s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lekarzy, którzy spełniali funkcje podobne do dzisiejszych internistów, a więc,
po rozpoznaniu choroby, dawali chorym lekarstwa do u\ytku wewnętrznego lub na
skórę. Byli chirurdzy, którzy potrafili dokonać pewnych operacji. Byli
specjaliści od puszczania krwi. Byli farmaceuci, przygotowujący leki, przede
wszystkim ziołowe. I jak gdyby felczerzy, których zadaniem było niesienie
pierwszej pomocy: opatrywali rany, składali złamania, wycinali czyraki. Gonzalo
Aguirre Beltran, autor Medycyny i magii", rozszerza zakres tych specjalności,
wyró\niając tak\e okulistów, masa\ystów, balneologów, dentystów, leczących
ukąszenia wę\y, ale równie\ i tych, którzy potrafili zawrócić zaginioną duszę
oraz wyssać przedmioty wprowadzone do ciała magicznym sposobem powodujące
chorobę.
I tak znowu pomieszały mi się pojęcia lekarza, znachora i czarownika chyba nie
będę się upierać przy ich precyzyjnym określaniu dla czasów przed Kolumbem.
Spencer L. Roger, jak wynika z przytoczonego wcześniej tytułu jego pracy,
przeprowadza interesujące porównanie pomiędzy stanem medycyny w Europie i dawnej
Ameryce. Ku memu zdumieniu nie przyznaje pierwszeństwa Staremu Zwiatu w wieku
szesnastym. Jest bardzo w swych sądach oględny. Stwierdza na przykład, \e ani w
Starym, ani w Nowym Zwiecie nie rozumiano znaczenia mikroorganizmów jako
roznosicieli choroby, ale lekarze obu kontynentów mieli jak gdyby przeczucie ich
roli, przypisując zara\enie się pojedynczych osób bądz te\ epidemie złemu
powietrzu" albo wiatrom. W Europie nie znano wielu bardzo aktywnych substancji
zawartych w amerykańskich roślinach, a więc kofeiny, atropiny, taniny, pa-painy,
substancji występującej w korze, tak zwanego szakłaku amerykańskiego, nie
wiedziano o przeczyszczających właściwościach jalapy ani wykrztuśnych ipekakuany.
Aztecy, jak świadczy niesłychanie bofate słownictwo, byli znakomicie
wyspecjalizowani w leczeniu chorób dróg oddechowych, dolegliwości skórnych i
schorzeń nerwowych. Mieli równie\ niemałe sukcesy w składaniu i nastawianiu
kości, w małej chirurgii skóry i oczu. Rogers twierdzi, \e gdyby był \ołnierzem
zranionym na woj-
4 Czarownicy
49
nie, robotnikiem, któremu zdarzył się wypadek przy pracy, albo... kobietą w
połogu z większym zaufaniem powierzyłby troskę o powrót do zdrowia lekarzom
azteckim nizli europejskim. Gdyby jednak przyszło mu w tamtych czasach
zachorować na kamienie nerkowe, gdyby miał kataraktę albo przepuklinę
zdecydowałby się na przeprowadzenie operacji tylko w Starym Zwiecie. W Europie
znano bowiem znacznie lepiej anatomię organów wewnętrznych, a to dzięki sekcjom
dokonywanym nie tyle na ludziach, ile na du\ych małpach człekokształtnych,
których na nowo podbitej ziemi nie było, podobnie jak nie znano tam du\ych
zwierząt domowych. Prawdat \e Aztecy przecinali klatkę piersiową, aby wyjąć z
niej serce składane w ofierze słońcu, ale ich znajomość anatomii ograniczała się
przede wszystkim do zewnętrznej powłoki człowieka.
Rogers przeprowadza jeszcze ciekawe porównanie pomiędzy dwoma słownikami roślin
o właściwościach medycznych. Jeden z nich, sporządzony przez Parkinsona, powstał
w Anglii w roku 1640 i wymienia 8177 roślin. Słownik Hernandeza z roku 1615
obejmuje 2254 rośliny meksykańskie, przy czym w rękopisie miało ich być około
3000. A więc Europa nie była ubo\sza, jak mi się zdawało, w ziołolecznictwie.
Porównując z kolei procentowo zioła wymienione przez Parkinsona i
siedemnastowiecznego kronikarza Bernardino de Sahaguna, Rogers dochodzi do
wniosku, \e na przykład 2 procent ziół parkinsonowych przeznaczonych było do
zwalczania paso\ytów, podczas gdy wśród wymienionych przez Sahaguna znalazł
ledwie 1 procent mających to samo zastosowanie. Parkinson wymienia 38 procent
ziół u\ytecznych w leczeniu chorób niezakaznych, Saha-gun ledwie 18 procent.
Za to dolegliwościom skórnym przynosi ulgę a\ 20 procent roślin meksykańskich,
podczas gdy w Anglii 13 procent. I wreszcie choroby zakazne, zapalenia,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]