s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czyżby nie rozumiał, głupiec, że nadszedł jego kres?
- A więc nareszcie się spotkaliśmy - wykrzyknął
książę Verdato. - Mamy ze sobą rachunki do wyrówna
nia. Zachowałeś się wobec mnie nieprzystojnie, zabie
rając mi narzeczoną i wystawiając na ludzkie kpiny. Po
wiedziałem sobie, że nie spocznę, zanim cię nie dopad
nę i nie odzyskam mojej własności. Stało się to tutaj,
cóż, miejsce równie dobre, jak każde inne. Szkoda tyl
ko, że moja narzeczona nie jest już dziewicą. Jak chwa
lisz sobie jego jurność, pani?
Emilia ani myślała odpowiadać na to pytanie. Byłoby
to poniżej jej godności. Jej odpowiedzią było tylko
dumne i wzgardliwe spojrzenie.
- Milczycie, jakby wyrwano wam języki - rzekł,
przenosząc wzrok na Ottone. - Widzę miecz w twoim
ręku, głupcze. Domyślam się, że chcesz zabić lub zranić
kilku moich żołnierzy, zanim sam nie zginiesz pod ich
ciosami. I po co? Dam ci dowód mej wielkoduszności.
Jeżeli ty i księżniczka Novery zrezygnujecie ze stawia
nia oporu, daruję ci to twoje nędzne życie, choć zasłu
żyłeś sobie na okrutną karę. Ktoś inny na moim miejscu
kazałby wykastrować cię jak kapłona, po czym upiec na
wolnym ogniu.
Po prawej ręce Gentile stał Guido. Ledwie udawało
mu się zachować poważne oblicze. Pamiętał wszak, jak
wyrafinowane tortury obiecywał książę Verdato zu
chwalcowi, który ośmieszył go przed światem, i ani
przez chwilę nie dawał wiary jego zapewnieniom.
Również Emilia nie wierzyła w wielkoduszność
Gentile. Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że żaden
mąż nie wybaczy pewnego typu zniewagi, a cóż dopie
ro człowiek tak mściwy, zawzięty i okrutny, jak ów
dawny kondotier. Na pewno złamie obietnicę. Nie szko
dziło jednak sprawdzić jego prawdomówność.
- Książę - rzekła, odrzucając do tyłu głowę - twier
dzisz, że łaskawość nie jest obca twojej naturze.
Wzmocnij więc swoje słowa szlachetnym uczynkiem.
Pozwól wsiąść na konia i bezpiecznie odjechać czło
wiekowi, który cię znieważył, a otrzymasz z mych ust
zgodę na powrót do Verdato.
Spojrzenie Gentile stało się nieufne, a na jego twarzy
pojawił się zły uśmiech.
- Musiał, pani, dogodzić ci w pościeli, skoro tak tro
szczysz się o jego nędzne życie. Przykro mi, musisz po
legać na moim słowie. Twój gach pojedzie z nami do
Verdato, tam odpowie mi na kilka pytań, po czym do
piero puszczę go wolno.
Emilia potrząsnęła głową. Nie mogła przystać na taki
układ. Gentile zdradził się, obnażając swoje prawdziwe
intencje. Nie był człowiekiem godnym zaufania.
- On zwodzi nas, pani - odezwał się Ottone. - Nie
chce zabić mnie na miejscu, bo wybrał dla mnie długą
śmierć w mękach. Nie daruje mi tego, co mu uczyni
łem. Czyż nie mam racji, Gentile? Być może nawet za
jakiś czas, gdy nasycisz się mym bólem, otworzysz bra
mę i wypchniesz mnie na zewnątrz. Ale kim wówczas
będę? Strzępem człowieka, korpusikiem bez kończyn,
ślepcem i szaleńcem...
Gentile zaklaskał w dłonie jak widz na przedsta
wieniu.
- Wspaniale! I co zamierzasz zrobić, żeby do tego
nie dopuścić?
- Jeżeli już mam umrzeć, to wolę umrzeć w walce,
a nie w rękach twojego kata, jęcząc i błagając o szybką
śmierć - odparł i podniósłszy miecz, jął zbliżać się wol
nym krokiem ku Gentile i całej grupie zbrojnych.
Emilia głucho jęknęła. Ottone szedł na spotkanie
śmierci. Nie mógł się poddać, gdyż dla każdego było
jasne, co by się wówczas stało. Zatem za chwilę umrze
na jej oczach, a ją czeka los nałożnicy. Niedoczekanie!
Wiedziała już, co zrobi.
Chwyciła za sztylet i poderwała się na nogi.
- Zaczekajcie! - krzyknęła, słysząc, że Gentile wy
daje żołnierzom rozkaz otoczenia i usieczenia Ottone.
- Wstrzymajcie się! Chcę coś powiedzieć.
Gentile, Guido, Ottone i żołnierze, wszyscy jak je
den mąż, spojrzeli w jej kierunku. Każdy zadawał sobie
pytanie, cóż można jeszcze powiedzieć w sytuacji, gdy
rzeczy zaczęły się toczyć własnym trybem, niezależnym
od ludzkiej woli.
- Nie jestem bezbronna, książę. Mam sztylet, widzi
cie go w mojej dłoni. Nawet w ręku mężczyzny nie jest
to grozna broń, a cóż dopiero w ręku kobiety. Ale ja nie
zamierzam nim walczyć. Godzę nim w swoje serce.
I wierz mi, książę, zabiję się, jeżeli ty zabijesz Ottone.
Wolę jako samobójczyni narazić się na wieczne męki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl