s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
każdym okupowanym amerykańskim mieście potrzebowali czegoś, co pokazałoby im, że
Rosjanie nie są niezwyciężeni. Uśmiechnął się. Oczywiście, że nie są niezwyciężeni. Nagle coś
zamajaczyło na odległym końcu potrójnego skrzyżowania. Trudno było rozpoznać, bo droga
skręcała ostro i była częściowo niewidoczna. Rourke pożałował, że nie ma swojego karabinu
Steyr Mannlicher SSG, który pozostał w jaskini. Z niego mógłby strzelać na odległość kilkuset
metrów. Wystarczyłaby zresztą półautomatyczna wersja colta. Mimo dużego doświadczenia w
dziedzinie wojskowości, Rourke czuł niechęć do skomplikowanej broni, uciążliwej w kon-
serwacji.
Znowu ruch na szosie. Tym razem był to Reed i dwóch innych mężczyzn. A za nimi -
spojrzał przez lornetkę - czwarta postać: Darren Ball, na swojej protezie. W ciągu trzech minut
wszyscy mężczyzni zbliżyli się do Rourke'a. Twarz Balla rozjaśniła się w uśmiechu, ale
oddychał ciężko.
- John, ty diable! Myślałem, że cię dostali! Uścisnęli sobie ręce.
- Darren, czy wiesz coś o mojej żonie?
- Niestety, nic nie potrafię ci powiedzieć.
- A ty? - zwrócił się do Reeda.
- Ktoś mi opowiadał, że gdy przechodził przez teren obok twojego domu, pod koniec
pierwszego dnia po wybuchu wojny, widział ślady kopyt końskich i opon ciężarówek. Dom był
spalony, dymił jeszcze. Znaleziono kilka zwęglonych ciał, w tym jedno kobiety. W domu była
też spalona broń.
- Miałem tam tylko dubeltówkę i colta. Sarah prawdopodobnie wzięła je.
- Ona nie wie, gdzie jest ta twoja jaskinia? Rourke popatrzył na Balla, mówiąc:
- Jakoś nigdy nie było okazji. Tylko ja znam to miejsce. - Celowo nie wspomniał o
Paulu Rubensteinie. Nie wiedział, na ile można ufać Ballowi, mimo ich długiej znajomości.
- No dobrze. Powiem, żeby odszukali ją i dzieci. A teraz ty powiedz, co tu robisz oprócz
sprawiania kłopotów?
- Zapytaj, Darren, tych facetów - oni wiedzą. Ja jestem po prostu miejscowym
przewodnikiem - roześmiał się.
Ball także się roześmiał i zwrócił do Reeda:
- Chcesz tego Jima Colfaxa. Dziś wieczorem jest najlepsza pora. Twoi chłopcy mogą
nam pomóc. Spojrzał na Johna. Rourke rzekł:
- Nie traćmy czasu, mów.
- Powiem krótko - zaczął Ball - na dziś zaplanowaliśmy ważną operację. Ja nie mogę
iść, ale ty, Rourke, pójdziesz, mogę cię zapewnić, że cały Ruch Oporu zacznie szukać Sarah.
No i Colfaxa - spojrzał na Reeda.
- Gdzie? - zapytał Rourke, zanim Reed zdążył się odezwać.
- O 9.00 w dawnym kinie samochodowym, przy autostradzie. Znasz to miejsce?
- Tak. Zsynchronizujmy zegarki.
- Hej, John? - zwrócił się do niego Ball, widząc. że Rourke zbliża się już do swojego
motoru.
Rourke wyciągnął do niego rękę.
- Zapomniałem podziękować za fajerwerki. Uwolniły mnie, Darren.
- Kosztujesz nas, John. Bądz dobrze uzbrojony! Zanosi się na małą masakrę.
Rourke spojrzał w szare oczy Balla, pokręcił głową i odszedł do swego motocykla.
- Małą masakrę - mruknął. - Niektórzy ludzie nigdy się nie zmienią...
ROZDZIAA XXIII
Natalia ostrożnie usadowiła się na kanapie, pręgi na ciele wciąż ją bolały. Na twarzy też
nosiła jeszcze ślady pobicia. Poprawiła długą spódnicę i objęła rękoma kolana. Zastanawiała
się, czy stryj będzie próbował zemścić się na Władimirze?
Przełknęła łyk wódki. Wzdrygnęła się na myśl o zemście. Odgarnęła kosmyk włosów z
czoła i owinęła niebieską, aksamitną spódnicę ciaśniej wokół kolan.
Spojrzała na zegar stojący na stoliku. Jej stryj, generał Ishmael Warakow, zadzwonił
właśnie, żeby zapowiedzieć swój przyjazd. Chciał zobaczyć się z nią. Dlaczego?
Posłyszała energiczne stukanie pięścią w drzwi. Wstała, poprawiła spódnicę, sięgnęła
do szuflady po pistolet. Sprawdziła, czy jest naładowany i włożyła go do kieszeni spódnicy.
Przypuszczała, że to Warakow, ale wolała się upewnić. Pukanie powtórzyło się. Podeszła,
chciała spojrzeć przez wizjer, ale najpierw zapytała po rosyjsku:
- Kto tam?
- Zimno tu na dworze. Jestem starym człowiekiem, zbyt leniwym, żeby zapiąć guziki
płaszcza. Pośpiesz się, dziewczyno!
- Warakow! - Kochała go jak ojca. Może nawet bardziej niż ojca, którego straciła, kiedy
była małą dziewczynką. Otworzyła ciężką zasuwę, potem łańcuch. Starszy mężczyzna
rzeczywiście stał w rozpiętym płaszczu, zacierając z zimna ręce. Wszedł i uściskał ją, jak
zawsze, od lat.
- Stryju - szepnęła.
- Dziecko - objął ją ramieniem. - Zimno tu jak w Moskwie, tylko trochę bardziej
wilgotno.
Stanęli w hallu, obok schodów prowadzących do salonu. Pomogła mu zdjąć płaszcz,
wzięła kapelusz i rękawice. Weszli do salonu. Bała się tego, co miał do powiedzenia. Usiedli
obok siebie na kanapie. Natalia niecierpliwie poprawiała włosy. Patrzyła w głębokie, smutne
oczy stryja.
- Natalio, potrzebuję pewnych informacji, ale nie mogę powiedzieć, po co.
Niewątpliwie już się domyślasz, o co chodzi, ale zachowaj dla siebie swoje podejrzenia. Chcę
informacji.
- Jakich?
- Przygotuj mi wódkę, potem ci powiem. Podniósł do góry jej szklankę, powąchał i
uśmiechnął się.
- Ale żadnej amerykańskiej, żadnych koktajlów z lodem. To tylko marnowanie
alkoholu.
Uśmiechnęła się. Schyliła się i pocałowała go w policzek, po czym wstała i poszła do
kuchni. Nalała mu 2/3 szklanki i wzięła ze sobą do salonu butelkę. Warakow wypił do dna,
zrobił mocny wydech i rzekł chrapliwym głosem:
- To nie jest taka wódka, jaką robiliśmy, kiedy byłem chłopcem. W ogóle nie
przypomina tamtej wódki.
Uśmiechnęła się i nalała mu jeszcze. Popatrzył na szklankę, jakby zastanawiając się nad
czymś. Natalia również podniosła swoją szklankę. Lód prawie się stopił.
- Co chcesz wiedzieć, stryju?
- Chcę znać nazwisko człowieka, którego miał u siebie Władimir. Człowieka, który
zdradził nowego prezydenta, Samuela Chambersa. Nazwisko, tytuł i stanowisko lub oficjalne
funkcje. Muszę też wiedzieć, jak się z nim skontaktować. To wszystko.
Odstawił wódkę. Natalia patrzyła na jego ręce. Zastanawiała się, do czego są naprawdę
zdolne.
ROZDZIAA XXIV
Sarah Rourke siedziała na schodach ganku, słuchając kuchennych odgłosów. Patrzyła
na czerwonawy krąg słońca, otoczony drobnymi chmurami. Tam, gdzieś na horyzoncie, był
kres jej spokoju. Zaczynał się świat strachu, nienawiści i terroru.
Wstała. Popatrzyła na stopy w pożyczonych butach. Poprawiła pożyczoną suknię i
weszła do domu. Przeszła przez salon i wąski korytarz do kuchni.
Mary stała przy zlewie i płukała jarzyny.
- Czy pomóc ci w czymś, Mary? - zapytała.
- Bardzo proszę, Sarah. Trzeba obrać ziemniaki. Nóż jest w górnej szufladzie. Fartuch
wisi na haku po drugiej stronie drzwi.
- Okay - rzekła Sarah, zawiązując fartuch wokół talii. Znalazła nóż, usiadła na małym
stołku i otworzyła torbę z ziemniakami.
- Gdzie kłaść obierki?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]