s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawiedliwości stanie się zadość.
Sissi zdumiona słuchała tych szczególnych oświadczyn.
- Co to za bzdury? - zawołał Lasalle ze złością. - Kim są ci ludzie?
Jego żona jednak cofnęła się z lękiem.
- Te oczy! Czy nie widzisz? To jest Marc! Marc le Fey!
Lasalle potrzebował ułamka sekundy, żeby się opanować.
136
- Panie naczelniku! Niech pan aresztuje tego człowieka! - zwrócił się do policjanta. - Jest
psychicznie chorym mordercą, który zbiegł z więzienia!
- Chwileczkę! - odparł spokojnie naczelnik. - Nie wszystko tu jest jasne. Ci troje to
rodzeństwo de Saint - Colombe i Marc le Fey. Oskarżają państwa o ukrywanie w zamku
Michela Bouget i Madeleine Forgeron. My nikogo tu jednak nie znalezliśmy. A co państwo
sami mają do powiedzenia na ten temat, monsieur i madame Lasalle?
- Już pan słyszał. Oskarżenie jest fałszywe i krzywdzące, i nie spodziewałem się po
panu, panie ministrze, że pan w to uwierzy. Wiem przecież, że Michela uprowadzili
zdrajcy ojczyzny. Czyżby pan zapomniał, ile uczyniłem dla Francji?
- Tak, wiem - odpowiedział minister. - Czyż nie lepiej byłoby więc oczyścić się z zarzutów
i raz na zawsze zakończyć tę sprawę?
- Tak, naturalnie - zgodził się Lasalle. - Ale proszę się nie spodziewać, że o tym
zapomnę! To będzie was drogo kosztować! Prawdopodobnie cofnę moje pożyczki dla
państwa...
- Proszę nie obiecywać więcej, niż pan może dotrzymać - wtrąciła się Sissi. - Pieniądze,
którymi pan szafował przez cały czas, należą do Marca, a więc mówimy tu o jego
pieniądzach dla państwa.
- Marc nie ma z tymi pieniędzmi i rodzinnym majątkiem nic wspólnego! - oświadczyła
pani Lasalle. - Nie ma już do nich prawa.
- Zobaczymy - rzekł David. - Panie naczelniku, nikogo więc nie znalezliście? Może nie
dotarł pan do wszystkich schowków i zakamarków? Może powinniście poprosić o pomoc
kogoś, kto zna ten zamek na wylot? Mali chłopcy bawiąc się biegają po starych zamkach
od piwnicy po strych, prawda, Marc?
Na twarzy Marca pojawił się grymas, który miał być uśmiechem.
- Masz rację! Chodzcie, rozejrzymy się jeszcze raz!
Grupa policjantów ponownie udała się na poszukiwania. Pani Bouget poszła razem z
nimi, nie mogła już dłużej tkwić bezczynnie. David także chciał do nich dołączyć, ale
powstrzymał go naczelnik.
Po dłuższym milczeniu odezwał się minister:
- Czy nie zaprosi nas pani do salonu, madame Lasalle?
137
Z wymuszoną grzecznością zaprosiła ich do środka. Sissi rozejrzała się wokół i musiała
przyznać, że ta kobieta ma dobry gust. A może to matka Marca urządzała te wnętrza?
Albo jeszcze ktoś inny w poprzednim pokoleniu?
- Nie mogę wprost uwierzyć, że odnalazłaś Davida, Sissi! - przerwał milczenie stryj. -
Cieszę się, że będę mógł wysłać do Norwegii telegram z dobrymi wieściami. Ale muszę
przyznać, że ty, która zawsze tak dbałaś o siebie, wyglądasz teraz zupełnie
nieszczególnie. Włosy, ubranie... Można by pomyśleć, że sypiałaś na podłodze!
- Stryju Gastonie, jak możesz? - odezwał się David ostrym tonem. - Najpierw wysłuchaj,
przez co musieliśmy przejść, to może lepiej zrozumiesz! Sissi tak długo próbowała
zachować swój styl, że chwilami wyglądało to komicznie. Była wprost fantastyczna!
Dziękuję, bracie! pomyślała Sissi. A więc nie powinna za bardzo brać sobie do serca
wszystkich wymówek, które czynił jej w czasie tej niezwykłej podróży.
Stryj po chwili milczenia spytał:
- Gdzie się odnalezliście?
- Niedaleko Croix - sur - les - Collines - odparł David. - Tam właśnie wytropiła Marca i
mnie, a także Michela i Madeleine. I przejechała przez strefę działań wojennych.
- No tak - westchnęła Sissi. - A ja miałam przez cały czas odczucie, że traktujecie mnie
jak zbędny bagaż.
Stryj nie zadawał już więcej pytań. Ledwie pojmował to, co się stało.
A Marca le Fey nikt nie szukał, pomyślała Sissi. Mógłby pozostać zapomniany do końca
życia... Zaszkliły się jej oczy i przełknęła dławienie w gardle.
Minister usiłował podtrzymywać grzecznościową rozmowę, lecz Lasalle i jego żona
wyglądali na głęboko urażonych. A może byli przestraszeni? Bouget nie mógł usiedzieć
ze zdenerwowania, a rodzina de Saint - Colombe drżała z niepokoju. Sissi napotkała
wzrok pani Lasalle, kłujący jak szpilki, lecz dostrzegła w nim również strach.
Bouget wstał i zaczął chodzić tam i z powrotem. Co chwila wyjmował zegarek i wzdychał
ciężko.
W salonie panowała cisza.
Nagle rozległy się głosy dochodzące z głębi zamku.
Ojciec Michela zatrzymał się i nastawił uszu. Głosy były ożywione, zbliżały się szybko.
Wszyscy wybiegli do holu.
138
Bouget znieruchomiał, słysząc lekkie kroki.
- Michel!
- Tata!
Chłopiec rzucił się ojcu na szyję. Pani Bouget szła za synkiem, zalana łzami. Potem
pojawili się policjanci i Marc z zemdloną Madeleine na rękach. David szybko położył
dziewczynę na sofie i zbadał jej puls.
- Myślę, że to z wrażenia - powiedział Marc. - Straciła przytomność, kiedy nas ujrzała.
- Gdzie ich znalezliście? - spytał minister.
- W tajemnym schowku, są jeszcze takie trzy w tym zamku - odparł Marc.
Usłyszeli brzęk kajdanków.
Naczelnik policji stanął przed małżonkami Lasalle. Gdy ich wyprowadzano, minister
zawołał:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]