s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kurczowo ściskając torbę Julia patrzyła na łóżko. Ciągle
miała na sobie koszulę nocną pod beżowym płaszczem, który
narzuciła pospiesznie w domu. Stratą czasu wydawało się
ubieranie, skoro tak szybko będzie się rozbierać. W każdym
razie tak wtedy myślała. Teraz zastanawiała się, czy nie była
zbyt bezwstydna i chętna.
Rzuciła ukradkowe spojrzenie na Caine'a,
zastanawiając się o czym myśli. W jego życiu było tyle
kobiet. Czy jej główną atrakcją było dziewictwo? Czy ma
wykorzystać element nowości i udawać zdenerwowane
niewiniątko? Nie musiałaby się wysilać, bo całkiem
zwyczajnie opanowały ją dziewicze lęki.
93
- Przestraszona? - zapytał spokojnie. Odebrał jej torbę
i rozebrał z płaszcza.
- Oczywiście, że nie! - odparła z zuchowatością, której
wcale nie czuła. - W końcu to nie pierwsza noc, kiedy będę z
tobą spała. Ta w Oberży była pierwsza.
- To prawda - roześmiał się. - Robi się z ciebie
prawdziwy ekspert we wskakiwaniu ze mną do łóżka, co?
Otoczył ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Twoje oczy są wielkie jak spodki. O czym myślisz,
maleńka?
- Właściwie zastanawiałam się, o czym ty myślisz.
- O tym, jaka jesteś piękna i godna pożądania - odparł
ochryple. - Jaka wyjątkowa. Ostrożnie zsuwał jej koszulę, aż
opadła w jasnoniebieski krąg u ich stóp. Stała przed nim tylko
w majteczkach. Jej serce waliło jak oszalałe. Uniesione piersi
były mocne, zaokrąglone i mlecznobiałe. Różane sutki
zesztywniały pod jego spojrzeniem.
- Myślę też - mówił dalej - że nie mogę już dłużej
czekać i grać szlachetnego obrońcę. Kochanie, muszę cię
mieć!
Poddała się napiętemu pragnieniu, które w niej
pulsowało. Jakiekolwiek resztki zdenerwowania zostały
wyparte przez gwałtowną falę namiętności. Ofiarowywała
siebie z miłością.
Caine przytulił ją do piersi. Wcisnęła twarz w jego
koszulę i wdychała świeży zapach, od którego kręciło się w
głowie. Delikatnie ułożył ją na łóżku i szybko się rozebrał.
Jaki on piękny - pomyślała nieprzytomnie. Silny,
mocno zbudowany i cudownie męski. Poczuł na sobie jej
spojrzenie i niewłaściwie je odczytał.
- Nie zranię cię, najdroższa. Zrobimy to powoli.
Będzie dobrze, obiecuję.
Nie czuła wcale strachu. Namiętna kobieta, która do
94
tej pory w niej drzemała, była teraz w pełni rozbudzona i
wypełniona pragnieniem, by zadowolić swego mężczyznę.
- Tak bardzo cię potrzebuję, Julio! - jedna ręka
dotknęła jedwabiu jej bielizny. - Ty też mnie pragniesz.
Czuję, jak bardzo, moja mała namiętna Julio.
Jednym, zdecydowanym ruchem usunął kawałek
koronki, a jego palce odnalazły wrażliwe części jej ud. Drugą
dłonią delikatnie dotykał piersi, drażniąc gorący, różowy
pączek.
- Proszę! - krzyknęła. Pogrążyła się w wirującej mgle,
czuła, pragnęła... tylko on mógł uwolnić narastające w niej
erotyczne napięcie.
- Tak, najdroższa - uspokajał. - Zaopiekuję się tobą.
Dam ci wszystko, czego potrzebujesz. Wziął w usta
naprężoną brodawkę, a rękę wsunął pomiędzy uda. Jego
dotknięcie stało się skoncentrowane, rytmiczne i drażniące.
- Jesteś gotowa, maleńka? Czy pragniesz mnie w
środku tak bardzo, jak chcę tam być? - pocałował ją
łapczywie.
- Och, tak! - powiedziała gardłowym głosem, który
sama z trudnością rozpoznała. Odsunął się na chwilę, a ona
ślepo po niego sięgnęła. Chciała, pragnęła...
- W porządku, jestem tu - roześmiał się. - Przez chwilę
prawie zapomniałem o chronieniu ciebie. A obiecałem, że
nigdy cię nie zranię.
- Nie potrzebuję przed tobą ochrony, Caine -
przycisnęła się mocno do niego. - Wiem, że mnie nie zranisz.
- Moja kochana! - Jej zaufanie, słodycz były tak samo
podniecające, jak jej namiętne reakcje.
- Kochanie, nie mogę dłużej czekać! - jego język
wsunął się pomiędzy jej wargi w tym samym momencie,
kiedy wszedł w nią jednym, mocnym uderzeniem. Leżał
nieruchomo, by mogła się przyzwyczaić do jego ciała.
95
Kurczowo ściskała jego ramiona, oczy miała zamknięte, a
oddech urywany, cała pod nim drżała.
- Nic ci nie jest? - wymruczał ochryple. Przytulił usta
do jej szyi. - Spójrz na mnie, najdroższa.
- Caine - wypowiedziała jego imię oszołomiona i
zdumiona. Głębokie fiołkowe oczy spojrzały w jego
bursztynowe. Był teraz częścią niej, pomyślała z radością.
Należał do niej, jak nikt dotąd. Czuła się silna, dumna i
szczęśliwa, że jest kobietą i trzyma mężczyznę, którego
kocha.
- Nie jesteś ani trochę spięta, czy przestraszona -
leniwy uśmiech wypłynął na jego twarz. - Chyba jednak nie
będę musiał się o ciebie martwić.
- Dlaczego się martwiłeś? - żartobliwie ugryzła go w
wargę. - Myślałeś, że zemdleję czy co?
- Nic tak wiktoriańskiego - zachichotał. - Ale jesteś
taka maleńka, a ja, jak pewnie zauważyłaś, jestem zbudowany
jak tur.
- Jestem doskonale dopasowana do ciebie - wygięła się
i przyciągnęła go bliżej. Wciągnął oddech i zaczął się wolno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl