. Były wielkie, a ich skorupy drżały pod naporem małych
wykluwających się Kezatij. Bezradny, przyglądał się, jak inni Ganakowie zjadani są przez
podłe stwory, które dopiero co się wykluły. W końcu Kezatje przyszły i po niego, ale on
wolał skoczyć ze skały niż znalezć się w żołądkach tych potwornych ptaków. Nasi wojownicy
odnalezli go połamanego i umierającego u stóp skały. Zanim odszedł na mroczne lądy, opisał
wszystko, co widział. Starsi często powtarzają opowieść Omjdu.
 Jego krew płynie w moich żyłach  Sajara dodała z dumą.
 Ty i Jukona jesteście ostatni z tego rodu  przypomniał ze smutkiem Y Taba, po czym
rzucił spojrzenie Jukonie.  Jej brat  twój syn  spotkał się dziś z Muhingo. Spoczywa
razem z innymi, którzy zginęli w starciu z Kezatjami.
 Pomja  wyszeptał Jukona, odwracając się ku leżącym na pagórku ganackim
wojownikom. Azy zalśniły w jego oczach i popłynęły po starej, naznaczonej czasem twarzy.
 Bunoab& Sobhuza& Rozwi! Na Asusę, co to za koszmarny dzień!
 Trzeba nam modlić się do Asusy o pomoc, nie wzywać jego imienia na daremno. 
Złajał go Y Taba.  Możliwe, że gniew bogów spadł na nas, a może bogowie skłóceni są
między sobą. Tak czy inaczej, to jest czas modlitwy, choć także czas na podjęcie trudnych
decyzji.  Wyprostował się, jego twarz przyjęła spokojny wyraz.  Sajara, dołączysz do
starszyzny. Trzeba poruszyć wiele spraw, zanim wrócą Kezatje. Wezmę udział w dyskusji,
gdy skończę zajmować się rannymi. Twoje podopieczne też odniosły rany, ale potrafię je
wyleczyć. Co do Ngomby, obawiam się, że uleczyć mogą go jedynie bogowie, jeśli mu
sprzyjają.
Patrząc spode łba, Conan zacisnął pięści.  Jeśli nie zwróci miecza, nawet bogowie mu
nie pomogą.
Jukona kiwnął głową.  1 jeśli przeżyje, bidzie musiał zmierzyć się ze mną. Próbował
mnie zabić w Krainie Zmierci. W moim sercu nie ma już miejsca na litość dla niego. Jego
dzisiejsze czyny wcale nie zmywają plamy na jego honorze. Nie powinieneś mu ufać,
Przewodniku Duchowy! Wąż który dziś kąsał wroga, jutro może pokąsać przyjaciela. A ten
wąż to najpotężniejszy z moich wojowników  i najbardziej niebezpieczny.
Y Taba westchnął.  Pokój z tobą, Jukona! Kimkolwiek jeszcze jest Ngomba, przede
wszystkim jest Ganakiem i nie jest jakimś zwierzęciem. Do tych spraw wrócimy pózniej. 
Dotknął dłonią rany na swoim czole.  Conanie z Cymmerii, swą broń dostaniesz z
powrotem. Jeśli Ngomba przeżyje, możesz ukarać go za zło, które wyrządził, w sposób, jaki
uważasz za stosowny. My nie będziemy ci przeszkadzać, ale też nie pomożemy ci bo taki jest
nasz zwyczaj. Jeśli Ngomba umrze teraz, to potężny Ataba sam wybierze karę dla niego. 
Jukona spojrzał Jukonie prosto w oczy.  Jeżeli nasi ranni nie przeżyją, ty zostaniesz
ostatnim wojownikiem Ganaków.
Wódz wojowników nie odrzekł ani słowa, stał ze wzrokiem utkwionym w ciała poległych
towarzyszy broni.
Y Taba, jakby znużony, powiedział już wolniej.  Conanie z Cymmerii, gdybyś chciał
spotkać się ze mną pózniej, chętnie cię przyjmę. Ja sam mam do ciebie kilka pytań. Jukona,
my musimy rozmówić się, zanim dołączymy do starszyzny.
Sajara zerknęła w stronę Jukony, który zupełnie zapomniał o niej i powiedziała: 
Ngomba nas dzisiaj uratował. Czy nigdy nie zobaczysz w nim wojownika o czystym sercu i
dobrych zamiarach?  Odwróciła się od niego gwałtownie.
 Mówi szczerze  westchnął Y Taba.  Ngomba walczył dziś godnie. Ale Sajaro,
trzeba zrozumieć, że Jukona także mówi szczerze, podobnie jak njeni, przybysz, Conan z
Cymmerii. Nikt z nas nie może ufać Ngombie. Lecz nie mamy teraz czasu, by o tym
rozprawiać. Zanim zajmiemy się leczeniem ran na sercu i duszy, musimy zająć się rannymi.
Ngomba, tak jak pozostali, potrzebuje mnie. Sajaro, odszukaj broń należącą do Conana z
Cymmerii i przynieś mu ją. Potem zbierz starszyznę. Nasi wrogowie powrócą, i musimy się
na to przygotować.
Sajara skinęła głową. Wyglądało na to, że nieco uspokoiła się.
 Spotkamy się w miejscu uroczystości. Moje łowczynie będą potrzebowały trochę czasu,
by oczyścić plac zebrań z trupów Kezatij.  Jej twarz nieco spochmurniała, gdy spojrzała na
porozrzucaną padlinę olbrzymich sępów.
Y Taba ruszył w kierunku zabudowań.  Nie będziemy już tego miejsca nazywać
miejscem uroczystości. Niech od dziś wszyscy nazywają je miejscem żałoby. Nigdy więcej
nie będziemy tam ucztować. Gdybyśmy potraktowali poważnie ostrzeżenie Ngomby, lepiej
stawilibyśmy czoło wrogom.  Poczłapał dalej, cicho do siebie mamrocząc.  Spośród nas
wszystkich, on jeden wiedział. Trzeba mi przemyśleć to, co się stało i odnalezć sens.
 Chętnie bym coś przekąsił  mruknął Conan.  Na Croma, jestem niemalże
zagłodzony na śmierć!  Obserwował rozkoszną sylwetkę Sajary stąpającej przed nim.
Swobodne, naturalne kołysanie jej bioder było bardziej podniecające, niż wyćwiczone ruchy
tancerek z cesarskiego seraju.
 Racja Conanie  przytaknął Jukona.  %7łałoba musi poczekać. Możemy zjeść i napić
się, zanim Y Taba wysłucha naszej relacji o wyprawie do Krainy Zmierci.
 Jak możecie patrzeć na śmierć i myśleć o jedzeniu?  Sajara potrząsnęła głową
wzburzona.  Nakażę, by przyniesiono mięso i kuomo dla dwóch ludzi.
 Dla czterech ludzi  doradził Jukona.  Conan z Cymmerii może nie wygląda
specjalnie potężnie, ale apetyt wojownika zawsze odpowiada j ego męstwu.
Cymmerianin uśmiechnął się i z wielkim trudem oderwał wzrok od Sajary. Nie chciał
rozzłościć Jukony gapieniem się na jego córkę. Bez słowa przyglądał się, jak mieszkańcy
wioski trudzili uprzątając trupy Kezatij, ciągnąc je w stronę bagna na skraju wioski. Widział
jedynie najmłodszych i kilku starców. Ganakom nie przeszkadzało, iż ciała ich wojowników
spoczywają na wzniesieniu, prażąc się w popołudniowym słońcu, spowite w chmary much. 
Nie macie zwyczaju grzebania lub palenia umarłych?  spytał zdziwiony Conan.
Jukona uniósł brew.
 Grzebania? Palenia? Czy to jakiś rytuał z twoich stron?
 Rytuał, można tak powiedzieć. W wielu krajach, które znam, ludzie wykopują dla
zmarłych w ziemi doły, nazywane grobami. Przysypują potem ciała piachem, gdy kapłan
odprawia modły lub kobiety intonują żałobny śpiew. Stygijczycy mają nawet bardziej
wyszukane zwyczaje. Budują obszerne pomieszczenia  grobowce lub nawet piramidy  w
zależności od pozycji, jaką zmarły miał za życia. Inne ludy obywają się bez tego wszystkiego,
paląc ciała, pozwalają im zmienić się w popiół. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl