s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawej stronie tego samego, z którego sfrunął jak drapieżny ptak odpadła i leżała teraz w
postaci ogromnych kamieni i durbetonowych bloków pod ścianą sąsiedniego wieżowca. To,
co było kiedyś alejką serwisową między dwoma gmachami, wyglądało jak przepastny tunel.
Jaskinia powstała w jedynym jako tako szerokim miejscu alejki. Była ogromna i
asymetryczna, a jej sklepienie tonęło w ciemności wysoko nad głową Inkwizytora. Zciany o
nieregularnych kształtach nie trzymały pionu, a dno było zasłane skalnymi bryłami i
poskręcanymi kawałkami durastali, które z czasem odpadły od podłoża.
W jaskini hulał wicher, pod którego podmuchami budynki jęczały i dygotały. Gdzieś z
góry dochodził także inny dzwięk... nawet nie dzwięk, tylko niemal namacalne
naelektryzowane powietrze. Tesla zamarł i wyostrzył zmysły. Odczuwał nie Moc, lecz jakiś
rodzaj energii kinetycznej, która dotykała jego policzków i dłoni, a wyżej unosiła rude włosy
na niewygolonym pasku na głowie. Czyżby to było jakieś pole siłowe?
Inkwizytor opadł powoli na dno jaskini. Cały czas uważnie wszystko obserwując,
odbierał napływające wrażenia wici zmysłów. W końcu ruszył powoli naprzód. Rozpadlina
przed nim miała mniej więcej dwadzieścia metrów długości i kończyła się kurtyną słabego
blasku, który migotał i drżał, jakby jego zródłem były płomienie. Tu i ówdzie w świetlnej
kurtynie widniały ciemne plamy; mogły oznaczać wnęki w ścianie. Tesla obserwował je
podejrzliwie, ale nie zauważył niczego niepokojącego. Mogły się tam kryć pancerne szczury,
a może nawet jastrzębionietoperze, ale Inkwizytor nie wyczuł żadnej inteligentnej formy
życia.
Jedyny inteligentny obiekt, jaki wyczuwał, znajdował się przed nim, raczej poza kurtyną
migotliwego światła. Tesla włączył klingę świetlnego miecza, która obudziła się z pomrukiem
do życia. Miała barwę zachodzącego słońca, które widział kiedyś na ojczystej Korelii, albo
strumienia płynnej lawy na Mustafarze. Inkwizytor ostrożnie ruszył naprzód.
W pewnej chwili jego cel znieruchomiał.
Wici, za którymi podążał Jax w głąb Rynku Ploughtekal, były cienkie i świetliste; cały
czas migotały i pulsowały. Kiedy dotarł na najniższy poziom, gdzie rozłożył się gwarny i
rojny bazar, wici zmieniły się w słabe echa, coś w rodzaju powidoku. Kiedy młody Jedi dotarł
do labiryntu szczelin we wznoszących się ku niebu rezydencyjnych blokach, które kiedyś
ograniczały Rynek Ploughtekal, wici niemal zupełnie zgasły. Znieruchomiał przed jedną z
takich rozpadlin, bo nagle wyczuł za sobą czyjąś obecność. Odczepił od pasa rękojeść
świetlnego miecza, włączył klingę i odwrócił się jednym płynnym ruchem.
Wychodzi na to, że nie jestem jedyną osobą, której aurę dzisiaj podrażniono odezwała
się Laranth Tarak, wychodząc z wnęki w brudnej ścianie. W każdej dłoni trzymała blaster,
dopiero po wyjściu z kryjówki schowała jeden do kabury.
Jax obejrzał się i zobaczył wtopione w ścianę stalowe pierścienie. Musiał się tu mieścić
komin albo transportowa rura. Wykorzystał ten nieistotny szczegół, żeby ukryć swoją reakcję
na niespodziewany widok Laranth. Nie mógł rozstrzygnąć, czy czuje się rozczarowany, czy
też zachwycony.
Ty też coś wyczułaś? zapytał niezbyt mądrze.
Myślę, że właśnie to przed chwilą powiedziałam. Zielonoskóra Twi lekanka
przesunęła ucięty koniec lekku na ramię i Jax odniósł irracjonalne wrażenie, że Laranth się z
niego śmieje, chociaż miała jak zawsze ponuro zaciśnięte usta. Równie dziwne wydało mu
się, że nie potrafi oderwać spojrzenia od jej twarzy.
Zmusił się do tego siłą woli, wyłączył klingę świetlnego miecza i przypiął rękojeść do
pasa. Wskazał głową rozpadlinę, którą zamierzał zbadać.
Tam straciłem trop powiedział. Jak myślisz, co to może być?
Laranth pokręciła głową i podeszła bliżej, żeby także zajrzeć w głąb mrocznej czeluści.
Nie mam pojęcia przyznała.
Inkwizytor?
Przypuszczam, że teraz już wszyscy oni noszą talizmany z łusek taozina odparła
Twi lekanka.
Co takiego? zdziwił się Jax, ale nie wiedzieć czemu poczuł się głupio.
Laranth odwróciła się i spojrzała na niego. W jej oczach, takiej samej barwy jak skóra, nie
było rozbawienia.
Zauważyłam to mniej więcej trzy dni temu oznajmiła. Jeden z Inkwizytorów stał na
widoku mniej więcej trzy poziomy wyżej niż ja i omiatał spojrzeniem targowisko.
Zobaczyłam go, ale nie dałam rady go wyczuć za pomocą zmysłów.
Jax pokiwał głową.
No tak... zaczął. A co u ciebie?
Laranth przechyliła głowę na bok, a koniec jej prawego głowoogona zawinął się do góry.
Niestety Jax nie wiedział, co to mogło oznaczać. %7łałował, że nie zna subtelnej mowy lekku
istot tej rasy.
Nic nie wiesz? zapytała Twi lekanka.
Nie, ja...
A ja się niezle orientuję, co u ciebie powiedziała tajemniczo Laranth i wskazała
podbródkiem rozpadlinę. Zamierzasz to sprawdzić czy nie?
Młody Jedi pokiwał głową. Paladynka pierwsza wślizgnęła się w otwór i zaczęła schodzić
w głąb mrocznej szczeliny.
Pokonali mniej więcej dziesięć metrów po czarnej ścianie, zanim Jax przypomniał sobie,
że właściwie to szukał Twi lekanki.
Laranth odezwał się cicho. Chciałbym zapytać, co wiesz o Tudenie Salu...
O co chodzi?
Znasz go, prawda?
Pojawił się mniej więcej trzy tygodnie temu przyznała paladynka. Odnalazł nas
dzięki naszemu kontaktowi w Lokalu Sila.
Lokalu Sila? powtórzył rycerz Jedi.
To spelunka w pobliżu Zachodniego Portu wyjaśniła Laranth. Właściciel pubu jest
naszym działaczem.
Masz do tego Sala zaufanie?
Gdybym nie miała, nie pomogłabym mu cię odnalezć odparła Laranth.
Jax uznał, że nie może się zadowolić tą odpowiedzią.
Czy Tuden Sal ci powiedział, dlaczego chce mnie odnalezć? zapytał w końcu.
Nie zależało mu na odnalezieniu konkretnie ciebie odparła Twi lekanka. Szukał
androida. Powiedział, że zamierza spłacić stary dług. Wyznał mi, co zrobił... a właściwie
czego nie zrobił dokończyła zimnym tonem.
Jax wrócił myślami do nocy, kiedy natknął się na Szarą Paladynkę pośród śmierci,
płomieni i dymu w ruinach kompleksu Zwiątyni Jedi. Laranth wtedy wiedziała równie dobrze
jak on, że przez to, czego Tuden Sal nie zrobił, jest współodpowiedzialny za tę Noc
Płomieni... odpowiedzialny za śmierć wszystkich niewinnych rycerzy i padawanów.
Powiedział ci, w jaki sposób zamierza spłacić ten dług? zapytał w końcu młody Jedi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]