s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

bez ruchu, wstrzymując dech i nie pojmując, co się dzieje.
 O. . .  wykrztusił Rafael i szarpnął się, jakby chciał uciekać.  Idzie! On
idzie! Upiór!
Troje małych widzów nie zauważało niczego, ale mogli śledzić upiora, patrząc
na twarze dwunastolatków. Danielle ściskała ręce blizniaków aż do bólu.
Wyglądało na to, że ten niewidzialny zbliża się do zamku.
 Tam. . . On zniknął  szepnął Rafael.  Tuż przed murem.
Dolg puścił jego rękę i podszedł do muru. Dotykał kamienia, ale nie znajdował
niczego szczególnego.
Rafael stał bez ruchu z mocno zaciśniętymi wargami.
 Ja go poznałem  powiedział po chwili cichutko, prawie nie otwierając
ust.
 Naprawdę?  zapytał Dolg.  Kto to był? Myślę, że to ważne.
 To był. . . Nie pamiętam, jak on się nazywał. Ty będziesz wiedziała, Da-
nielle. To człowiek z portretu, który wisi w bibliotece.
 To baron Rupert von Virneburg  oznajmiła jego siostra.  Dziadek na-
szego taty. Ostatni, który mieszkał w starym zamku, to on wybudował nowy dom
i się do niego przeprowadził.
 No dobrze  odetchnął Dolg.  Czyli już wiemy, kim był. A teraz cieka-
we, dlaczego nie znalazł spokoju na tamtym świecie?
Rozdział 17
Nigdy jeszcze Móri i Erling nie widzieli Theresy tak wyniosłej, takiej. . . habs-
burskiej. Była teraz księżną każdym włóknem swego ciała, była córką cesarza
i siostrą innego cesarza. Stała we wspaniałym salonie von Virneburgów i patrzyła
na gospodarzy miażdżącym wzrokiem.
 Ulokowaliście moje wnuki w pokoju kredensowym?  pytała lodowatym
głosem.
Młoda baronowa ze swoją francuską delikatnością jąkała jakieś odpowiedzi.
 Nno, nnie, to znaczy tak, ale one same chciały.
Jej małżonek potakująco kiwał głową. Uznał, że to najlepsze rozwiązanie tego
nieprzyjemnego problemu.
 A gdzie nasze dzieci są teraz?
 Ja nie. . . Owszem, wiem, to znaczy w parku.
 W parku? Przecież na dworze pada! A poza tym robi się ciemno.
 Dobrze, to pewnie jakaś służąca zabrała je do środka.
 Zabrała do środka? Czy oni są praniem, które się wywiesza albo zabiera do
środka? Proszę natychmiast odszukać dzieci, dobrze państwu radzę! A gdzie jest
Dolg, mój najstarszy wnuk? On tu przyjechał, żeby się zająć swoim rodzeństwem.
Małżonkowie byli najwyrazniej zakłopotani. Pani nerwowo dzwoniła na służ-
bę, ale zanim ktokolwiek zdążył się pokazać, z głębi domu przybiegła mademo-
iselle.
 Wasza wysokość. . . panienka Danielle zniknęła.
 Co?  krzyknęła baronowa.  Pewnie ją uprowadziły te wstrętne dzieci!
Jej mąż, właściciel posiadłości, chciał jakoś załagodzić histeryczny wybuch
małżonki.
 Moja droga, istnieje z pewnością jakieś całkiem naturalne wytłumaczenie.
A te dzieci były przecież bardzo miłe, przynajmniej na takie wyglądały. Szanowna
księżno, zapewniam, że zostały tutaj przyjęte najlepiej jak można. . .
 Ale gdzie one teraz są?  chciał wiedzieć Móri.  Przyznaję, że Taran
i Villemann bywają czasami trochę nieodpowiedzialni, lecz Dolg nigdy! I nie ro-
zumiem, czemu go tutaj nie ma.
 Kiedy widziano dzieci po raz ostatni?  zapytał Erling.
121
 Eee, nooo  stękał gospodarz.  To było. . . w czasie obiadu.
 Który dzieci jadły w pokoju kredensowym  wtrąciła Theresa gniewnie.
 Potem zostały wysłane na dwór, żeby się tam bawić  wyjaśniła made-
moiselle.  Bo same tak chciały. Bardzo się spieszyły, żeby wyjść. Ale teraz
najważniejsze jest to, gdzie się podziała panienka Danielle. Nigdy przedtem się
nie zdarzyło, żeby opuściła swój pokój. Nigdy!
I właśnie w tym momencie dzieci gromadnie wkroczyły do salonu. Za ni-
mi nadbiegł Claude i dorośli widzieli, że bardzo się starał odciągnąć Rafaela od
chłopców z powrotem do hallu. Villemann jednak kopnął służącego w goleń tak,
że tamten zaczął z bólu skakać na jednej nodze. Wtedy Taran podstawiła mu nogę
i Claude jak długi rymnął z hałasem na podłogę.
 Mamo! Ojcze!  wołał Rafael zdławionym głosem.  Oto jestem! Jak
widzicie, żyję!
Widząc go młoda baronowa zemdlała, jej mąż natomiast zrobił się purpurowy
i ryknął:
 Co ty tu robisz, Rafaelu? Kto cię wypuścił na wolność?
Teraz zaległa przytłaczająca cisza. Dzieci stały jak sparaliżowane, radość
w oczach Rafaela zgasła. Goście przyglądali się baronostwu von Virneburg z nie-
dowierzaniem.
Pani ocknęła się z jękiem. Usiadła i przetarła oczy.
 Ja myślałam. . . ale jest dokładnie tak, jak widziałam. . . Rafael. On nie
powinien się tutaj pokazywać! I co to za potworek przyszedł razem z dziećmi?
 Mamo  zaczął chłopiec matowym głosem.  To znaczy. . . maman.
Nareszcie oboje rodzice otrząsnęli się z szoku. Rzucili się do Rafaela i zaczęli
go obejmować.
 Och, dziecko najdroższe, czy to naprawdę ty? A my myśleliśmy, że umar-
łeś. Gdzieś ty się podziewał, nasze kochanie? Mamusia i tatuś tak strasznie za tobą
tęsknili  szczebiotali jedno przez drugie.
Ale było za pózno. Nikt, a już zwłaszcza Rafael, nie wierzył ich słowom.
I nic też nie pomogło, że starali się winą za wszystko obciążyć Claude a i ma-
demoiselle, że to oni uwięzili ich synka. Wszyscy słyszeli i widzieli ich pierwsze
reakcje, i tego nie dało się już cofnąć.
 Czy moglibyśmy się dowiedzieć, co to wszystko znaczy?  zapytał Móri. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl