s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poprzedniego dnia. Stół był już nakryty.
Zatrzymał się w progu, poprawił krawat i mankiety koszuli.
Maya chciała zaproponować, że mu ją odprasuje, ale pomyślała, że
może to odebrać jako zbytnią poufałość.
- Aadnie pachnie - rzucił.
Nalała do szklanek soku z pomarańczy.
- Jajka na bekonie i naleśniki, tak jak sobie życzyłeś - oznajmiła.
Gdy się nie ruszał z miejsca, dodała: - Chodz, zjedz, nim wystygnie.
Powiedziałeś, że musimy wcześnie rano rozpocząć poszukiwania
Patricii.
Skinął głową.
73
Anula
ous
l
a
and
c
s
Zajął to samo miejsce co podczas wczorajszego obiadu.
Po kilku kęsach wyraził uznanie i uśmiechając się z
zadowoleniem, rzekł:
- To jest naprawdę smaczne. Nie wiedziałem, że tak dobrze
gotujesz.
Roześmiała się, patrząc na niego z ukosa.
- Przecież ja też coś muszę jeść. A nie znoszę odgrzewanego z
dnia na dzień.
- Ja też nie lubię - przyznał. - Ale nie zawsze jest czas na
przyrządzanie świeżych potraw.
Sprzątnęli ze stołu. Zanieśli naczynia do zlewu, by je zmyć
potem, gdy będzie więcej czasu.
Maya wiedziała, że Creedowi się spieszy, że chce jak najszybciej
rozpocząć poszukiwania Patricii. Musiał jeszcze przedtem kilka razy
zadzwonić do detektywów, których zatrudnił.
Podczas gdy on telefonował w kuchni, ona krążyła po domu,
zbierając rzeczy, które jej zdaniem mogły im być potrzebne. Sweter,
torba, woda, trochę owoców, trochę żywności. Nie wiedziała, na jak
długo jadą i czy będą się mieli gdzie zatrzymać, więc na wszelki
wypadek trzeba mieć coś do jedzenia i do picia.
Poprzedniego wieczoru pomyślała także o zastępstwie w szkole
na czas swojej nieobecności. Zadzwoniła do koleżanki, udając chorą i
prosząc ją o pomoc. Rozmawiała z aparatu przy łóżku, w którym
leżeli z Creedem, i Creed przez cały czas robił wszystko, by jej
skutecznie przeszkodzić w załatwieniu sprawy.
74
Anula
ous
l
a
and
c
s
Brała też pod uwagę możliwość, że przedłuży swoją nieobecność
w pracy do końca tygodnia, chociaż miała nadzieję, że nie będzie to
potrzebne. Liczyła na to, że uda im się szybko odnalezć matkę,
sprowadzić ją do domu i wszystko się dobrze skończy.
Po paru minutach Creed skończył telefonować i pojawił się w
progu.
- Jak sytuacja? - zapytała.
-W porządku. Mam trochę danych. Przede wszystkim miejsca, w
których twoja matka używała kart kredytowych.
Maya się ucieszyła. Zmówiła krótką modlitwę, by jeszcze dziś ją
odnalezli, choć zdawała sobie sprawę, że szanse na to są nikłe.
, Ale jakieś były. Miała nadzieję, że wynajęci przez Nasha i
Creeda detektywi wpadną niebawem na jej trop.
Czułaby się znacznie lepiej, gdyby mogła aktywniej
uczestniczyć w poszukiwaniach matki.
75
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA DZIESITY
Minęło dwanaście godzin. Maya była wykończona i
zrezygnowana. Przebyli setki mil, w jej odczuciu tysiące. Na pewno
przekroczyli granice stanu Dakota, i to chyba nie raz, usiłując trafić na
ślad Patricii Fortune.
Bardzo możliwe, że matka opuściła ten stan, ale gdy żaden trop
Creeda się nie potwierdził, pojechali do miejsc, do których Patricia
mogła się udać.
Najpierw dotarli do miasta, w którym Patricia się urodziła i
wychowała, a potem do miejscowości, w której mieszkała z Wiltonem
Blackstone'em, swoim pierwszym mężem, zanim razem z małą Mayą
od niego uciekła. Odwiedzili też kilka innych niewielkich osad, gdzie
przebywała w międzyczasie.
Zatrzymali się tylko raz na lunch i żeby wziąć prysznic. Gonili
resztką sił.
Maya cieszyła się, że Creed prowadził, bo oczy same jej się
zamykały. Palcami podpierała powieki i co chwila podnosiła rękę do
ust, bo ziewała niemal bez przerwy.
Było już po zachodzie słońca, gdy wrócili do Sioux Falls.
Wszędzie świeciły się kolorowe neony oświetlone też były gmachy,
gdzie najwidoczniej ludzie pracowali do pózna.
Ruch w mieście był niewielki. Kilka czerwonych świateł po
drodze i już byli w śródmieściu, blisko jej domu.
76
Anula
ous
l
a
and
c
s
Creed wziął ostro zakręt, zatrzymał samochód i nie wyłączając
silnika, obrócił ku niej głowę.
Był zmęczony tak samo jak ona. Ledwo widział na oczy. Bruzdy
na policzkach pogłębiły mu się.
- Prześpię się we własnym łóżku - powiedział za chrypniętym ze
zmęczenia głosem. - Muszę wziąć prysznic i się przebrać. Co ty na to?
Odpięła pas i nacisnęła klamkę. Wysiadł razem z nią.
- Oczywiście - rzekła. - Sen nam obojgu dobrze zrobi.
Popatrzył na nią, na jej pogniecioną sukienkę. Pochwyciła jego
spojrzenie.
- Jutro włożę bardziej odpowiedni strój - oznajmiła trochę
speszona i zapytała: - O której chcesz mnie zerwać z łóżka?
- O szóstej. Czy to za wcześnie dla ciebie?
Jęknęła ze zgrozą na myśl o pobudce o tak nieludzkiej porze.
Sytuacja jednak była wyjątkowa i nie było co dyskutować.
- Dobrze. Będę gotowa.
Ruszyła w stronę domu. Po chwili przystanęła, obejrzała się i
napotkała jego wzrok.
- Dziękuję za dziś. Możesz mi wierzyć, że mama też byłaby ci
wdzięczna.
Skinął głową w milczeniu.
- Dobranoc - rzekła.
- Dobranoc - powiedział ciepło. Zbliżyła się do domu.
Na ganku było ciemno, użyła więc małej latarki, by trafić
kluczem do zamka.
77
Anula
ous
l
a
and
c
s
Creed stał jeszcze chwilę na krawężniku, przy mruczącym cicho
mercedesie, póki Maya nie weszła do środka i nie pomachała mu
przez okno, że wszystko jest w porządku.
Wydało jej się, że on też podniósł rękę, ale nie była tego pewna.
Ten dawny Creed, którego znała od zawsze, nie był skłonny do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]