s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
końca jazdy nie odezwała się ani słowem. Zrozumiała, że ten człowiek
nie zamierza się z nią patyczkować tylko dlatego, że ma do czynienia
z kobietą. Zwietnie. Zobaczymy, kto będzie górą.
Gdy stanęli na parkingu, celowo wysiadła z samochodu, zanim
Roarke zdążył obejść pojazd i otworzyć jej drzwi. Gdy zauważył jej
wyzywające spojrzenie, jego oczy zwęziły się na moment.
- Widzę, że jako w pełni wyzwolona kobieta nie uznajesz
staroświeckiej galanterii. Dobrze, niech i tak będzie. - Skinął głową, a
zimne światło lamp błysnęło w jego płowych włosach, nadając im
srebrzysty odcień.
Tisha odwróciła się dumnie i pomaszerowała w kierunku
restauracji. Jednak na wysokich obcasach i w długiej spódnicy nie
mogła się poruszać zbyt szybko, Roarke wyprzedził ją więc z
59
R S
łatwością, po czym bezczelnie wszedł pierwszy, nawet się za siebie
nie oglądając. Gdyby w ostatniej chwili nie wysunęła ręki,
zamykające się drzwi uderzyłyby ją.
Wszystko się w niej zagotowało, lecz Roarke obrzucił ją krótkim
spojrzeniem, w którym mogła wyczytać: Sama tego chciałaś". Już
miała coś na ten temat powiedzieć, lecz właśnie zjawił się maitre
d'hotel i zaprowadził ich do stolika. Gdy usiedli, natychmiast zjawiła
się kelnerka, która podała im karty.
- Dla mnie martini - zamówił z miejsca Roarke, ale nie zadał
sobie trudu, by spytać Tishę, co ona sobie życzy do picia.
- Poproszę daiquiri - odezwała się więc przez zaciśnięte zęby.
Gdy kelnerka odeszła, Tisha posłała mu mordercze spojrzenie,
lecz on schował się za menu i najwyrazniej nic sobie nie robił z jej
złego humoru. Tego było już za wiele. Cisnęła swoją kartę na stół.
- Mam tego dość! - syknęła. - %7łyczę sobie natychmiast stąd
wyjść i wrócić do domu. - Odsunęła krzesło i zaczęła się podnosić.
- Siadaj - rozkazał Roarke. Gdy nie posłuchała, powtórzył, ale
znacznie już ostrzejszym tonem: - Siadaj, bo w przeciwnym razie
posadzę cię siłą!
Teraz już nie miała wątpliwości, że ma do czynienia z draniem.
Wiedziała, że wykonałby swą grozbę. Niechętnie opadła z powrotem
na krzesło. Na twarzy jej towarzysza pojawił się uśmiech
zadowolenia, który jednak nie sięgnął jego ciemnych oczu. Z tą gęstą
płową grzywą Roarke przypominał jej lwa, pewnego swej przewagi i
gotowego w każdej chwili rzucić się na upatrzoną ofiarę.
60
R S
- Twoje postępowanie jest... obrzydliwe! - wypaliła ze złością.
- Moja droga, skoro nie chcesz zachowywać się jak dama, to nie
widzę powodu, bym ja miał postępować jak dżentelmen - skwitował. -
Tylko od ciebie zależy, czy spędzimy ten wieczór w miłej, bądz też
niemiłej atmosferze.
- Miła atmosfera w twojej obecności? To się wzajemnie
wyklucza.
Jego usta zacisnęły się, ale tylko na moment. Już po chwili
powrócił na nie nieco ironiczny uśmiech.
- Zdawało mi się, że tamtego popołudnia w parku miałaś na ten
temat inne zdanie?
Ponieważ właśnie podeszła kelnerka z zamówionymi drinkami,
Tisha mogła się przez chwilę zastanowić nad odpowiedzią. W
zamyśleniu obracała w palcach smukłą nóżkę kieliszka.
- Owszem, przyznaję, było całkiem sympatycznie. Okazałeś się
bardzo dobrym przewodnikiem. Długo jednak nie wytrzymałeś i
wróciłeś do właściwej ci roli podrywacza. - Obrzuciła go pełnym
dezaprobaty spojrzeniem. - Od tego momentu uważam nasz rozejm za
niebyły.
Wydawało się, że jego rozbawienie rośnie. Miała wrażenie, że
jej wysiłki dogryzienia mu przypominają rzucanie grochem o ścianę.
- Skoro tak, to czemu się zgodziłaś na dzisiejszy wypad?
- Wcale się nie zgodziłam - przypomniała z nie skrywaną urazą.
- Postawiłeś mnie w sytuacji bez wyjścia.
61
R S
- Chcesz powiedzieć, że taki przeciętny facet jak ja potrafi
przechytrzyć tak inteligentną kobietę jak ty?
Poczuła, że aż ją ręka świerzbi, by wymierzyć mu siarczysty
policzek. Wtedy na pewno z jego twarzy zniknąłby ten denerwujący
wyraz samozadowolenia.
- Wydawało mi się, że uważałaś mężczyzn za zdecydowanie
głupszych od kobiet - ciągnął z niewinną miną. - Czy nie sądzisz, że
powinnaś nieco zrewidować swoją opinię?
- Nigdy nie twierdziłam, że mężczyzni są bezgranicznie tępi.
Nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
- Jesteś niesamowita! Nawet komplement potrafisz tak
powiedzieć, by zabrzmiał jak obelga.
- Zdumiewa mnie twoja spostrzegawczość - odcięła się
natychmiast.
- Czy po tej miłej konwersacji możemy przejść do następnego
punktu programu? - Z powrotem sięgnął po swoje menu, które
uprzednio odłożył na stół. - Proponuję węgierski gulasz i kebab na
ostro. Zwietnie pasują do twojego charakteru.
- Rozumiem, że ty zamawiasz pieczone prosię? - podpowiedziała
ze zjadliwą słodyczą.
Jak zwykle zignorował jej uszczypliwość.
- Nie, kebab. Lubię, jak coś ma pikantny smak...
Tisha przesiedziała cały posiłek jak na szpilkach. Było jej
wszystko jedno, co je, myślała tylko o tym, by jak najprędzej stąd
62
R S
wyjść. %7łeby to przyśpieszyć, zrezygnowała z deseru, a nawet z kawy,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]